Mario Vargas Llosa "Lituma w Andach"

Kilka miesięcy temu urządziłam sobie mały festiwal czytelniczy

powieści Mario Vargasa Llosy. Kiedy ukazała się jego najnowsza książka "Burzliwe czasy", postanowiłam przeczytać nie tylko ją, ale nadrobić najważniejsze zaległości. Dlatego kupiłam jeszcze "Rozmowę w Katedrze" i "Święto Kozła", uważane za dwie najwybitniejsze w jego dorobku, i "Litumę w Andach", mniej znaną powieść, do której zachęcił mnie opis treści. Trzy pierwsze przeczytałam niemal pod rząd, zachwyciłam się, a "Rozmowę w Katedrze" uznałam za jedną z tych książek, które zabrałabym na przysłowiową bezludną wyspę. Tymczasem "Litumę w Andach" (Znak 2009; przełożył Wojciech Charchalis)  odłożyłam na później. Aż nieoczekiwanie przyszedł idealny dla niej czas. Ponieważ ten czas miał chwilę potrwać, dokupiłam jeszcze "Dyskretnego bohatera". Obie książki okazały się idealną lekturą, adekwatną do okoliczności. Chociaż nie są to najwybitniejsze powieści w dorobku pisarza, sprawiły mi wielką przyjemność i polecam je wszystkim. Jeśli ktoś obawia się tych najlepszych, bo wymagają uważnej lektury, śmiało może zacząć właśnie od "Litumy w Andach" czy "Dyskretnego bohatera". Zawsze lubiłam twórczość Mario Vargasa Llosy, ale w tym roku stała mi się ona jeszcze bliższa. A teraz do rzeczy.

Napisałam, że powieść "Lituma w Andach" sprawiła mi wielką przyjemność, chociaż nie jest to właściwe słowo. Wątpliwość, jakiego wyrazu użyć, pojawia się zawsze, kiedy mówimy o książce, którą bardzo dobrze się czyta, ale która opowiada o trudnych, mrocznych sprawach. I tak właśnie jest w tym przypadku. Jej akcja rozgrywa się w małej wiosce w Andach, a właściwie osadzie, w której mieszkają robotnicy budujący drogę, w czasach, kiedy w Peru toczy się walka ze Świetlistym Szlakiem, maoistowską, radykalną partyzantką posługującą się terrorem i bardzo brutalnymi metodami walki. Sierżant Lituma i jego zastępca, Tomasito, znajdują się w sytuacji beznadziejnej. Sami na posterunku w wiosce zagubionej w wysokich górach, w miejscu, do którego trudno dotrzeć, zdają sobie sprawę, że w razie ataku partyzantów, nie mają żadnych szans. A to zdarzyć się może w każdej chwili. Pogłoski o brutalnych napadach i egzekucjach wykonywanych w bestialski sposób  docierają nawet tu. W dodatku w osadzie w tajemniczych okolicznościach znikają ludzie. 

Policjanci prowadzą śledztwo, ale natykają się na zmowę milczenia. Lituma czuje, że coś jest nie tak, ale nie może dotrzeć do prawdy także dlatego, że jest tu kimś obcym, nie stąd, człowiekiem z miasta. Na tym górskim odludziu czuje się trochę tak, jakby znalazł się na innej planecie. Niby wszyscy mieszkają w tym samym kraju, ale ich światy dzieli przepaść. W tej przygniatającej i beznadziejnej sytuacji jedyną rozrywką dla sierżanta są nocne zwierzenia Tomasita - opowieści o jego beznadziejnej miłości do pięknej kobiety, którą na swoją i jej zgubę wyrwał z rąk niejakiego Knura, bogatego, szemranego przedsiębiorcy. Żeby sobie dorobić do nędznej pensji policjanta, od czasu do czasu był jego ochroniarzem, a tę intratną pracę dostał dzięki protekcji swojego wpływowego ojca chrzestnego. Ponieważ Llosa czasem lubi wracać do swoich bohaterów w różnych książkach, tak jest na przykład z Litumą, mam niejasne wrażenie, ale nie pewność, że Knura, Tomasita i jego wszechmocnego ojca chrzestnego spotkałam już w "Rozmowie w Katedrze". 

Akcja powieści, jak często u Llosy, toczy się wielotorowo. Z jednej strony naprzemiennie śledzimy wątek śledztwa i miłosną historię Tomasita, z drugiej pojawiają się barwne historie zaginionych mężczyzn, równie barwne i niesamowite opowieści demonicznego i rozpustnego właściciela knajpy, jedynej rozrywki robotników, i jego równie demonicznej i rozpustnej żony, uważanej przez robotników za czarownicę. Jesteśmy też świadkami kilku brutalnych akcji przeprowadzonych przez partyzantów.  Wszystkie wątki łączą się ze sobą i służą budowaniu szerszego tła pokazującego sytuację społeczną i polityczną w Peru tamtych lat.  

Ale w tej powieści jest coś jeszcze - niesamowita atmosfera, klaustrofobiczna, tajemnicza, przerażająca. Buduje ją miejsce akcji - nieprzewidywalna przyroda, piękne, ale groźne góry i mieszkający w nich indiańscy górale, którzy wierzą w magię, czary i duchy. Te duchy mogą wejść w człowieka, mogą też żądać ofiary, która ma je przebłagać i odwrócić zły los. To nawiązanie do wierzeń wyznawanych przez rdzennych mieszkańców z czasów przedkolumbijskich. Wszystko to tworzy niesamowitą, fascynującą mieszankę. Prawda, jaką odkryje sierżant Lituma, będzie przerażająca. 

Na mnie ta powieść mocno podziałała. Mimo że od lektury upłynęło już trochę czasu, bez trudu mogę dzielić się refleksjami na jej temat, a to najlepszy dowód, że wciąż rezonuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty