Leila Slimani "Cudzy kraj"

Leilę Slimani odkryłam dzięki ostatniemu Festiwalowi Conrada.

Była jedną z gościń, a ja uczestniczyłam w spotkaniu z nią. To marokańska pisarka. No właśnie - marokańska czy jednak francuska, skoro od czasu studiów mieszka i pracuje we Francji, pisze po francusku, za swoją drugą powieść, "Kołysanka", dostała Nagrodę Goncourtów? Te rozważania zostawiam na boku i przechodzę do powieści, którą przeczytałam. Zaczęłam od "Cudzego kraju" (Sonia Draga 2022; przełożyła Agnieszka Rasińska-Bóbr) ze względu na temat - akcja tej książki rozgrywa się w Maroku po drugiej wojnie z drobnymi wycieczkami w nieodległą przeszłość. To czas narastających niepokojów i rosnącego w siłę ruchu antykolonialnego. Mój wybór okazał się bardzo dobry. "Cudzy kraj" to powieść, która łączy w sobie trzy zalety - czyta się ją znakomicie, a jednocześnie jest to książka opowiadająca o ważnych sprawach, no i ma bohaterów z krwi i kości. Można ich lubić albo nie, ale są wyraziści, zniuansowani i niejednoznaczni.

Zacznę od tematyki. Muszę przyznać, że niewiele wiedziałam o stosunkach francusko-marokańskich. Sporo się mówi o Algierii, o tym, jak ten kraj krwawo wyzwalał się spod kolonialnego jarzma, o późniejszych niespokojnych czasach. Trochę o tym słyszałam, czytałam i widziałam przynajmniej dwa filmy. W pamięć zapadły mi  znakomici "Ludzie Boga" i kameralny "Ze mną nie zginiesz". Tymczasem nie miałam pojęcia o relacjach francusko-marokańskich, o tym, jak Maroko walczyło o swoją niezależność od Francuzów. Koniecznie muszę dodać, że formalnie Francja sprawowała tylko protektorat nad dużą częścią kraju. Tego też dowiedziałam się przy okazji książki. Może dlatego wydawało mi się, że ten proces przebiegł w miarę gładko. Okazuje się, że byłam w błędzie. Czasy, w których toczy się akcja powieści, to okres narastających niepokojów. W siłę rośnie ruch dążący do odzyskania suwerenności, dochodzi do brutalnych napadów na Francuzów. Krwawe zamieszki zdarzają się w miastach, ale niebezpiecznie robi się też na prowincji. Farmy należące do kolonizatorów są palone i grabione. Groza narasta, wielu Francuzów decyduje się na wyjazd albo szuka schronienia w spokojniejszym miejscu. 

Oczywiście nie wszystko jest takie proste. Nie ma zgody wśród samych Marokańczyków - jedni opowiadają się za niepodległością i są gotowi walczyć o nią, manifestując albo stosując terror, ale są i tacy, którym jest to obojętne. To przypadek Amina, głównego bohatera, Marokańczyka, który w czasie drugiej wojny walczył we francuskiej armii, zasłużył się, dostał jakieś odznaczenia. Potem wraca do Maroka ze swoją francuską żoną Mathilde i chce gospodarować na ziemi odziedziczonej po ojcu. Dla niego liczy się tylko praca na roli, nieważne, kto rządzi, nie miesza się do polityki. Boi się chaosu, sam czuje się zagrożony. Nie umie znaleźć wspólnego języka z bratem, który jest aktywnym działaczem terrorystycznego podziemia. 

Z ludzkiego punktu widzenia można też zrozumieć tych Francuzów, którzy urodzili się w Maroku, mieli tu ziemię, którą od lat uprawiali, i nie wyobrażali sobie życia w innym miejscu. Najczęściej jednak ci sami ludzie gardzili Marokańczykami albo w najlepszym razie traktowali ich protekcjonalnie. Trudno się dziwić, że nie byli tam mile widziani. Gniew nie wybiera, kieruje się najczęściej przeciw wszystkim, w czasach chaosu, walki nie ma miejsca na niuansowanie. 

Sytuacja Amina i jego rodziny jest jeszcze bardziej skomplikowana. Dla swoich jest podejrzany, bo ma żonę Francuzkę, jej krajanie traktują go z góry, a ich córka, która chodzi do francuskiej szkoły prowadzonej przez zakonnice, jest odrzucana przez białe koleżanki. Tym bardziej, że jej wygląd wskazuje na mieszane pochodzenie.

Ta kobieta spała w ramionach włochatego Araba, chama (...) Wszystko to było niewłaściwe, nie odpowiadało porządkowi rzeczy, taka miłość wywoływała nieład i nieszczęście. Mieszańcy zwiastują koniec świata.

Tak o Mathilde i jej mężu myśli biały lekarz, który przyjechał na farmę, kiedy kobieta zachorowała na malarię. I jeszcze jeden cytat.

Świat się zmienił, (...) wojna zburzyła wszystkie zasady, wszystkie reguły, jakby ludzi włożono do słoika i potrząśnięto nim, łącząc ciała, które zgodnie z wymogami przyzwoitości, nie powinny się stykać. 

Ale oprócz tła politycznego ogromną zaletą tej powieści są pogłębione i zniuansowane portrety bohaterów. Nie tylko tych głównych, czyli Mathilde i Amina. Niemal każda postać, która pojawia się na kartach książki, zostaje sportretowana. Dowiadujemy się czegoś nawet o bohaterach epizodycznych, a postacie drugoplanowe i pierwszoplanowe zostają scharakteryzowane bardzo dokładnie. Poznajemy nie tylko ich historię, ale także motywacje ich działań, dowiadujemy się, co czują. Tak jest z Aiszą, córką Amina i Mathilde, z siostrą Amina Salmą i innymi jego krewnymi. 

Na koniec chciałabym napisać jeszcze parę słów o głównej bohaterce, bo to postać niejednoznaczna i bardzo ciekawa. Uciekła w to małżeństwo, marząc o ciekawszym, lepszym życiu. Rzeczywistość okazała się znacznie trudniejsza, niż to sobie wyobrażała. I nie chodzi wcale o różnice kulturowe czy religię. Ciężkie warunki na farmie, zajmowanie się domem i dziećmi to wszystko sprawiało, że Mathilde była zmęczona i rozczarowana monotonią życia. Poza tym czuła się samotna, bo mąż zajęty pracą na farmie, co było jego pasją, nie zawracał sobie głowy jej problemami, nie bardzo je rozumiał. A ona pragnęła czegoś więcej, lubiła z życia robić zabawę. Jednocześnie buntowała się i z pokorą, albo może z rezygnacją, znosiła agresję ze strony męża. Poza tym tkwiła gdzieś pomiędzy różnymi światami. Jako żona Amina była odrzucana przez francuskich farmerów, a Marokańczycy także nie uważali jej za swoją. To sprawiało, że czuła się jeszcze bardziej wyobcowana. Do tego dochodziły problemy materialne - Amin wszystkie pieniądze wydawał na ulepszanie farmy. Małżeństwo z Arabem i niższy status finansowy stawiały ją w gorszej pozycji w stosunku do matek koleżanek jej córki. Dlatego, kiedy po latach odwiedza Francję, najchętniej nie wróciłaby do Maroka, mimo że dzieci zostały z ojcem. Mathilde to postać niespełniona i nieszczęśliwa. Ale takich bohaterek i bohaterów jest w tej powieści więcej. Najbardziej tragiczny wydaje mi się los Salmy, siostry Amina. Ale o tym nie będę już pisała.

"Cudzy kraj" to bardzo interesująca i świetnie napisana powieść. Warto po nią sięgnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty