Jerzy Haszczyński "Rzeźnia numer jeden i inne reportaże z Niemiec"

"Rzeźnia numer jeden i inne reportaże z Niemiec" Jerzego

Haszczyńskiego (Czarne 2022) to kolejna książka z cyklu niemieckiego, jaki sobie zaplanowałam po lekturze "Księcia" Magdaleny Parys. Najpierw przeczytałam "Deutsche nasz. Reportaże berlińskie" Ewy Wanat, a jakiś czas później ciekawą powieść "W sztucznym świetle" Deniz Ohde. Przy okazji warto wspomnieć, że ta ostatnia pozycja znalazła się na długiej liście nominowanych (czternaście tytułów) do Angelusa, Literackiej Nagrody Europy Środkowej. Zabierając się za książkę Jerzego Haszczyńskiego, spodziewałam się równie pasjonującej lektury, ponieważ miała bardzo dobre recenzje. Usłyszałam nawet, że jeśli chce się zrozumieć współczesne Niemcy, to koniecznie trzeba ją przeczytać razem z pozycją Ewy Wanat, a na deser dołożyć "Cywila w Berlinie" - reportaże pisane przez Antoniego Sobańskiego na pięć lat przed wybuchem wojny. Ta lektura jeszcze przede mną. 

Zaczęło się obiecująco. Pierwszy rozdział był opowieścią o zdarzeniach, o jakich nie miałam pojęcia. To historia dzieci urodzonych w czasie wojny lub tuż po niej, których matkami były Niemki, a ojcami Polacy zesłani do III Rzeszy na roboty przymusowe. Wprawdzie za takie romanse obu stronom groziły represje - mężczyźnie śmierć, chociaż zdarzały się wyjątki, kobiecie golono głowę i wystawiano ją na pośmiewisko - ale życie życiem. Dzieci urodzone z takich związków najczęściej po cichu mordowano za milczącym przyzwoleniem sąsiadów. Taki proceder miał miejsce szczególnie na prowincji, w dużym mieście łatwiej było się schować. Przejmująca jest historia głównego bohatera tego reportażu, Gerta Eida, urodzonego z takiego związku. Całe dzieciństwo dźwigał na sobie piętno niechcianego dziecka. Niestety dalsza część "Rzeźni numer jeden" po prostu mnie rozczarowała. Dlaczego?

Po pierwsze jest to zbiór reportaży, które wcześniej ukazały się w prasie, a ja zdecydowanie wolę, jeśli książka stanowi od początku do końca zaplanowaną całość. Po drugie i znacznie ważniejsze właściwie nie dowiedziałam się prawie niczego nowego. Autor pisze o problemach, o których sporo słyszałam. O imigrantach i o stosunku Niemców do nich. Wiadomo przecież, że jest różny. Stawia też znane mi już pytanie, kto właściwie można nazywać imigrantem? Czy ten, kto urodził się w Niemczech, ale miał rodziców, którzy tam przybyli, ciągle nim jest? Inny temat to partie polityczne - AFD i CDU. Ta druga coraz bardziej zbliża się w poglądach do swoich konkurentów z prawej strony sceny politycznej. Kolejny - różnice między zachodnimi i wschodnimi landami i rozczarowanie mieszkańców tych ostatnich. Inny reportaż opowiada o szanowanym powszechnie człowieku, który, jak się okazało po jego śmierci, w czasie wojny służył w SS. Co zrobić z tą wiedzą? Czy szkoła w Berlinie może nadal nosić jego imię? Jeszcze inny to historia młodej Niemki, która stała się radykalną islamistką i uciekła do Syrii. Czy pozwolić jej i innym dziewczynom, które też dały się zwieść w podobny sposób, wrócić do Niemiec, czego chcą ich rodziny? A jeśli tak, to jak z nimi postępować? 

Oczywiście autor pisze też o zdarzeniach, o których nie wiedziałam, ale i tak bez trudu mogłam się domyślić ciągu dalszego. Bo nawet jeśli nigdy wcześniej nie miałam pojęcia o buntownikach  z Arnstadt w NRD, to fakt, jak bardzo rozeszły się ich drogi i poglądy, wcale mnie nie zdziwił. Jeśli dotąd nie słyszałam o tej tytułowej rzeźni numer jeden, największej w Niemczech, to przecież wiem, jaki jest los zwierząt, które tam trafiają, domyślam się, jaka to niewdzięczna i ciężka praca i jak są traktowani pracownicy. Nawet to, że pracuje tam wielu Polaków, nie było dla mnie zaskoczeniem.

Jest oczywiście jeszcze kilka tekstów, oprócz pierwszego, które mnie bardziej zainteresowały lub poruszyły, choćby ostatni o Róży Luksemburg czy o zabójstwie dziewięciu Niemców o obcych korzeniach, ale urodzonych w Niemczech, ale to nie przesądza o całości.

Na pewno ktoś, kto nie interesuje się specjalnie sprawami międzynarodowymi, wyniesie z tej książki znacznie więcej, może nawet wszystkie poruszane problemy będą dla takiej osoby nowe i ciekawe. Trzeba przyznać, że Jerzy Haszczyński jest specjalistą od tematyki niemieckiej, niektóre sprawy zgłębiał latami, wracał do nich po jakimś czasie. To oczywiście plus. Ja jednak nie znalazłam tu dla siebie wiele nowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty