"Dzika grusza"

Od dawna czekałam na najnowszy film tureckiego reżysera Nuriego Bilge Ceylana, jednego z tych, których filmy oglądam zawsze. Kto zachwycił się jego poprzednimi obrazami, zwłaszcza "Pewnego razu w Anatolii" i "Zimowym snem", ten na pewno tak jak ja w ciemno wybierze się do kina na "Dziką gruszę". A pozostali? No cóż dla nich ten film będzie wielkim wyzwaniem - ponad trzy godziny snucia się i gadania, jak powiedzą złośliwi. A jeszcze bardziej złośliwi dodadzą, że gadania o niczym. Do tego mieszanie realizmu ze scenami onirycznymi też może zdezorientować i zirytować niejednego widza. Nie mam złudzeń - na seansie, na który poszłam, było kilka osób, a dwie wyszły godzinę przed końcem. No nie jest to kino dla każdego. Ja należę do tych, którym "Dzika grusza" bardzo się podobała, a uczciwie przyznam, że głosy recenzentów są różne - od zachwytów do rozczarowania. Najwyżej w dorobku tureckiego reżysera cenię "Pewnego razu w Anatolii", który chcę zobaczyć jeszcze raz - nagrany czeka na spokojny moment - a "Dziką gruszę" stawiam na drugim miejscu razem z "Zimowym snem".


Głównym bohaterem filmu jest Sinan, który właśnie ukończył studia nauczycielskie i wraca z miasta, gdzie studiował, do swojej znacznie mniejszej miejscowości. Nie bardzo wie, co ma z sobą zrobić. Najchętniej uciekłby z prowincji, ale na razie jest w zawieszeniu. Czeka na egzamin, który pozwoli mu wykonywać zawód nauczyciela. Od tego, jak go zda, zależy, gdzie będzie uczył. Czy zostanie zesłany na wschód, czy dostanie pracę w bardziej cywilizowanym i bezpiecznym miejscu. Jeśli się nie powiedzie, może pójdzie do wojska albo zatrudni się w policji, gdzie dobrze płacą? Ale naprawdę ma inne marzenie - napisał książkę, którą bardzo chciałby wydać i w różny sposób szuka na to pieniędzy. Póki co zawieszony pomiędzy codziennością a marzeniami snuje się, gada i dużo czyta. Od czasu do czasu jedzie z ojcem, albo sam, na wieś, gdzie mieszkają jego dziadkowie i gdzie jego ojciec chciałby osiąść na emeryturze.

O czym są te rozmowy, które toczy Sinan z rodzicami, dziadkami, koleżanką ze szkoły, z kolegami, ze znanym pisarzem, którego spotka w księgarni, z potencjalnymi sponsorami jego książki? O sprawach błahych i ważnych. W żadnym razie nie nazwałabym ich rozmowami o niczym. O planach na przyszłość, o twórczości, o religii, o wyborach, jakich dokonali rodzice, o tym, co w życiu ważne. Trzeba ich po prostu wysłuchać, streścić nie sposób, no i przecież nie o to chodzi.


Bardzo istotną postacią jest ojciec Sinana, nauczyciel zbliżający się do emerytury, który przez swoją beztroskę wpędził rodzinę w niezłe tarapaty. To dziwak i oryginał, uparty i dość nieodpowiedzialny, ale prawie zawsze z uśmiechem na ustach. Takie podejście do życia budzi irytację, ale jednocześnie trudno dziwić się żonie, która kiedyś się nim zachwyciła i wyszła za niego za mąż, mimo że rodzina patrzyła na takiego kandydata krzywo.  Wielką zaletą filmu Ceylana jest właśnie niejednoznaczność tego bohatera. Rodzinna legenda głosi, że wszystko dlatego, bo gdy był niemowlęciem oblazły go mrówki i chociaż na szczęście nie zrobiły mu krzywdy, to długo jeszcze wychodziły z jego uszu i nosa. 

Sinan lokuje się w opozycji do ojca, irytują go jego decyzje, wybory, postępowanie, wydaje mu się, że jest inny, lepszy, ale czy rzeczywiście? Czy marzenie o zostaniu pisarzem można postawić wyżej niż marzenie o zamieszkaniu na wsi i hodowaniu owiec? Czy sposób, w jaki zdobył pieniądze na wydanie książki, nie sprawia, że w gruncie rzeczy jest do swojego ojca bardzo podobny? A może nawet gorszy? I ile warta jest taka książka? Wydać to jedno, a odnieść sukces to drugie. A jednak ostatnia ważna rozmowa tego filmu, ojca z synem, jest budująca i niesie ukojenie. 


Mimo całej melancholii, mimo nawiązań do Czechowa, jakich doszukują się krytycy - marzenie o ucieczce z prowincji - nie ma w "Dzikiej gruszy" beznadziei i marazmu ani rozpaczy za straconymi szansami i utraconymi złudzeniami jak w "Zimowym śnie". Może dlatego, że wieś, do której ciągną Sinan i jego ojciec, pokazywana jest pięknie niezależnie od zmieniających się pór roku. Nawet miasteczko, gdzie mieszkają, mimo oczywistej szpetoty, ma w sobie coś sympatycznego. Ale przede wszystkim dlatego, że bohaterami "Dzikiej gruszy" są outsiderzy, którzy szukają swojej drogi i potrafią dostrzec wartość w sprawach drobnych, codziennych, a porażki ich nie załamują. Przeciwnie, są impulsem do dalszych poszukiwań. Na pewno taki jest ojciec. Czy Sinan, jak się wydaje, podąży jego drogą, czy może będzie jednak szukał nieosiągalnego, tego oczywiście nie możemy być pewni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty