Wydawnictwo Literackie co kilka miesięcy wydaje kolejną książkę Philipa Rotha, jednego z moich ulubionych pisarzy. Ledwie zdążyłam przeczytać "Wyszłam za komunistę" (WL 2015; przełożył Jacek Spólny), drugą część trylogii amerykańskiej, a już wyszła trzecia, "Ludzka skaza". Od razu kupiłam, a nuż Roth wreszcie dostanie Nobla, to wszyscy się rzucą, ale z lekturą trochę poczekam. Przecież nie samym Philipem Rothem człowiek żyje. (Wpis, jak często, trochę przeleżał. Roth Nobla nie dostał, Amos Oz też nie, ale za to noblistką została Swietłana Aleksijewicz. Też dobrze!) "Wyszłam za komunistę" to jednocześnie książka z cyklu o pisarzu Nathanie Zuckermanie. To on jest jednym narratorem. Ale mamy i drugiego, Murray'a Ringolda, przed wieloma laty uczył Nathana angielskiego. Bo ta powieść, tak jak pierwsza część trylogii, oparta jest na podobnej konstrukcji. Pisarz spotyka dziewięćdziesięcioletniego Murraya, a on opowiada mu historię swojego brata Iry Ringolda, którego Nathan w młodości znał bardzo dobrze. Ba, był pod jego wielkim wpływem, a Ira traktował go jak syna, którego nie miał. Jak zwykle u Rotha powieść ma dwie płaszczyzny. Jedna to barwna i bogata historia bohaterów, druga tło społeczne i polityczne. Tym razem pisarz cofa się do lat czterdziestych i pięćdziesiątych, oczywiście do swojego Newark.
Kim jest Ira? Człowiekiem z nizin społecznych, bestią, która walcząc ze swoją agresją, chroni się w ramionach pięknej, bogatej i popularnej aktorki, Evy Frame, ale przede wszystkim lewicowym celebrytą. Wcielając się w rolę Abrahama Lincolna występuje na związkowych wiecach, potem zostaje radiowym aktorem -amatorem, a wreszcie mężem Evy. Ira zaczynał od kopania rowów, imał się różnych prac, włóczył się po kraju, ukrywał, miał na sumieniu różne sprawy, walczył w czasie wojny i to właśnie wtedy spotkał ideowego działacza ruchu związkowego, który go ukształtował. Ale nie podążył jego drogą, nie pracował w fabryce, nie walczył, nie mieszkał w jakiejś zatęchłej norze, nie został wyrzucony z pracy za agitację, nie rozdawał ulotek. Wcielanie się w Lincolna, występy w radiu, a wreszcie małżeństwo z Evą przyniosły mu wygodne życie i popularność. Dlatego jego dawny mentor i towarzysz gardzi nim. Ira jest swego rodzaju dziwowiskiem, przecież nie pasuje do środowiska, w którym dzięki małżeństwu się obraca. Tolerują go ze względu na Evę, a on unosi się, prowokuje. Nie jest już prawdziwym komunistą, ale nigdy nie będzie, bo nie potrafi, być prawdziwym burżujem. Dlatego skazany czeka go klęska. Osobnym , ważnym pytaniem pozostaje, dlaczego bogata, piękna aktorka związała się z Irą? Odpowiedź znajdzie czytelnik w książce. Bo jest to też historia ich toksycznego małżeństwa, a właściwie trójkąta, bo kością niezgody jest córka Evy z drugiego małżeństwa. Poznajemy skomplikowane relację pomiędzy tą trójką, a przede wszystkim pomiędzy matką i córką. Eva Frame to pełnoprawna bohaterka powieści. Jej skomplikowane losy, historia kariery i kolejnych małżeństw stanowi jeden z wątków książki. Osobnym bohaterem, niby trochę w cieniu tamtych, pozostaje oczywiście Nathan Zuckerman. To opowieść o jego dojrzewaniu, o kształtowaniu się poglądów, o ludziach, którzy wywarli wpływ na jego młodość i przyszłość. Najpierw, zafascynowany Irą, towarzyszy mu na wiecach, pod jego wpływem tworzy słuchowiska radiowe o lewicowej tematyce, dostępuje zaszczytu i zostaje zaproszony na przyjęcie do Iry i jego żony, co niezwykle imponuje jego matce. Potem, w czasie studiów, o duszę Nathana walczy pewien profesor literatury. I jeszcze jedno spotkanie wywiera niezwykły wpływ na młodego Nathna Zuckermana. To wizyta u mentora Iry, związkowego działacza. Wyprawa na robotnicze przedmieścia Chicago robi na nim ogromne wrażenie. Podziwia swojego rozmówcę, jest gotów żyć tak jak on, poświęcić się związkowej agitacji.
Spotkania, wpływ innych na nasze życie to jeden z tematów powieści. Jakże często przypadek, który stawia na naszej drodze ważnych ludzi, decyduje o tym, kim będziemy i jak potoczą się nasze losy. Kim byśmy się stali, gdyby nie oni? I wreszcie warstwa najważniejsza, tło społeczne i polityczne. Roth sięga w swojej powieści do czasów, gdy w Stanach zapanowała antykomunistyczna histeria. Wszędzie tropiono komunistów, agentów, wrogów, spiski. Powstawały listy proskrypcyjne, a ofiarą padali nie tylko ci, na których rzucono podejrzenie, ale także ich krewni czy znajomi. Najciekawszy wydał mi się mechanizm niszczenia ludzi. Często za ideą kryły się niskie pobudki. Osobista zemsta, kariera, szantaż. Ten, kogo użyto jako narzędzia zbrodni, zanim się obejrzał, został wyrzucony na towarzyski śmietnik. Na ofiarę, szczególnie jeśli znana, rzucały się wygłodniałe media. Upadek człowieka stawał się rozrywką dla mas, rola mediów bardzo trafnie zostaje przyrównana do funkcji średniowiecznego pręgierza. Karę wymierza się publicznie ku uciesze pragnącej krwi gawiedzi. Moralna hańba jako rozrywka i igrzyska dla tłumów.
Powieść jest niezwykle bogata. Mnóstwo tu bohaterów, a pisarz pochyla się nad każdym, nawet tym epizodycznym. Historie takich postaci stanowią swoiste dygresje, mikroopowieści. Kto lubi i ceni Philipa Rotha, na pewno sięgnie po drugą część amerykańskiej trylogii, a potem po kolejną. Wszak ten cykl uważany jest za jego najważniejsze osiągnięcie. Przyznam się, że moje ulubione powieści "Duch wychodzi", inna książka z Zuckermanem, "Wzburzenie", no i kapitalny "Kompleks Portnoya". Co nie znaczy, że nie polecam i nie cenię "Amerykańskiej sielanki" i "Wyszłam za komunistę". A kto nie zna twórczości pisarza, niech wreszcie zacznie swoją z nim przygodę.