Ponad rok temu przeczytałam powieść baskijskiego pisarza Fernando Aramburu "Patria". Książka nie zdobyła jakiegoś większego rozgłosu, utonęła w morzu innych nowości, a moim zdaniem szkoda. Jest to znakomicie pokazany obraz społeczeństwa podzielonego, trawionego konfliktami, zastraszonego. Jeśli ktoś ma odwagę myśleć po swojemu, nie podporządkować się, poddawany jest ostracyzmowi, a nawet zabijany. Ci, którzy myślą podobnie, ze strachu milczą. Chodzi oczywiście o baskijski separatyzm, nacjonalizm i terroryzm z nim związany. Poza tym jest to powieść znakomicie napisana, jednocześnie uniwersalna i odnosząca się do miejscowych realiów, a pochłania się ją jednym tchem. Poświęcam jej tu tyle miejsca, bo szkoda mi, że gdzieś przepadła. Na mnie zrobiła duże wrażenie i, jak widać, do dziś nie wywietrzała mi z głowy.
Sięgnęłam po nią, bo jakoś od dawna interesował mnie ten baskijski konflikt, a jednym z moich marzeń była podróż do Kraju Basków. Zrealizowałam je kilka lat temu i odtąd do tego miejsca mam jeszcze większy sentyment. Nic dziwnego, że kiedy zorientowałam się, iż niedawno ukazała się powieść "Samotny mężczyzna" innego baskijskiego pisarza, Bernardo Atxagi, (Książkowe Klimaty 2019; przełożyła Katarzyna Sosnowska), od razu ją kupiłam i dość szybko przeczytałam. I znowu pewnie utonie, albo już utonęła, wśród mnóstwa innych tytułów, nie słyszałam, aby o niej mówiono, nie znalazłam żadnych recenzji, poza tymi na blogach, żadnych wywiadów z autorem. Tu jedno zastrzeżenie - otóż w książce, na zasadzie posłowia, znajduje się bardzo ciekawa rozmowa z Bernardo Atxagą przeprowadzona przez tłumaczkę. Warto jeszcze wspomnieć, że pisze on po baskijsku. Skąd ten wybór i jakie są jego konsekwencje, wyjaśnia we wspomnianej rozmowie.
"Samotny mężczyzna", podobnie jak "Patria", zrobił na mnie duże wrażenie i naprawdę warto sięgnąć po obie powieści. Tym bardziej jeśli się o Kraju Basków wie niewiele albo zgoła nic. Obaj autorzy starają się pokazywać konflikt obiektywnie, nie gloryfikują żadnej ze stron, ani zwolenników baskijskiego separatyzmu, ani Basków, którzy myśleli inaczej, ani władz Hiszpanii, która do dziś z więźniami politycznymi, a nadal tacy są, obchodzi się bardzo ostro. Ale "Samotny mężczyzna" może być dla polskiego czytelnika ciekawy z jeszcze jednego powodu - otóż akcja powieści rozgrywa się pod Barceloną w roku 1982 w czasie mistrzostw świata w piłce nożnej. Bohaterami są właściciele hotelu, w którym zatrzymała się reprezentacja Polski. Kiedy przeczytałam informację o książce, myślałam, że to nieistotne tło, a o piłkarzach i trenerze Piechniczku tylko się w powieści wspomina, skoro akcja osadzona została w czasie mistrzostw. Okazuje się, że jest inaczej. Oczywiście nie są oni bohaterami książki, chociaż stanowią jej istotny element. Ale już tłumaczka reprezentacji, Danuta Wyka - postać oczywiście fikcyjna, jest bohaterką bardzo ważną i ma swój duży udział w rozgrywających się zdarzeniach.
Nie od razu weszłam w tę powieść całą sobą, musiałam przyzwyczaić się do tego, że w głowie głównego bohatera, Carlosa, niemal bez przerwy toczą się rozmowy. W chwilach napięcia, zdenerwowania słyszy głosy zmarłego przyjaciela, brata, ludzi, których skrzywdził, i tajemniczego Szczura, symbolizującego a to wyrzuty sumienia, a to kogoś w rodzaju złego ducha. Trudno powiedzieć, czy cierpi na jakieś psychiczne zaburzenie, czy to tylko artystyczna kreacja. Kiedy jednak przyzwyczaiłam się do tej konwencji, od powieści nie mogłam się oderwać, a im bliżej końca, tym bardziej trzymała w napięciu. Byłam niezwykle ciekawa, jak się to wszystko skończy, a zapewniam, że po pierwsze nie wiadomo, czy Carlosowi uda się zrealizować plan, a po drugie trudno przewidzieć, jakie będą konsekwencje jego działań. I rzeczywiście takiego rozwiązania się nie spodziewałam. Jak być może domyślasz się, czytelniku tej notki, zdarzenia wpisane zostały w ramę powieści sensacyjnej. Wydawca w opisie powieści używa nawet słowa thriller. Ale trudno tę książkę nazwać tylko rozrywkową. Słowo rozrywka właściwie zupełnie do niej nie pasuje, bo historia przedstawiona w powieści jest bardzo gorzka.
Główni bohaterowie to trzej przyjaciele, właściciele hotelu pod Barceloną, Baskowie, którzy w przeszłości związani byli z ETA. Mają za sobą mroczną przeszłość - udział w akcjach, w których ginęli ludzie, ucieczkę do Francji, tortury, kilkuletni pobyt w więzieniu. Zerwali z dawną przeszłością, ustatkowali się, obrośli w piórka, układają sobie życie, nie chcą wracać do tego, co było, chociaż czują się Baskami i za Krajem Basków tęsknią. Co sprawiło, że po wyjściu z więzienia, postanowili zmienić swoje życie? Przyczyn jest kilka. Zrozumieli, że walka jest beznadziejna, wyniszcza i do niczego nie prowadzi poza eskalacją terroru, strachu, przemocy i nienawiści. Może wyrzuty sumienia - Carlos zmaga się z nimi bez przerwy, stale wracają do niego obrazy z przeszłości i chociaż próbuje je zagłuszyć, to trudno mu się od nich oderwać. To, czego doświadczył, w czym brał udział, historia jego brata, odcisnęło głębokie piętno na jego osobowości. Jest samotnikiem, człowiekiem skrytym, melancholijnym, nie bardzo potrafi ułożyć sobie życie osobiste. Chyba ucieka przed stałymi związkami. Bliżej mu do towarzyszy walki niż do kobiet, z którymi romansuje. To przyjaciele stanowią jego rodzinę, jednak nawet przed nimi ma swoje tajemnice. Ale wydaje się, że jest jeszcze jedna, najważniejsza, przyczyna, dlaczego bohaterowie postanowili ułożyć sobie życie. To tęsknota za odrobiną luksusu, którego nie należy w tym wypadku rozumieć dosłownie. Luksusem mogą być markowe dżinsy, samochód, płyty z dobrą muzyką, cokolwiek, co daje przyjemność. To dlatego upadają rewolucje - człowiek jest tylko człowiekiem i jak bardzo by nie był zaangażowany w sprawę, w ideę, jakąś swoją cząstką zawsze będzie tęsknił do tego symbolicznego luksusu, do stabilizacji. Nawet jeśli rewolucja pozornie zwycięży, to jeśli ludzie nie dostaną czegoś więcej poza siermiężną rzeczywistością, z czasem zwątpią w ideę. Nieprzypadkowo o tym piszę, bo rewolucja, idee lewicowe bardzo mocno wybrzmiewają na kartach książki za sprawą bohaterów. Jeden z nich urodził się na Kubie i długo marzył, aby tam wrócić. Baskijski ruch narodowy związany z ETA miał charakter lewicowy, wzorował się na ruchach rewolucyjnych na Kubie czy w krajach afrykańskich. Bohaterką bardzo zaangażowaną ideowo jest tłumaczka polskiej reprezentacji, Danuta Wyka. To z nią Carlos toczy ideologiczne dysputy. Czytają listy Róży Luksemburg, wspominają rosyjską rewolucjonistkę Aleksandrę Kołłontaj. I tu łyżka dziegciu. Mam nieco wątpliwości związanych z postacią tłumaczki polskiej reprezentacji. Zostaje pokazana w powieści jako kobieta, która szczerze wierzy w komunistyczne idee, podkreślam - komunistyczne. Czasami przemawia jak działaczka na partyjnym wiecu, jak agitatorka. Gardzi piłkarzami, bo wydają jej się przyziemni i nieideowi. Nie miałabym problemu z taką konstrukcją tej postaci, gdyby akcja powieści toczyła się w latach czterdziestych czy pięćdziesiątych, ale w osiemdziesiątych? Czy ktoś taki jest prawdopodobny? W czasach, kiedy członkowie partii byli już tylko działaczami partyjnymi? Kiedy przynależność do partii łączyła się tylko z przymusem, bo była drogą do kariery czy zawodowego awansu, a idea już dawno zdążyła się skompromitować? Wydaje mi się, że jest to wyobrażenie pisarza, lewicowego człowieka Zachodu, który nie zna polskich realiów i tak wyobraża sobie komunistyczny raj. Chociaż trzeba przyznać, że Danuta to postać pęknięta. Mimo że czyta listy Róży Luksemburg, mimo że wydaje się wierzyć w idee komunistyczne, to też tęskni za luksusem i wstydzi się, że pochodzi z ubogiego kraju.
Ale jest w tej powieści coś jeszcze, co na mnie zrobiło chyba większe wrażenie. To pytanie, czy da się uciec od przeszłości. I kolejne, na ile nasze decyzje mają wpływ na życie innych ludzi. Nawet jeśli uważamy, że podejmujemy je na własne ryzyko i tylko my poniesiemy ich konsekwencje. Bo Carlos, który, jak inni, zerwał z przeszłością, godzi się ukryć na terenie hotelu dwoje poszukiwanych terrorystów, którzy mają na sumieniu kilka śmiertelnych ofiar. Dlaczego to zrobił? Dlaczego nie uzgodnił tego ze swoimi przyjaciółmi, współwłaścicielami i jednocześnie mieszkańcami hotelu? Miało być na parę dni, wydawało się łatwe, ale czas mija i sytuacja się komplikuje. Carlos zdaje sobie sprawę, że ukrywanie tej dwójki może mieć poważne konsekwencje dla wszystkich, chociaż stara się myśleć o tym inaczej. Bywa, że nie bardzo mamy wybór, decyzję trzeba podjąć natychmiast i brakuje czasu, aby rozważyć wszystkie za i przeciw. Jedna chwila, przypadek decydują o dalszym losie. W przypadku Carlosa w grę wchodzi też sentyment do przeszłości. Trudno zupełnie odciąć się od dawnych towarzyszy. Carlos jest postacią tragiczną, bo dobrego wyjścia z tej sytuacji nie ma. To, co zrobił, może zburzyć tak żmudnie budowane nowe życie. Co dalej? Jak wyprowadzić poszukiwanych? Czy się uda? Im bliżej końca, tym napięcie większe. Warto jednak pamiętać, że nie jest to tylko powieść sensacyjna. Nie mogę napisać nic więcej, aby nie zdradzić zakończenia. A jest bardzo mocne. Powiedzieć, że wbiło mnie w fotel, to nic nie powiedzieć. Że pozwolę sobie sparafrazować jedną z fraz Jerzego Pilcha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz