Sezon filmowy rozwija się z rozmachem, premiera goni premierę, jest na co chodzić do kina, jest na co czekać. Tak to bywa po wakacyjnej kanikule. Dlatego w tym tygodniu obejrzałam aż dwa filmy, oba mocno niszowe - hiszpański "Między morzem a oceanem" i turecki "Opowieść o trzech siostrach". Mnie oba bardzo się podobały, ale nie mam złudzeń - nie jest to kino dla masowej widowni. Może nudzić, lojalnie uprzedzam.
Najpierw wybrałam się przedpremierowo na "Między morzem a oceanem" Isakiego Lacuesty. Zwykle na przedpremiery nie chodzę, ale tym razem skusiła mnie rozmowa po filmie z Aleksandrą Lipczak, reporterką, znawczynią Hiszpanii, autorką świetnego reportażu "Ludzie z placu Słońca" o hiszpańskim kryzysie. Nie żałowałam, rozmowa bardzo ciekawa, szkoda, że nie trwała dłużej, ale było już późno. Film zdobył wiele nagród, warto też dodać, że jest kontynuacją "Legendy o czasie" tego samego reżysera nakręconej kilka lat temu z tymi samymi aktorami- naturszczykami. Pokazuje ich dalsze losy, wykorzystuje też niektóre sceny z tamtego filmu, który w Polsce nie był niestety pokazywany. Jest to opowieść o dwóch braciach mieszkających w Andaluzji w pobliżu Kadyksu na wyspie San Fernando. Obaj są Gitanos, czyli Romami. Warto dodać, że hiszpańska kultura wiele im zawdzięcza, choćby flamenco. I chociaż Gitanos nie są tak wykluczani jak Romowie w naszej części Europy, to wiadomo, że mimo wszystko traktowani są gorzej niż Hiszpanie i bezrobocie dotyka ich znacznie mocniej. O tym między innymi opowiada film. Bracia przed laty przeżyli wielką tragedię, która bardzo naznaczyła ich życie. Szczególnie młodszego, Israela, tamta historia złamała, przetrąciła i wykoleiła. Odsiedział kilkuletni wyrok za handel narkotykami, po wyjściu z więzienia chce zacząć normalne życie, chce opiekować się swoimi trzema córeczkami, ale los rzuca mu kłody pod nogi. Brak godnej pracy to tylko jedna z nich. Starszemu z braci, Cheito, też nie wiedzie się różowo. Wstąpił do marynarki wojennej, ale aby dobrze zarobić, a powinien, bo spłaca długi, musi decydować się na długie okresy rozłąki z rodziną. Ma jedno marzenie, ale czy kiedyś się spełni? Niestety szanse na to są niewielkie. Cheito mimo swoich problemów toczy walkę o duszę brata. Film pokazuje Hiszpanię, do jakiej turysta się nie zapędza. Biedną, brzydką, pozbawioną perspektyw. A mimo to większość bohaterów tego filmu próbuje żyć godnie. Siłę i radość daje im rodzina i przyjaciele. Jednak w takich warunkach niezwykle łatwo się potknąć. Trzeba mieć silny charakter, aby nie ulec pokusie łatwego zarobku, bo alternatywą jest zbieranie złomu albo brodzenie po kolana w przybrzeżnym mule w poszukiwaniu skorupiaków. Film, chociaż jest fabułą, bardzo dużo czerpie z życia aktorów- naturszczyków. Odtwórcy ról Israela i Cheito też są braćmi, też są Gitanos, ale nie jest to opowieść jeden do jeden. Warto też wiedzieć, że "Między morzem a oceanem" formą przypomina dokument. Dużo jest tu zwyczajnych rozmów o życiu, brzmią one bardzo naturalnie. Widz ma wrażenie, jakby podsłuchiwał bohaterów. Jest w nich głębia, jaką czasem mają ludzie prości. Ten film nie zaleca się urodą, bo świat, który pokazuje, urody jest pozbawiony. Może zwyczajnie nudzić (film nie świat). Ja oglądałam z wielkim zainteresowaniem.
I "Opowieść o trzech siostrach", chyba jeszcze bardziej niszowa. Tureckie filmy na polskich ekranach zbyt często nie goszczą, ja zawsze staram się nie przegapić okazji, jeśli się pojawia. Właściwie, nieco upraszczając, można powiedzieć, że "Opowieść o trzech siostrach" to doprowadzona do ekstremum "Dzika grusza" Ceylana, którą niedawno można było zobaczyć w kinie. Oczywiście historia jest zupełnie inna, choćby dlatego, że głównymi bohaterkami są kobiety, trzy siostry, ale pewne podobieństwa da się zauważyć. Akcja toczy się na prowincji. Już bohater "Dzikiej gruszy" chciał się wyrwać ze swojego miasta. Tu mamy prowincję do potęgi - wioskę położoną wśród gór, do której prowadzi kręta, górska, nieasfaltowana droga. Zimą, kiedy spadnie śnieg, miejsce odcięte jest od świata. Za to jakie piękne krajobrazy! Znakomite zdjęcia to duży atut filmu. Z takich wiosek jak ta wszyscy młodzi wyjeżdżają. Żyje się tu ciężko, warunki są trudne, pracy nie ma, kopalnię zamknięto, nieliczni mieszkańcy hodują owce i nielegalnie kopią węgiel marnej jakości. Oba zajęcia są niebezpieczne. Kolejne podobieństwo - film jest gadany. Składa się właściwie tylko z rozmów, a że świat jest tu wyraźnie podzielony na męski i żeński, najczęściej kobiety gadają w swoim gronie, a mężczyźni w swoim. "Opowieść o trzech siostrach", mimo że realistyczna, ma wyraźny rys ni to baśni, ni to przypowieści. Może dzieje się tak dlatego, że ten świat jest tak odległy, tak zamknięty, taki za górami, za lasami. Dużo tu mroku - wiele scen rozgrywa się nocą albo w ciasnym i ciemnym wnętrzu kamiennego domu, rozjaśnia je tylko ogień ogniska albo paleniska. Atmosferę niezwykłości, tajemniczości buduje też wyrazista, mocna, nieco ckliwa, ale piękna muzyka. Mimo to film bardzo zanurzony jest w rzeczywistości. Opowiada o problemach tureckiej prowincji. Dla trzech sióstr nie ma innej drogi niż wyjazd do najbliższego miasta. Rozumie to ich ojciec, rozumiała nieżyjąca matka, która żałowała, że wzorem swoich sióstr nie opuściła wsi. Ale w mieście czyhają rozmaite pułapki, praca nie jest lekka, bo co mogą robić dziewczyny bez wykształcenia? Miasto zmienia. Najstarsza z sióstr mimo tradycyjnego stroju, jaki nosi, mocno się wyemancypowała, ma swoje zdanie, potrafi się postawić mężczyznom, potrafi nazwać swoje potrzeby, domagać się ich spełnienia. Ale czy uda jej się wyjechać do ciotki do Ankary, o czym marzy? I czy tam na pewno czeka ją lepsze życie? Dotychczasowe doświadczenia sióstr są pesymistyczne. Trudno uciec od biedy, trudno uciec od patriarchalnego świata. Nie jest to historia pogodna. Przeciwnie, bardzo mroczna. Wiele tu tragedii. Na pewno nie każdemu spodoba się "Opowieść o trzech siostrach". Powolne tempo, gadanie, gadanie, gadanie. Ja uległam mrocznej, nieco baśniowej atmosferze tego filmu, na mnie zrobił wrażenie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Popularne posty
-
Zacznę od wyznania - literaturę latynoamerykańską znam bardzo słabo. A i to za dużo powiedziane, bliższe prawdy byłoby stwierdzenie, że właś...
-
Wspominałam już kiedyś w tych zapiskach, że w zasadzie nie czytam polskiej beletrystyki współczesnej. Pewnie to błąd, pewnie powinnam, wiem,...
-
Kiedy tylko dowiedziałam się, że ArtRage zamierza wydać powieść niemieckiego pisarza Waltera Kempowskiego "Wszystko na darmo" (20...
-
Nobel dla Olgi Tokarczuk sprawił, że sięgnęłam w czeluście mojego czytnika i wydobyłam z nich jej dwie książki, które tam od dawna leżały &...
-
Zachęcona bardzo pozytywnymi głosami sięgnęłam po kolejną autobiograficzną opowieść o doświadczeniach kobiety nietuzinkowej. Wybory wydawców...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz