Magdalena Parys "Książę"

Skoro powiedziało się a i b, trzeba w końcu powiedzieć c. A okazja

ku temu nadarzyła się właśnie teraz. Chodzi o Trylogię berlińską Magdaleny Parys. Jakiś czas temu przeczytałam "Tunel", potem "Magika", a teraz przyszedł czas na "Księcia" (Agora 2020). Dlaczego teraz? Bo ta  powieść doskonale rymuje się z wydarzeniami, jakie niedawno rozegrały się w Niemczech. Chodzi o udaremnioną próbę puczu zorganizowaną przez ekstremistyczną organizację, na której czele stał człowiek mianujący się księciem Heinrichem XIII. Część naszych mediów podeszła do nich lekko, bo rzeczywiście wydają się absurdalne i komiczne, ale niektórzy komentatorzy uważają, że sprawie należy się przyglądać. Kilka dni później wysłuchałam wywiadu z Magdaleną Parys na temat tych wydarzeń. Ta rozmowa plus okres świąteczny - nie było lepszego momentu, aby domknąć cykl, a właściwie to, co do tej pory wyszło, bo pisarka pracuje właśnie nad częścią kolejną.

W jaki sposób "Książę" łączy się z wydarzeniami, o których wspomniałam? Dokładnie w taki - powieść Magdaleny Parys w sensacyjnej formie opowiada o podobnych wydarzeniach. Podpalenie osiedla zamieszkanego przez imigrantów, porwanie żony polityka, okrutne zabójstwa księży. Za tym wszystkim stoi właśnie taka  ekstremistyczna organizacja, którą kieruje tytułowy Książę. 

Magdalena Parys tematem swoich książek z berlińskiego cyklu czyni jakieś ważne wydarzenia z niemieckiej przeszłości, można by rzec, że odkopuje demony przeszłości, łączy je z czasami współczesnymi, a wszystko ubiera w formę powieści sensacyjnych. Niemal od początku wiemy, kto stoi za zbrodniami, ważne jest, czy i jak uda się schwytać zbrodniarzy. W "Tunelu" autorka wracała do czasów, kiedy mur rozdzielił Berlin, a wielu zdesperowanych mieszkańców wschodniej części miasta, którzy znaleźli się po niewłaściwej stronie, próbowało sforsować przeszkodę, między innymi budując tunele. "Magik" to opowieść o historii znacznie mniej znanej - ucieczkach obywateli dawnej NRD do lepszego świata przez bułgarsko-turecką albo bułgarsko-grecką granicę. 

We wszystkich trzech książkach autorka pokazuje sprawy niewygodne - pisze o zbrodniarzach wojennych robiących po wojnie  kariery w obu niemieckich państwach, albo o agentach Stasi, którzy odnaleźli się doskonale w zjednoczonej ojczyźnie. Wśród bohaterów odnajdziemy wielu o polskich korzeniach - przyjechali do Niemiec jako dzieci albo tu się urodzili w mieszanych rodzinach. Na kartach jej książek w retrospekcjach pojawia się Gdańsk, Prusy Wschodnie czy Wrocław. Nic dziwnego, bo urodzona właśnie w Gdańsku Magdalena Parys sama ma podobną przeszłość.

Mocną stroną "Księcia", podobnie jak poprzednich części cyklu, oprócz sensacyjnej akcji i wątków polityczno-historycznych, są rozbudowane portrety bohaterów. Poznajemy ich przeszłość, motywacje, nawyki, śmiesznostki, kompleksy, udręki, strachy, dowiadujemy się, jaka droga doprowadziła ich w miejsce, w którym się znaleźli. W trzeciej części pojawiają znani z "Magika" Waldemar Tchapieski, który w międzyczasie awansował na prezydenta berlińskiej policji, komisarz Thomas Kowalski, dziennikarka Dagmara Bosch, patolog doktor Krenz i technik policyjny Garbaty. O każdej z tych postaci dowiadujemy się jeszcze więcej. W życiu niektórych zaszły zmiany. Ważnym bohaterem w "Księciu" jest Paul Chagall, który pojawił się już w poprzedniej części, agent wywiadu przypominający nieco Jamesa Bonda. Podobieństwo, jak twierdzi autorka, zamierzone. A ponieważ nigdy nie złapałam bondowskiego bakcyla, to ten wątek tak poprowadzony wydał mi się naciągany. Tu poznajemy dokładnie historię Paula. Drugą sprawą, która nieco mnie irytowała, są wątki ezoteryczne i wróżbiarskie. To nie moje klimaty. Nie bardzo też rozumiałam, po co autorka wprowadza epizodyczną postać tajemniczej czarnej damy. No ale nie wykluczam, że w natłoku i w gmatwaninie zdarzeń czegoś nie zrozumiałam, coś mi umknęło.

Podobnie jak w poprzednich częściach Magdalena Parys miesza wątki, postacie i czasy, wprowadza liczne retrospekcje, budując umiejętnie napięcie. 

Rzadko sięgam po kryminały czy powieści sensacyjne, robię to tylko wtedy, kiedy zainteresuje mnie tło społeczne czy historyczne. Nie żebym nie lubiła, ale po prostu w natłoku ciekawych lektur z czegoś muszę rezygnować. Trylogię berlińską warto przeczytać właśnie z takich powodów. Ja czekam na kolejną część.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty