Odkąd przeprosiłam się ze współczesną polską beletrystyką, trochę nadrabiam zaległości, trochę gonię za ciekawymi nowościami. Sporo ostatnio debiutów, o których głośno, ale z debiutami różnie bywa, czasem dobrze odczekać i zobaczyć, jak przejdą próbę czasu. Właściwie sama nie wiem, dlaczego ostatecznie sięgnęłam po "Skoruń" Macieja Płazy (W.A.B. 2015), który ze swoją książką trafił do finału Nike. Wprawdzie jej nie dostał, za to sukces odniósł w Gdyni, gdzie został laureatem, no i zdobył też Nagrodę Kościelskich. Debiut prawdziwie imponujący. Byłam na spotkaniu z autorem, zadziałał impuls, kupiłam i bardzo szybko przeczytałam. Jednym tchem. Bez reszty porwał mnie świat wykreowany na kartach powieści (?), zbioru opowiadań (?). Chyba jednak powieści, bo chociaż każdy rozdział jest zamkniętą całością, to łączą je bohaterowie i narrator, a w kolejnych historiach można znaleźć nawiązania do poprzednich.
"Skoruń" to proza prowincjonalna, wiejska. Kto lubi Myśliwskiego, pewnie da się porwać Płazie. Narratorem i głównym bohaterem jego książki jest kilkunastoletni chłopak, jedynak, mieszkaniec nadwiślańskiej wsi pełnej sadów owocowych, gdzieś w okolicach Sandomierza. Napisałam kilkunastoletni, ale pewne tropy wskazują na to, że swoje opowieści snuje już jako dorosły. Stylizowany na wiejską gwarę język co i rusz ucieka w poetyckie rejony i zachwyca urodą, kunsztem. Z drugiej strony bywa po chłopacku i wiejsku dosadny, prostacki, mięsisty. Innym razem jednak nie przypomina języka kilkunastolatka, ucznia technikum. A i samoświadomość ma narrator często nie chłopacką, a dorosłą. Wprawdzie nie do końca rozumie swoje zachowanie, raczej pyta niż znajduje odpowiedzi, ale nastolatek nie wgłębia się w siebie tak, jak czyni to tytułowy skoruń. Opowieści nie są ułożone chronologicznie, niektóre sięgają wczesnego dzieciństwa, jak rozdział zatytułowany "Stary", który zaczyna się, kiedy bohater idzie po raz pierwszy do szkoły. Większość jednak to historie o dorastającym chłopaku. Skoruniu, takim wiejskim rozrabiace, leniu, ladaco, z którego nic dobrego pewnie nie wyrośnie, który przysparza zmartwień matce i złości porywczego ojca.
O czym są te osadzone w latach osiemdziesiątych zeszłego wieku historie? Po pierwsze o wsi, o miłości do ziemi, do rzeki, do przyrody, która jest piękna, ale i bezwzględna, co należy przyjąć z pokorą. O znoju pracy w gospodarstwie, gdzie harować muszą wszyscy. Nawet małe knypcie mają swoje obowiązki - bladym świtem, jeszcze przed szkołą, trzeba zaprowadzić krowę na pastwisko, a wieczorem zagnać do domu. Kilkunastolatek pracuje już w gospodarstwie na równi z dorosłymi - przy zbiorze owoców, przy opryskach i innych zajęciach. A jak robota pilna, to ma pierwszeństwo przed szkołą. Praca bywa nudna, pod wieczór nóg się nie czuje, czasem przychodzi ochota, aby urwać się gdzieś z kumplami, ale ile jest jednocześnie zachwytu dla drzew, dla owoców, dla krowy, którą ojciec sprzedał. Dla przyrody.
Inny temat "Skorunia" to rodzina. Można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że drugim bohaterem jest ojciec narratora, człowiek nietuzinkowy. Inżynier, sadownik, nauczyciel zawodu w pobliskim technikum, domorosły konstruktor maszyn, które mają ulżyć w ciężkiej gospodarskiej harówie, maszyn, których zazdrości cała wieś. Wybuchowy, narwany, uparty i mroczny, skonfliktowany z bratem. Zbawca świata. A to zbawianie tylko przysparza mu kłopotów, bo niepotrzebnie miesza się w nie swoje sprawy. Te nieswoje sprawy to także konspiracyjna działalność w pobliskiej fabryce, która zaprowadziła go w stanie wojennym do więzienia. Skrywa też jakieś tajemnice z przeszłości. Syn ma do niego stosunek ambiwalentny - podziwia, ale jednocześnie irytuje go ojcowski upór. Próbuje zrozumieć, przeniknąć i buntuje się, chce wybić się na niepodległość. Bardzo ciekaw jest, co stało się zarzewiem konfliktu ojca z bratem. Ale odkryć ich tajemnicę nie jest łatwo, bo nie wiadomo, kto mówi prawdę.
Wreszcie kolejnym tematem książki jest dorastanie. Strach o ojca, który nagle zniknął. Dlaczego? Czy umarł? Co to znaczy, że umarł? Doświadczenie śmierci. Zetknięcie ze starością, która przyciąga i odpycha jednocześnie. Konieczność zmierzenia się z wielkim poczuciem winy. Pierwsze rozczarowania i zawody. Próba zrozumienia, czym jest tęsknota i samotność. Odgrzebywanie rodzinnych tajemnic i odkrycie, że człowiek bywa bardzo skomplikowany. Bunt. Konieczność radzenia sobie z dorastającym ciałem i pierwsze erotyczne fascynacje. Krucha świadomość, że świat nie jest czarno-biały. Kłopoty z rozeznaniem się we własnych uczuciach, motywacjach, trudność zrozumienia siebie, swoich zachowań, reakcji, no i trudność zrozumienia drugiego człowieka.
Jest wreszcie w tej książce wiele niezapomnianych scen i opisów. Często trzymających w napięciu i fascynujących, chociaż tragicznych. Taka jest opowieść o wielkiej powodzi, taka jest fantasmagoryczna opowieść o niemieckich żołnierzach ścigających partyzantów. I wiele innych. Za gardło chwyta nieoczekiwane zakończenie.
Naprawdę świetna, piękna, mądra książka.