Napiszę bez zbędnych wstępów - od najnowszej powieści Ingi
Iwasiów "Późne życie" (Drzazgi 2023) nie mogłam się oderwać, a że miałam nieco więcej czasu niż zwykle, przeczytałam ją w niecałe trzy dni. Jakżeż mi się ta książka podobała! Chociaż znowu słowo podobała nie jest w tym wypadku najodpowiedniejsze, bo znakomicie wykreowany nastrój tej powieści raczej przygnębia. Jest to jednak tak zrobione, tak opowiedziane, że ciągle zadawałam sobie pytanie o dalsze losy bohaterów, o rozwiązanie zagadek umiejętnie wplecionych w akcję opowieści, a wreszcie im bliżej końca, tym bardziej chciałam wiedzieć, w jaki sposób autorka postawi kropkę nad i. Tak jak się spodziewałam, zakończenie jest otwarte. Jednym słowem po nudzie i męce związanej z czytaniem "Czy muszę odchodzić?" Yiyun Li wielka przyjemność, radość i spełnienie.Akcja "Późnego życia" rozgrywa się współcześnie po sezonie, który skończył się dość nagle, w nadmorskiej miejscowości zwanej tu Osadą. Po kilku szczegółach, dzięki pomocy niezawodnego internetu, można bez wysiłku odkryć, o którą miejscowość chodzi. Ja sobie z czystej ciekawości wyguglałam, ale zdradzać nie będę. Osada, jeszcze do niedawna, w sezonie ludna miejscowość turystyczna, teraz trwa opustoszała. Zostali nieliczni przyjezdni i miejscowi. Wiemy, że coś się wydarzyło, nie wiemy co i nie ma to większego znaczenia. Wcześniej była pandemia, potem wojna w Ukrainie, a teraz jakaś inna katastrofa. Te niedopowiedzenia sprawiają, że tak jest lepiej i ciekawiej. Niepewność buduje atmosferę zagrożenia. Wygląda to tak, jakby pod wpływem jakichś zdarzeń kto mógł, uciekł z Osady, zostawiając tu wszystko. Ci, którzy wyjechali później, nie dają znaku życia. A niektórzy nagle znikają i też ślad po nich ginie. Co się z nimi stało? Gdzie są w tym niepewnym świecie? Czy zagadka ich milczenia zostanie rozwiązana? Ci, którzy zostali, mają wątły kontakt ze światem, bo internet działa z przerwami, czasem nie ma prądu. Pozostawieni sami sobie próbują się organizować. Co będzie, kiedy skończą się dostawy żywności i leków do miejscowej apteki? O dziwo na razie nie jest tak źle. Nawet śmieci są regularnie wywożone. Ale spokój Osady został zakłócony już wcześniej. Na jej obrzeżach wyrósł moloch, luksusowe H'otelisko dla bogatych. Ono też ma swój odpowiednik w świecie rzeczywistym. Można sprawdzić. Zaprojektowano je tak, aby ci, którzy będą spędzać w nim urlop, nie musieli - a może nawet nie mogli? - wychodzić poza jego obręb. Nawet na plażę. Miejsce iście orwellowskie. Niestety pierwsi goście również wyjechali w popłochu, kiedy nastąpiła katastrofa. Co się tam teraz dzieje? Stoi pusty? Mieszkańcy Osady obserwują spowijającą go łunę światła.
"Późne życie" opowiada o świecie dystopijnym. To taka dystopia, którą mamy na wyciągnięcie ręki. Właściwie może się zdarzyć w każdej chwili. Kolejna pandemia lub wojna, problemy ze źródłami energii, jakieś zawirowania polityczne, katastrofa naturalna i pewnie wiele innych przyczyn. Problemy tego świata nie są tu wydumane. Degradacja krajobrazu, nadmiar przedmiotów, atrofia więzi społecznych, samotność, pustka, źle działające instytucje. No i kłopoty osobiste. Za każdym z bohaterów tej powieści, a jest ich kilkanaścioro, ciągnie się jakaś przeszłość. Rodzinne piekiełko, zawiedzione uczucia, dziedziczone traumy, zaborcze matki, despotyczni ojcowie. Czyta się ich opowieści z zapartym tchem, a jednocześnie ze świadomością, że doskonale znamy podobne historie i z literatury, i z życia. Z jednej strony są przykrojeni do pewnego schematu, z drugiej można ich polubić, związać się z nimi. Pogrążeni w neurozach, stale na prochach nieoczekiwanie dostają od losu szansę. Utknęli w Osadzie w bezczasie, musieli zwolnić, ograniczyć potrzeby, ale okazuje się, że tak można żyć. Spacerują, uciekają w świat wyobraźni - marzenie Swietłany o tym, jak zostanie autorką tak znakomitej powieści, aż wiadoma Noblistka będzie błagała Akademię Noblowską, aby odebrała jej nagrodę i wręczyła nieznanej autorce, jest po prostu pyszne i stanowi jedyny, chyba, zabawny fragment książki - zastanawiają się nad sobą, próbują jakoś się organizować, jedni nawiązują jakieś nowe więzi, inni nadal tkwią w kokonie samotności i czytają, bo nieoczekiwanie w świecie, gdzie może zabraknąć żywności, leków, internetu i prądu, jest w nadmiarze książek i ciuchów.
Ukrainka Swietłana, o której przed chwilą wspominałam, wydaje się być osobą najlepiej przystosowaną do kryzysów. Jest energiczna, pełna pomysłów, elastyczna, potrafi się dostosować do zmieniającej się sytuacji, nie martwi się na zapas. Innym bohaterem, dającym nadzieję, jest młody mężczyzna, który nieoczekiwanie dla siebie musi zaopiekować się małym chłopcem. Chociaż do niedawna żył inaczej, nową sytuację przyjmuje ze spokojem i potrafi jej sprostać.
Czy jest to powieść optymistyczna, czy pesymistyczna? Można ją odczytać i tak, i tak. Dla mnie jednak więcej tu ciemnych barw. Mimo że bohaterowie próbują się dostosować i to zatrzymanie w czasie nieraz wychodzi im na dobre, a przyroda w opustoszałym świecie zaczyna zagarniać krajobraz, to jednak wisi nad nimi niepewność i niepokój. Jaka będzie ich przyszłość? Czy wrócą do miasta, z którego przybyli? Czy tam jest bezpiecznie? A co z tymi, którzy zniknęli? Jest jeszcze H'otelisko, które niczym jakiś golem, fatum, zapowiedź orwellowskiego świata stoi tuż obok i nie pozwala o sobie zapomnieć. Czy pociechę może przynieść fakt, że to nie pierwsza katastrofa? Że wszędzie kiedyś wydarzyło się coś złego? Na tej plaży również - była świadkiem strasznych wydarzeń w czasie wojny, ale też rodzinnych tragedii w czasach pokoju i beztroski. To tu kilka lat temu na oczach matki utopili się dwaj synowie i ich ojciec. Czy pocieszający jest fakt, że zawsze było niesprawiedliwie? Że kiedy jedni tracili, drudzy zyskiwali? Że kiedy jedni nic nie mają, inni pławią się w nadmiarze i pozbywają się ciuchów, które zalewają planetę? Ale, jak mówi pan Stanisław, kierowca śmieciarki, z którym lubi rozmawiać Swietłana - W przyrodzie nic nie ginie, po klęsce przychodzi zbawienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz