Remigiusz Grzela "Z kim tak ci będzie źle jak ze mną. Historia Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata"

Trwa sezon na biografie. Mam wrażenie, że ostatnio czytam ich

znacznie więcej niż kiedyś, a może tylko tak mi się wydaje. Pola Nireńska, Kornel Filipowicz, Anna Kowalska, Zuzanna Ginczanka, Adam Mickiewicz - to kilka ostatnich miesięcy. A wcześniej Maria Jarema, o której nie mogę zapomnieć (i o niej, i o książce Agnieszki Daukszy). A w czytniku czekają Hłasko, Wyspiański, siostry Pareńskie, Tuwim (kupiony dawno temu). Dzisiaj będzie o biografii nietypowej, bo to historia legendarnej pary - Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata - opowiedziana przez Remigiusza Grzelę w książce "Z kim tak ci będzie źle jak ze mną. Historia Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata" (Otwarte 2020). 

Bardzo się cieszę, że pod wpływem impulsu zdecydowałam się po nią sięgnąć. Okazuje się, że poza paroma oczywistościami niewiele o bohaterach tej biografii wiedziałam. I chociaż czyta się tę opowieść bardzo gładko (trudno się od niej oderwać), to historia ich obojga jest smutna, a nawet przejmująca, a ja nie bardzo zdawałam sobie z tego sprawę. Myślałam o nich zawsze jak o barwnej parze żyjącej w otwartym związku, prowadzącej dość swobodne życie, otoczonej towarzystwem artystów. Ona aktorka i piosenkarka, gwiazda Kabaretu Starszych Panów, skandalistka, epatująca seksapilem. On pisarz i scenarzysta, kiedyś bardzo popularny. Czytałam jego "Jezioro Bodeńskie", "Disneyland", później "Pożegnania" i oglądałam ekranizacje tych książek. Nie powiem, abym wiele pamiętała. Tymczasem to zaledwie wycinek ich życia, ten najszczęśliwszy, a i on nie był wolny od zgrzytów, nieprzyjemności, kontrowersji.

Co jest tak bardzo przejmujące w ich historii? Można powiedzieć, że im dalej w życie, tym trudniej i ciemniej. On został zniszczony przez komunistyczny reżim. Od czasu podpisania w 1976 roku listu przeciwko zmianom w Konstytucji był inwigilowany. Ale katastrofą okazała się kolaudacja filmu "Dworzec w Monachium" w reżyserii Ewy Kruk z ich wspólnym scenariuszem, ekranizacja jego opowiadania. Zarzucono mu antypolską postawę i objęto całkowitym zakazem druku. To był dla Dygata cios i wyrok. Nie tylko pozbawiono go źródła utrzymania, ale odebrano mu to, co dla niego najważniejsze - bez pisania nie istniał. Wiele osób jest przekonanych, że ta historia przyczyniła się do jego śmierci. A ona, Kalina Jędrusik? Jej historia wydała mi się jeszcze bardziej tragiczna. Już wcześniej musiała przejąć na siebie ciężar utrzymania ich obojga i domu na Żoliborzu. Jeździła w trasy na składankowe koncerty, czego nienawidziła i co odbijało się na jej zdrowiu. Ciężka astma rujnowała jej organizm, także głos, i urodę. Niegdyś piękna kobieta, symbol seksu, nie potrafiła pogodzić się z tym, że tyła, że nie wyglądała jak dawniej. Stała się ofiarą swojego wizerunku z czasów największej popularności, a przecież wszyscy, którzy ją znali, podkreślają, że była inteligentna i błyskotliwa. Dorównywała Dygatowi. Po jego śmierci czuła się bardzo samotna, chociaż wiązała się z mężczyznami i to młodszymi od siebie. Choroba postępowała, nadal musiała chałturzyć, aby zarabiać. No i jej talent nie został w pełni wykorzystany. W powszechnej pamięci pozostały piosenki, szczególnie te z Kabaretu Starszych Panów, trochę filmowych ról, raczej z czasów młodości, w tym pamiętna Lucy Zuckerowa w ekranizacji "Ziemi obiecanej" w reżyserii Andrzeja Wajdy. Teatralne, jako że z natury swojej ulotne, tym bardziej zostały zapomniane. Paradoksem jest, że to, co tak bardzo fascynowało - sposób bycia i wygląd Kaliny - zyskiwało jej fanów, ale z drugiej strony wrogów, bo w siermiężnym PRL-u uważana była przez wielu za wulgarną. To też ograniczyło jej karierę, obrosło plotkami.

Remigiusz Grzela mimo niewątpliwej sympatii, jaką darzy swoich bohaterów, potrafi spojrzeć na nich krytycznie. Nie ucieka od  kontrowersji. Dygatowi zarzuca zły stosunek do córki z pierwszego małżeństwa, Magdy, negatywny wpływ na karierę Kaliny Jędrusik, której narzucił rolę polskiej Merlin Monroe, co w rezultacie odbiło się na jej drodze zawodowej. Obarcza go też winą za ingerowanie w jej aktorskie wybory, które znacznie ograniczyły jej emploi i w rezultacie przyczyniły się do tego, że dokonania aktorskie Kaliny Jędrusik z czasem się rozmyły. Ale naprawdę nie potrafi mu wybaczyć tego, jak się zachował, kiedy zaraz po narodzinach zmarło ich dziecko.

Książka Remigiusza Grzeli to połączenie portretu legendarnej, niezwykle barwnej pary, która mimo że żyła w związku otwartym, to związana była silną więzią, z czasem może bardziej przyjacielską niż miłosną. Oglądamy ich przez pryzmat opowieści ludzi, którzy ich znali - rodziny, przyjaciół, znajomych. Taka jest głównie część pierwsza, trochę plotkarska, ale trudno od plotki uciec w wypadku pary, która stała się legendą. Części drugiej i trzeciej znacznie bliżej do regularnej biografii. A nie tylko ich życie było barwne i interesujące, także historie rodzin, z których się wywodzili, są niezwykle ciekawe. Autor mocno się w nie wgłębia. Muszę przyznać, że czasem wirowało mi w głowie od nadmiaru faktów i osób. Ale rozumiem, że trudno było się oprzeć pokusie, aby nie opowiedzieć tak niezwykłych, że aż nieprawdopodobnych, losów. Jeśli coś mi przeszkadzało to wcielanie się w rolę bohaterów tej opowieści - wymyślone monologi wewnętrzne, rozmowy. Mnie wydały się manieryczne. Więcej tego w części pierwszej. Przeszkadzają tym bardziej, że pojawiają się od przypadku do przypadku, brak w tym zamyśle konsekwencji, jakby autor zapomniał, że miały stać się częścią opowieści. Może i dobrze, że nie ma ich więcej, bo, jak pisałam, mnie drażniły. Poza tym książka bardzo ciekawa, odkrywanie nieznanego. No i nie należy zapominać, że to także portret tamtej epoki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty