Nie wybierałam się na ten film. Jakiś czas temu wysłuchałam radiowej rozmowy na temat "Obiecującej młodej kobiety" i chociaż bardzo ją chwalono, stwierdziłam, że to propozycja nie dla mnie. Kino popularne, przerysowane, karykaturalne z domieszką absurdu. Nie moje klimaty. Kiedy jednak zobaczyłam zwiastun, zmieniłam zdanie. Niezwykle energetyczny - dawał kopa i poczucie dzikiej satysfakcji. Jeśli, drodzy czytelnicy tej notki, nie widzieliście dotąd ani wspomnianego zwiastuna "Obiecującej młodej kobiety", ani samego filmu, raczej przeczytajcie jeszcze tylko kawałek i po prostu idźcie do kina. Ewentualnie wcześniej zerknijcie na informacje podawane przez dystrybutora. To wystarczy, a nie popsuje efektu zaskoczenia. Bo kto widział zwiastun, wie już, na czym polega sekret bohaterki i jak wygląda jej tajemnicze, nocne życie. Oglądając początek i domyślając się, co się wydarzy, zazdrościłam tym, którzy zostaną zaskoczeni. Zastanawiałam się jednocześnie, czy "Obiecująca młoda kobieta" czymś mnie jeszcze zdziwi, czy może wszystko będzie już do końca przewidywalne. A jednak, na szczęście, historia potoczyła się nieoczekiwanie, a im bliżej końca, tym więcej niespodzianek i film zupełnie zmienił tonację. Jeśli, drodzy czytelnicy tej notki, którzy nie widzieliście ani zwiastuna, ani tym bardziej filmu, doczytaliście do tego miejsca, to uprzedzam - dalej będą spojlery, bo nie da się pisać o tym filmie, nie zdradzając przynajmniej trochę.
"Obiecująca młoda kobieta" to mieszanka konwencji i gatunków. Cassie, która pozornie przypomina zwyczajną, słodką, młodą kobietę, okazuje się superbohaterką, mścicielką. Niech nikogo nie zwiedzie jej, raz infantylna, raz wyzywająca, powierzchowność, to pułapka. W jednej chwili przeistacza się w boginię zemsty. Paraliżuje wzrokiem i daje facetom nauczkę. Ta konwencja kina zemsty szybko zostaje przełamana romantyczną komedią. Ale od razu czujemy, że to tylko na chwilę. Że te ociekające lukrem, słodkie sceny muszą się skończyć i to nie zgodnie z konwencją gatunku, kiedy owszem pojawiają się przeszkody, ale w końcu zakochani i tak będą razem. Tu tak być nie może i rzeczywiście nie jest. Jednak później kiedy bohaterka pogoni swojego adoratora i zacznie realizować precyzyjny plan zemsty, ukarania winnych i naprawienia krzywd wyrządzonych w przeszłości, możemy się spodziewać happy endu w iście amerykańskim stylu - Cassie wyświetli prawdę i odtąd będzie mogła wieść spokojne życie. Ale i tym razem zostajemy wyprowadzeni na manowce. Bo szczęśliwe zakończenie okaże się tylko połowiczne. Muszę przyznać, że do końca zastanawiałam się, czy nie zobaczymy jeszcze jednej wolty i jednak okaże się, że Cassie ... Na wszelki wypadek nie dokończę tego zdania, bo może jednak ktoś, kto filmu nie widział, mimo moich ostrzeżeń dobrnął aż tu. Kto "Obiecującą młodą kobietę" zna, ten pewnie się domyśla, na co liczyłam. Nic z tego, reżyserka, Emerald Fennell, zakpiła sobie z takich konwencjonalnych oczekiwań.Ale ten przerysowany, momentami absurdalny, chwilami cukierkowy film podkręcony lekką, popową muzyką mówi o sprawach bardzo poważnych. Jest pokłosiem metoo. Cassie daje nauczkę wszystkim tym facetom, którym wydaje się, że mogą bezkarnie wykorzystać swobodnie zachowującą się, niezbyt trzeźwą kobietę tylko dlatego, że nie ma siły powiedzieć nie. Uderza w tych wszystkich, którzy kryją i usprawiedliwiają gwałcicieli, i mówi im - wy też jesteście współwinni, niczego nie zrozumieliście, nadal znajdujecie usprawiedliwienie dla przestępcy i dla siebie. Tłumaczycie, że to błąd młodości, że nie można niszczyć jego życia, szczególnie teraz, kiedy robi taką wspaniałą karierę. O ofiarę nikt nie pyta. Jej zniszczone życie nikogo nie obchodzi. Stawiając gwałciciela i współwinnych na chwilę w roli ofiary, zmusza ich, aby poczuli się tak jak ona. Aby wyszli ze strefy komfortu, aby zadrżeli o swoje świetnie ułożone życie, o kariery, reputację, rodzinę. "Obiecująca młoda kobieta" w lekkiej formie, w filmowym skrócie pokazuje te wszystkie mechanizmy, o jakich pisał choćby Jon Krakauer w swojej książce "Missoula. Gwałty w amerykańskim miasteczku uniwersyteckim". Twórcy filmu czyniąc bohaterkę mścicielką, przynajmniej na chwilę dają kobiecej widowni radość płynącą ze słodkiej zemsty i poczucie satysfakcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz