Z twórczością Wiesława Myśliwskiego długo było mi nie po drodze.
Chociaż chociaż niezwykle ceniła go i lubiła bliska mi osoba, chociaż dostawał nagrody (dwa razy Nike), dla mnie była to literatura wiejska, a więc nudna, nie moja. Co mnie to obchodzi? Tak wtedy myślałam. Dopiero koleżanka z pracy, która zachwycała się "Traktatem o łuskaniu fasoli", weszła mi nieświadomie na ambicję. Jakoś nie podejrzewałam jej o takie lektury. Jak to tak - ona może, a ja nie? Dziś mi głupio, że w ten sposób o niej pomyślałam. Głupio mi też, że tak późno sięgnęłam po prozę Myśliwskiego. Teraz to jeden z moich ulubionych pisarzy. Po lekturze "Traktatu" (pożyczyłam od rzeczonej koleżanki) przyszły kolejne - "Widnokrąg", "Kamień na kamieniu", na końcu "Ucho igielne". Teraz pod wpływem tekstów, jakie ukazują się z okazji dziewięćdziesiątych urodzin pisarza, postanowiłam sięgnąć po jego debiut, który od dawna mam w czytniku. "Nagi sad" (Znak 2011; wydanie najnowsze 2020).Jeśli zna się inne książki pisarza, od razu dostrzeże się wszystkie nitki łączące tę debiutancką powieść z kolejnymi, ale widać też różnice. Najpierw to, co łączy. A więc bohater-narrator. Urodzony na wsi spoglądający na swoje życie z perspektywy człowieka dojrzałego, żeby nie powiedzieć starego. Niezależnie od swojego wykształcenia skłonny do refleksji, zadumy nad światem i życiem, filozoficznych rozważań. Szeroko pojęty temat - oczywiście wieś i ludzki los. Luźna struktura opowieści - każdy rozdział stanowi osobną całość, ale jednocześnie wszystkie łączą się ze sobą. Charakterystyczna dla Myśliwskiego jest szkatułkowa konstrukcja rozdziałów - narrator wychodzi od czegoś, aby po jakimś czasie zacząć snuć inną opowieść, często będącą retrospekcją. No i przede wszystkim język, prawdziwe mistrzostwo. Gęsty, obrazowy, nasycony metaforami, miejscami stylizowany na gwarę. Bywa, że trzeba czytać uważnie, wrócić do jakiegoś fragmentu, szczególnie w partiach refleksyjnych, filozoficznych. Ale jest też pewna różnica między debiutem, a późniejszą twórczością Myśliwskiego. "Nagi sad" jest krótki, niecałe dwieście stron. To niewiele wobec późniejszych powieści pisarza, które, począwszy od trzeciej w kolejności, "Kamienia na kamieniu", liczą sobie ponad pięćset stron każda. Dlatego czytając debiutancką książkę pisarza, miałam wrażenie większej koncentracji. Nie ma tu tak charakterystycznej dla jego późniejszej prozy rozbuchanej narracji - opowieści, anegdot, wielości barwnych, nietuzinkowych bohaterów. I przyznam, że tego mi zabrakło. Czytelniczego fanu, przyjemności, jaką daje barwna opowieść. Dlatego dobrze się stało, że moją przygodę z Myśliwskim zaczęłam od tych opasłych tomów.
W "Nagim sadzie" postaci jest zaledwie kilka. Nawet historia głównych bohaterów, ojca i syna, nie została jakoś dokładnie rozpisana. Nie poznamy ich losów ze szczegółami. Podobnie jest ze światem, jaki ich otacza. Wiemy, że to wieś, że gdzieś jest miasto, w którym do szkoły chodził syn, jest dwór, który potem został rozparcelowany. Wojnę zaledwie się wspomina, inaczej niż w późniejszych powieściach, gdzie staje się źródłem ważnych doświadczeń dla bohaterów. A więc domyślamy się, że narrator skończył szkołę jeszcze przed wojną, bo ojciec, który przywozi go do domu, aby uczcić to ważne zdarzenie, pożycza konia od dziedziczki. Potem był wiejskim nauczycielem i tak przepędził życie, które podsumowuje. Jego świat niewiele się zmienia mimo dziejowych burz - wojny, zmiany ustroju, co zaznaczone zostało w książce rozparcelowaniem dworskiej ziemi i rozgrabieniem dworu. On wziął tylko książki. Bardziej z poczucia, że tego się wszyscy po nim spodziewają, niż z prawdziwej chęci. Bo choć dla ojca jest przedmiotem dumy, przecież dzięki jego uporowi skończył szkołę i w rodzinnej wsi uchodzi za człowieka wykształconego, to sam nie uważa swojego życia za wielki sukces. Ma świadomość niedostatków, powierzchowności wykształcenia. Może dlatego wrócił na wieś, a nie jak bohaterowie "Widnokręgu" czy "Ucha igielnego", którzy zdobywszy prawdziwe wykształcenie, zostali w mieście.
Jednak najważniejszy temat "Nagiego sadu" to więź łącząca ojca i syna. O tym jest ta powieść. Obaj są dla siebie najważniejsi, cicha matka pozostaje gdzieś w cieniu. Nawet kiedy umiera, dzieje się to w sposób niemal niezauważalny. Jakby wyszła do swoich codziennych zajęć i zaraz miała wrócić. Życie ojca zaczęło się naprawdę, kiedy dowiedział się, że wkrótce będzie miał dziecko. Potem z charakterystycznym dla siebie uporem walczył o jego zdrowie, wykształcenie, a wreszcie odpowiednie uczczenie jego powrotu do domu, na wieś. Nie jest to bliskość wylewna, nie wyraża się w słowach, ale w stałym poszukiwaniu siebie. Takim symbolicznym miejscem, w którym najpierw ojciec szuka chowającego się na drzewie syna, a po latach syn będzie szukał ojca powoli osuwającego się w demencję, jest właśnie ów tytułowy nagi sad. Sad niewielki, w którym trudno się zgubić, a jednak obaj muszą się w nim stale na nowo szukać. Podskórnym pytanie, jakie odczytuję w tej powieści, brzmi, czy syn sprostał oczekiwaniom ojca. Czy go nie zawiódł? Może gdyby był równie jak on uparty, zostałby w mieście? Ale czy każdy musi?
"Nagi sad" na pewno nie jest moją ulubioną książką Myśliwskiego, ale cieszę się, że mogłam ją przeczytać. To prawdziwa przyjemność ponownie spotkać się z prozą pisarza. Jeśli ktoś nie zna dotąd jego twórczości, niech zacznie od "Widnokręgu", potem w dowolnej kolejności "Traktat o łuskaniu fasoli" i "Kamień na kamieniu" (to moje top trzy), a później kolejne. Przede mną jeszcze "Ostatnie rozdanie" i "Pałac".
Ta książka Pana Myśliwskiego jeszcze przede mną, ale kiedyś na pewno ją przeczytam.
OdpowiedzUsuń