Miałam się wybrać na inny film, a "Planu Maggie" zupełnie nie brałam pod uwagę, ponieważ reklamowano go jako komedię romantyczną. W głowie, jak często, namieszali mi dyskutanci Tygodnika Kulturalnego. Okazało się, że to wcale nie komedia romantyczna, że film z ducha allenowski (z czasów, kiedy Woody Allen był starym, dobrym Woodym Allenem), że gadany, że inteligentny i przede wszystkim pogodny. A ponieważ kocham starego, dobrego Woody Allena, nie odstraszają mnie filmy gadane, lubię kino inteligentne (kto się przyzna, że nie lubi) i jak kania dżdżu łaknę czegoś pogodnego w tych niepogodnych czasach, zmieniłam plany i poszłam obejrzeć "Plan Maggie".
Przyznaję, że to przyjemny, fajnie się oglądający film na poziomie. Taki z gatunku miłych dla oka, bo to i Nowy Jork ładnie filmowany, i zabawne, przytulne wnętrza, i kolorowi bohaterowie. Inteligentnie, błyskotliwie śmieszny, skłaniający nie do rechotu, a do uśmiechu. Z przyjemnością ogląda się aktorów, szczególnie zimną, wyniosłą, złośliwą Julianne Moore, zabawną, kolorową, nieco zakręconą Gretę Gerwig, która bardzo przypomina tu bohaterkę, jaką grała we "Frances Ha". No i oczywiście nie mogę pominąć egocentrycznego, inteligencko rozmemłanego Ethana Hawke'a w roli faceta, z powodu którego całe to zamieszanie. Wiele tu smakowitych scen, czasem chyba będących aluzjami do innych filmów (przynajmniej ja miałam takie skojarzenie, może niesłuszne). A, i jeszcze jedno - akcja nawiązuje do "Snu nocy letniej" Szekspira.
A na koniec łyżka dziegciu. Po pierwsze "Planowi Maggie" daleko jednak do Woody Allena z czasów jego świetności. Ale to zarzut mniej istotny, bo przecież nie byłam tak naiwna, żeby sądzić, że ta sztuka komuś się udała. Po drugie, i to pretensja poważniejsza, uważam, że przeszarżowano - zbyt dużo tu dialogów wyrafinowanie, a właściwie na siłę, śmiesznych, będących kpiną z pseudo naukowego i pseudo artystycznego bełkotu. Właściwie bohaterowie rzadko rozmawiają normalnie. Po jakimś czasie to zaczyna nużyć, bo w końcu ile można! A i śmieszne być przestaje.
Cóż, bądźmy szczerzy, "Plan Maggie" to miła zapchajdziura w oczekiwaniu na prawdziwe rarytasy, "Ostatnią rodzinę", która rozbiła bank z nagrodami w Gdyni, i "Wołyń" Smarzowskiego. Ja nie mogę się doczekać. Na szczęście oba filmy tuż, tuż.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz