Po lekturze debiutanckiej powieści nigeryjskiego pisarza Chigozie
Od razu napiszę, że, podobnie jak "Rybacy", nie jest to rzecz ani lekka, ani optymistyczna. Mimo to akcja wciąga, a im dalej, tym trudniej było mi książkę odkładać, tak bardzo zżerała mnie ciekawość, jak potoczą się losy głównego bohatera, dwudziestokilkuletniego Chinonso. Akcja powieści rozgrywa się w pierwszej dekadzie naszego wieku głównie w Nigerii, a częściowo po tureckiej stronie Cypru. Chinonso jest sierotą - matka zmarła po urodzeniu jego siostry. Ojciec nigdy nie podźwignął się po jej stracie, ostateczny cios zadała mu córka, uciekając z domu, aby związać się ze starszym mężczyzną. Kilka miesięcy później zmarł. Chinonso jest hodowcą drobiu. Kury i koguty to jego wielka miłość i pasja. Wszystko zaczęło się od białego gąsiątka, którym się zaopiekował, kiedy ojciec upolował jego matkę. Ale mimo że był do niego bardzo przywiązany, śmiało można powiedzieć, że je kochał, to historia gąsiątka, z różnych powodów, nie potoczyła się szczęśliwie.
Być może Chinonso byłby do końca życia szczęśliwym hodowcą drobiu, gdyby na jego drodze nie stanęła Ndali, której uratował życie. Miłość rodząca się między nimi napotyka na przeszkodę. Dzieli ich przepaść majątkowa, ona pochodzi z bardzo bogatej rodziny, i przede wszystkim status społeczny. Ndali studiuje, Chinonso skończył ledwie szkołę średnią. I ten fakt jest dla jej rodziców i brata barierą nie do pokonania. Spotykają go z ich strony jawna niechęć i wyrafinowane szykany. Znienawidzony, pogardzany, poniżony postanawia zdobyć wykształcenie, bo wydaje mu się, że to jedyna droga, aby skruszyć niechęć jej rodziny i na nią zasłużyć. Aby swoje plany zrealizować, gotów jest na największą ofiarę - sprzedaje dom rodzinny i fermę drobiu, aby zdobyć pieniądze na studia na Cyprze. Omamiony przez szkolnego kolegę, naiwny, łatwowierny decyduje się na taki krok, nie sprawdziwszy niczego. Kiedy przybędzie na miejsce, okaże się, że został oszukany.
Od razu uprzedzam, że nie zdradzam nic ponad to, czego można dowiedzieć się z informacji od wydawcy. Poza tym po pierwsze to dopiero początek tego, co czeka go dalej, a po drugie w tej powieści nie tylko akcja się liczy. Tak jak w "Rybakach" ważny jest niezwykle głęboki i wielowymiarowy portret głównego bohatera. Czytelnik śledzi jego emocje, przeżycia wewnętrzne, poznaje motywacje. Przygląda się splotowi sprzecznych uczuć, które nim targają, i mrocznym zakamarkom jego duszy. Wybudzony przez miłość z letargu, w jakim pogrążył się po śmierci ojca, podlega skrajnym emocjom. Jeśli kocha, to do szaleństwa, miłością wielką, na całe życie. Jeśli cierpi, to też gwałtownie. Zraniony, nienawidzi i jest gotów mścić się. Dobro i zło ścierają się w jego duszy i toczą nieustanną walkę. Poniżony, oszukany wstydzi się przyznać do porażki, nie ma odwagi powiedzieć prawdy. Być może, gdyby się na to zdobył, jego historia potoczyłaby się inaczej.
"Orkiestra bezbronnych" ma wiele wymiarów. Przede wszystkim jest to powieść o wielkim cierpieniu i wielkiej miłości, która z czasem przeradza się w obsesję. Autor nawiązuje do mitu o Odyseuszu, na którego czekała wierna Penelopa, wbrew wszystkiemu i wszystkim wierząc, że jej mąż wróci. Czy Ndali też będzie czekać na Chinonso? Pojawia się szereg pytań. Ile można poświęcić dla kogoś? Czy w zamian mamy prawo oczekiwać takiego samego poświęcenia? Co sprawia, że człowiek nie potrafi się podnieść z upadku, rozpocząć życia na nowo, mimo że ma na to szansę? Jest to też opowieść o wybaczeniu, stracie, wielkim cierpieniu, zemście i wreszcie o roli przypadku w życiu. Gdyby Chinonso nie przejeżdżał tego wieczoru przez most, nie spotkałby Ndali. Na Cyprze też nieszczęśliwy splot okoliczności zdecydował o jego losie.
Bardzo ważny jest również wymiar społeczny tej książki i tło obyczajowe. O różnicach klasowych już wspominałam, ale równie istotny jest wątek podróży do Europy. Chinonso naiwnie wierzy, że studia na Cyprze będą początkiem świetlanej przyszłości. Nie jest jedyny. Już w podróży dowiaduje się od tych, którzy studiują dłużej, że rzeczywistość nie jest tak różowa, jak malują ją rekruterzy pragnący zwabić jak najwięcej studentów. Mimo że tych z Afryki jest w tureckiej części Cypru sporo, stykają się z niechęcią i przejawami rasizmu ze strony miejscowych. Poza uczelnią trudno się porozumieć nawet na poziomie języka, bo mieszkańcy niekoniecznie znają angielski. Barierą są obyczaje i zupełnie inny świat. Dla Chinonso to pierwszy wyjazd z kraju i do Europy. Gdzieś pojawia się pytanie, jak poradziłby sobie na studiach, skoro jego angielski nie jest najlepszy, a wiedza zdobyta w szkole też chyba pozostawia sporo do życzenia? I ile warte jest takie wykształcenie?
Powieść ma jeszcze jeden wymiar - autor sięga do mitologii i wierzeń ludu Igbo. Narratorem jest Chi, opiekuńczy duch, który towarzyszy człowiekowi od momentu poczęcia do śmierci. Może starać się wpłynąć na zachowanie i decyzje swojego gospodarza, jak nazywa człowieka, którym się opiekuje, ale on nie musi go słuchać, bo ma wolną wolę. Zresztą Chi mimo że chce jak najlepiej, nie jest nieomylny - nie zna przyszłości i nie wie wszystkiego, chociaż może opuścić na chwilę ciało swojego gospodarza. Dzięki temu, że Chi wcześniej opiekował się przodkami Chinonso, jego jednostkowa historia zostaje wpleciona w historię ludzkości, staje się uniwersalna i zyskuje walor przypowieści. Także dzięki językowej manierze, jaką jest opowiadana. Chigozie Obioma eksponuje ciemną stronę historii. Chinonso nie jest pierwszym, który cierpi, ani na pewno nie ostatnim. Wśród jego przodków byli na przykład niewolnik pracujący na amerykańskiej plantacji i żołnierz, który walczył w wojnie domowej o Biafrę. Tytułowa orkiestra bezbronnych to lament i cierpienie ubogich, poniżonych, tych z nizin społecznych.
Dołączył do wielu innych, oszukanych i ograbionych (...) Do tych, którzy byli zakuwani w kajdany i bici, których ziemie plądrowano, a kultury niszczono, uciszanych, gwałconych, upokarzanych i zabijanych. Byli maluczkimi tego świata i nie mieli innego wyjścia, jak tylko przyłączyć się do powszechnej orkiestry, w której pozostaje jedynie płakac i zawodzić.
Tak jak kury Chinonso żyją w ciągłym strachu przed atakiem jastrzębia, tak ludzie też wystawieni zostają na rozmaite ciosy i są wobec nich bezradni i bezbronni. Życie człowieka również podszyte jest nieustannym lękiem i strachem. To nie jedyna metafora, jaka pojawia się w powieści.
Chociaż proza Chigozie Obiomy jest pesymistyczna, nie inaczej było w "Rybakach", to naprawdę warto się z nią zmierzyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz