Ten film nieustannie balansuje na granicy realnego i onirycznego, tureckiego i uniwersalnego. Z jednej strony bohaterowie bardzo silnie umocowani zostali w realistycznym świecie. Kadir wraca do swojej dzielnicy, do brata i przyjaciół. Próbuje zorganizować sobie życie na nowo - urządza użyczone przez przyjaciół mieszkanie, spotyka się z bratem, martwi się o niego, pracuje, pisze raporty, chodzi na spotkania z tajniakami. Podobnie rzecz się ma z innymi bohaterami. Ahmeta, brata Kadira, rzuciła żona. Samotność stara się zagłuszyć, przygarniając psa. I tu już wkraczamy w świat, którego nie jesteśmy pewni. Często przyjdzie nam się gubić, nie zawsze wiadomo, co jest jawą, a co śni się bohaterom albo jest projekcją ich lęków, a może nawet obłędu. Czasami reżyser wyprowadza nas na manowce - dopiero po chwili orientujemy się, że scena z pozoru realistyczna to tylko senny majak. Pytań jest wiele. Dlaczego Ahmet przebudowuje swoje mieszkanie? Czy robi to, aby ukrywać psa, czy szykuje tajną skrytkę dla ludzi? Za co siedział w więzieniu Kadir? Czy za sprawy polityczne? Kim są bohaterowie - Turkami czy może Kurdami? W jakiej akcji bierze udział Kadir? Czy jest ofiarą tajnych służb? Czy po prostu wypełnia zadanie tak, jak potrafi? A może sprytnie wodzi policję za nos? Jakich dźwięków dochodzących z mieszkania przyjaciół nasłuchuje? Czy to dźwięki miłosnej rozkoszy? A może awantury? Albo odgłosy tajnych spotkań? Co stało się z Meral, którą wywoził z dzielnicy? I wreszcie scena ostatnia. Czy rozgrywa się w wyobraźni bohatera? Jest świadectwem jego poczucia winy wobec przyjaciół i brata?
Atmosfera gęstnieje i robi się coraz mroczniejsza. Nikt tu nikomu nie ufa. Brat boi się brata. Sąsiad sąsiada. Stale, jak mantra, wracają pewne sceny. Kadir kilkakrotnie kładzie się na podłodze, aby podsłuchiwać przyjaciół. Spełnia powierzone mu zadanie? Robi to powodowany ciekawością? Ekscytacją? Zazdrością? Wielokrotnie dobija się do domu brata. Nasłuchuje. Gubi się w domysłach. (Czy to nie echa dość powszechnej wśród Turków wiary w istnienie jakiegoś głębokiego państwa?) A za drzwiami chowa się przestraszony Ahmet, który chroni przygarniętego psa. A jego lęk o psa? Czy to paranoja przestraszonego, nieufającemu nikomu człowieka, czy uzasadniona obawa? Nie znam na tyle realiów tureckich, aby jednoznacznie rozstrzygnąć te wątpliwości. Czy rzeczywiście Ahmet nie mógłby zachować zwierzaka? Te nieporozumienia, wzajemne podejrzenia doprowadzą w końcu do tragedii. I znowu reżyser sprowadza nas na ziemię, z onirycznego świata wracamy do realnego.
Atmosferę obłędu i dokonującej się na naszych oczach apokalipsy potęguje sceneria. Okropne, brudne, zabłocone, byle jakie obrzeża wielkiego miasta. Chociaż to Turcja, chyba ani razu na ekranie nie pojawiło się słońce. Jest szaro, pochmurno, czasem pada śnieg. Wiele scen rozgrywa się nocą albo w jakichś zrujnowanych, opuszczonych pomieszczeniach. Płoną śmietniki, wybuchają bomby, słychać policyjne syreny, ulice co rusz przecinają policyjne blokady, ludzie są kontrolowani i zatrzymywani, z telewizora dobiegają komunikaty o kolejnych terrorystycznych zamachach. Które zagrożenie jest prawdziwe, a które wyimaginowane? Czy śmietniki podpalili chuligani? A może to akt terroru? A może ta scena rozgrywa się tylko w obłąkanej wyobraźni Kadira? Paranoi ulegają nie tylko bohaterowie, ale i władze. Nakręca się spirala podejrzeń, strachu, zagrożenia, nieufności i podejrzliwości. Nawet prace wykonywane przez Kadira i Ahmeta, są okropne. Jeden zbiera i segreguje śmieci, drugi odławia bezpańskie psy, które są plagą Stambułu. Ahmet z jednej strony przygarnia psa, z drugiej potrafi być dla niego okrutny. Oglądamy jakiś potworny świat, gdzie wszystkie wartości zostały zachwiane. Kontrastuje z tym spokojna, szlachetna twarz Kadira. Naiwnego? Gamoniowatego? Dobrego? Przebiegłego?
Niby to Turcja i Stambuł, ale dzięki licznym niedopowiedzeniom historia staje się uniwersalna. Mogłaby równie dobrze rozgrywać się na obrzeżach innego wielkiego miasta, gdzieś w Ameryce Południowej, na Bliskim Wschodzie, w Azji, a może nawet w Europie. Film staje się metaforą ogarniętego szaleństwem podejrzliwości i strachu świata. Ale czasem, bardzo dyskretnie, reżyser łamie ton opowieści groteską. Tajne służby bywają głupie (Jak mogą wobec tego zapobiec terrorystycznym atakom?), groźny przestępca okazuje się zaszczutym, niewinnym człowiekiem, gdzieś w tle telewizja podgrzewa podejrzenia, że zabijane bezpańskie psy są nielegalnie sprzedawane na mięso, a szef myli sprawy i pracowników, ale od czego ma usłużnego sekretarza.