Katarzyna Mirgos "Gure. Historie z Kraju Basków"

Nie wiem, skąd mi się wzięła fascynacja Krajem Basków. Czy od

Hemingwaya? Jego powieści "Słońce też wschodzi", której akcja dzieje się częściowo w Pampelunie? Z tym że Pampeluna to Nawarra, część Kraju Basków, ale tego historycznego. Czy dlatego, że Baskowie tak uparcie, nie patrząc na koszty, próbowali wyszarpać sobie autonomię, a nawet niepodległość? Że to takie romantyczne? Dziś patrzę na to inaczej. Nie ma nic gorszego niż nacjonalizmy, marzy mi się świat bez granic, w którym swobodnie mieszają się różne nacje. Wiem, wiem, naiwne i idealistyczne. Potem gdzieś przeczytałam, że San Sebastian to najpiękniejsze miasto, jakie widziała osoba, która napisała te słowa. Marzyłam o podróży do Kraju Basków, ale długo wydawało mi się, że jest tam nadal niebezpiecznie. Aż w końcu kilka lat temu zdecydowałam się pojechać - byłam i w San Sebastian, i w Pampelunie, i nawet w Bilbao, i jeszcze w kilku innych mniejszych miejscowościach. Wróciłam zachwycona, ta podróż żyje we mnie do dziś. San Sebastian jest rzeczywiście piękne, także dzięki niezwykłemu położeniu. Potem przeczytałam dwie bardzo dobre baskijskie powieści, "Patrię" Fernando Aramburu i "Samotnego mężczyznę" Bernardo Atxagi. Nic dziwnego, że kiedy Czarne wydało w swojej serii Sulina książkę Katarzyny Mirgos "Gure. Historie z Kraju Basków" (2020), koniecznie musiałam ją przeczytać.

Autorka świetnie zna materię, o jakiej pisze. Włada językiem baskijskim, wielokrotnie bywała w Kraju Basków - najpierw w podróży, a potem na stypendiach czy u przyjaciół. Ze zdumieniem przeczytałam, że przestała dziwić się temu, iż nie tylko jej studenci, ale w ogóle Polacy, nic nie wiedzą o Kraju Basków. Naiwnie zakładałam, że skoro ja się interesuję, to podstawowa wiedza jest dostępna każdemu. Okazuje się, że nie. Dlatego trzeba sięgnąć po tę książkę. Mnie sprawiła ogromną przyjemność. Także dlatego, że przypominałam sobie moją podróż sprzed kilku lat. Teraz, kiedy siedzimy zamknięci i o wyjeździe możemy tylko pomarzyć, taka literacka wycieczka jest tym bardziej cenna. Jak puzzle składałam sobie różne wspomnienia, których ślady odnalazłam w książce Katarzyny Mirgos. Napisy na murach To nie Hiszpania, to Kraj Basków, trwające kilka dni święto w San Sebastian, kubek w kubek takie, o jakich pisze autorka. Regaty żeglarskie. Dwujęzyczne napisy. Miasto wytapetowane ręcznej roboty plakatami w języku angielskim informującymi turystów o tym, że więźniowie polityczni odbywają kary w miejscowościach oddalonych setki kilometrów od domu. Pojawiały się na murach każdego popołudnia, rano już ich nie było. Zielone góry i morze. Ale oprócz ożywienia przyjemnych wspomnień książka dostarczyła mi wielu nowych wiadomości, bo przecież jedna podróż i dwie powieści, mimo że bardzo dobre, nie wystarczą.

O czym pisze Katarzyna Mirgos? O stosunku do języka baskijskiego. Kiedyś uważany za język wsi, bo to wieś i tradycyjne baskijskie gospodarstwo były ostoją baskijskości. Dlatego miastowi i ludzie, którzy mieli ambicję kształcić swoje dzieci, baskijskiego się wstydzili. Doskonale znamy takie zjawisko z polskiego podwórka - podobny był los śląskiej gwary (albo języka) czy białoruskiego, którym posługiwano się na Podlasiu. Dziś sytuacja się zmienia. Taki sam proces zaszedł w Kraju Basków - rozmaite stowarzyszenia i instytucje wykonały ogromną pracę, aby baskijski spopularyzować, uczynić obiektem pożądania, sprawić, aby stał się językiem, w którym możliwe jest uprawianie kultury. Dlatego baskijskiego uczyli się także Hiszpanie, którzy w Kraju Basków się osiedlili, a czasem nawet cudzoziemcy. Dziś stał się trochę ofiarą swojego sukcesu - bo skoro uczy się go w szkołach, to młodzi Baskowie traktują go jak obowiązek i między sobą mówią po hiszpańsku. Zagrożeniem jest także atrakcyjna popkultura w baskijskim nieobecna. No i nie zawsze Bask się z Baskiem dogada, bo oprócz języka oficjalnego, zestandaryzowanego batua, istnieją przecież dialekty. Dziś mieszkańcy Kraju Basków są z konieczności wielojęzyczni, mówią po baskijsku, ale hiszpański jest też niezbędny.

Bardzo ciekawie opowiada autorka o górach i o morzu, krajobrazach tak charakterystycznych dla tego regionu. Kiedy od drugiej połowy XIX wieku pod wpływem gwałtownej industrializacji, która spowodowała rozwój miast i napływ Hiszpanów szukających pracy w tutejszym przemyśle, Kraj Basków zaczął się zmieniać, wieś, tradycyjne gospodarstwo i góry stały się symbolem baskijskości. To w górach w czasie wędrówek można było swobodnie toczyć dyskusje o polityce, snuć marzenia o niepodległości. Do dziś wędrówki górskie są w tym rejonie niezwykle popularne, a Hiszpanie uważają je za typowo baskijskie. Z kolei morze było źródłem utrzymania. Rybacy wyruszali na połowy. Nie zawsze wracali szczęśliwie.

Pisząc o Kraju Basków, nie sposób uciec od polityki, dążeń do niepodległości i terrorystycznej działalności ETA. Autorka zauważa, jak skomplikowana jest to sytuacja. Co dla jednych stanowi przejaw patriotyzmu, poświęcenia, odwagi i działania w imię wyższych celów, dla drugich jest zbrodnią. Do dziś obok siebie żyją rodziny więźniów politycznych, byli członkowie ETA, którzy odbyli wieloletni wyrok i po powrocie zgotowano im huczne powitanie, oraz krewni ofiar, którzy zginęli w zamachach, zostali porwani i zamordowani, bo nie chcieli płacić haraczu na organizację. Szczególnie trudna była i nadal czasem jest sytuacja w małych miejscowościach. W dużych łatwiej się ukryć, bo miesza się w nich żywioł baskijski z hiszpańskim. O tym wszystkim dużo wiedziałam dzięki dwóm powieściom, o których wspominałam. Szczególnie "Patria" pokazuje wszystkie mechanizmy, o których pisze autorka. Uwikłanie, zastraszenie, milczenie, udawanie, że się nie widzi. W radiowej rozmowie, której słuchałam, Katarzyna Mirgos wypowiadała się o tej powieści nieco krytycznie, zarzucając jej schematyczność w przedstawieniu postaw bohaterów. Na mnie zrobiła wielkie wrażenie, bo świetnie pokazała mechanizmy rządzące małą społecznością, gdzie panuje zmowa milczenia.

To nie wszystkie tematy poruszane w "Gure". Jest też historia, na przykład tragiczny los Guerniki, baskijska mitologia, opowieść o pozycji kobiet, są wreszcie przemiany, jakie niesie napływ imigrantów, spotkania z ludźmi, no i pięknie opisane wędrówki po miastach i miasteczkach, jakie były udziałem autorki. Bardzo to wszystko ciekawe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty