
Wydawało się, że "Podróżny" na zawsze zostanie zapomniany, kiedy cudownym zrządzeniem losu jego rękopis trafił do niemieckiego wydawcy, który między innymi specjalizuje w odkrywaniu zapomnianych książek. Dzięki temu w roku 2017 po raz pierwszy ukazał się w Niemczech. Powieść powstała w ciągu kilku miesięcy roku 1938 bezpośrednio po nocy kryształowej oraz pogromach Żydów w III Rzeszy i nawiązuje do tych tragicznych zdarzeń. Jej bohaterem jest bogaty kupiec Otto Silbermann. Z dnia na dzień staje się nikim, łowną zwierzyną, człowiekiem trędowatym. Od takich jak on, Żydów, wolą trzymać się z daleka nawet ci, którzy im współczują i nie zgadzają się z polityką i poglądami Hitlera. Wolą odwracać wzrok, udawać, że nie widzą, w najlepszym razie porozmawiają, wyrażą swój żal, oburzą się, zatroskają o jego przyszłość. Z tym chodziłeś do szkoły, z tamtym uczyłeś się fachu albo siedziałeś przy piwie. A teraz? A teraz jesteś dla nich morowym powietrzem. Łatwo potępić, ale kiedy rzetelnie spróbujemy zastanowić się nad pytaniem, co zrobilibyśmy w podobnej sytuacji, najuczciwszą odpowiedzią będzie - nie wiem. Nawet Silbermann zachowuje się podobnie wobec innych Żydów. On ma dobry wygląd, dlatego jest mu łatwiej, ale jak ognia unika towarzystwa ludzi o semickich rysach. Pan mnie kompromituje - powie do swojego znajomego, starego człowieka, który został sam i nie ma środków do życia. Oczywiście czuje się głupio, wyrzuca to sobie, ale strach jest większy. (...) między mną, a tymi innymi nie ma żadnej różnicy. Tymi innymi są w tym kontekście ci, którzy odwracają się od Żydów. Tak o sobie myśli Silbermann.
Otto Silbermann musi uciekać z własnego wygodnego mieszkania w Berlinie, odwraca się od niego wspólnik w interesach, człowiek, którego dotąd uważał za swojego przyjaciela, traci niemal cały majątek. Niepokoi się o los żony, która wprawdzie nie jest Żydówką, ale została sama w mieszkaniu, kiedy dobijali się do niego wściekli bojówkarze. Co zrobić? Nawet nie bardzo może zatrzymać się w hotelu czy pensjonacie. Dlaczego? Bo jest Żydem. Ma wprawdzie, jak wspomniałam, dobry wygląd, ale zdradza go nazwisko. Do tego dochodzi strach, że go znajdą, dopadną, pobiją, aresztują, a Silbermann boi się bólu. A kto się nie boi? Co mu pozostaje? Przemierza Niemcy wzdłuż i wszerz pociągami, w nich czuje się najbezpieczniej. Groza narasta, pętla coraz bardziej się zaciska, sytuacja bez wyjścia, matnia. Próby ratunku zawodzą. Czytelnik współodczuwa z Silbermannem, a przecież nie jest on jakimś specjalnie sympatycznym bohaterem. Na tym polega też między innymi mistrzostwo tej powieści.
Bohater żałuje, że nie posłuchał rad syna studiującego w Paryżu i nie wyjechał z kraju, kiedy było to jeszcze możliwe. Teraz zdobycie wizy jakiegokolwiek państwa graniczy z cudem. Wszyscy nie mogą przyjechać do Belgii! - usłyszy w pewnym momencie. Słowa te zostaną wypowiedziane grzecznie, uprzejmie, nawet ze współczuciem. Ale współczucie Silbermannowi nie wystarczy. Dlaczego nie starał się o wizę wcześniej, kiedy jej otrzymanie było jeszcze możliwe? Dlaczego wcześniej nie zlikwidował swoich interesów i nie próbował ułożyć sobie życia gdzieś indziej? Znowu oddam mu głos: Kto by pomyślał, że do czegoś takiego dojdzie? W środku Europy - w dwudziestym wieku! Te słowa napisał Boschwitz w roku 1938. Prawda, że brzmi znajomo? Nie pierwszy raz czytam coś, co jakoś rymuje się z naszymi czasami. A w ostatnim czasie zdarza mi się to po raz trzeci. Na koniec jeszcze jeden cytat. To głos znajomego Silbermanna, starszego człowieka znajdującego się w podobnym położeniu: (...) jak to dobrze, że jestem stary. Współczuję dzisiejszym młodym ludziom (...).
Namawiam do lektury "Podróżnika". Nie jest to wprawdzie powieść przyjemna, ale bardzo ważna i przejmująca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz