Tydzień temu pisałam o "Litumie w Andach" Mario Vargasa Llosy,
dziś, zgodnie z zapowiedzią, będzie o drugiej jego powieści, jaką przeczytałam w czasie tego lata. To "Dyskretny bohater" (Znak 2014; przełożyła Marzena Chrobak). Jest to pozycja łatwiejsza, nie o takiej wadze gatunkowej, i obficie czerpiącą z kanonów literatury popularnej, co nie jest wyjątkowe w twórczości Llosy.I tym razem akcja toczy się dwutorowo, a każdy z wątków inkrustowany jest dodatkowo retrospekcjami, z których krok po kroku poznajemy historię bohaterów. Obie historie oczywiście łączą się ze sobą, a w jaki sposób uważny czytelnik zauważy wcześniej, ten mniej dociekliwy oczywiście dowie się w swoim czasie.
Jeden wątek to opowieść o don Rigobercie, bogatym prawniku z Limy, który właśnie postanowił przejść na emeryturę i korzystać z życia, co w jego przypadku oznacza podróż po Europie i obcowanie ze sztuką wysoką - muzyką, malarstwem, literaturą. Niestety te plany pokrzyżuje prośba bardzo bogatego szefa i przyjaciela, który nie zważając na swój wiek i nie licząc się z nikim, postanowi się ożenić. Don Rigoberto nieoczekiwanie zostanie wplątany w aferę, bo synowie jego przyjaciela zrobią wszystko, aby unieważnić małżeństwo ojca i odzyskać kontrolę nad jego majątkiem. Don Rigoberto, jego druga żona, piękna Lukrecja, i syn Fonsito byli już bohaterami innych powieści Llosy. Nie znam ich, ale zamierzam przeczytać.
Drugi wątek, chociaż pozornie się różni, jest jednak dość podobny. Jego akcja rozgrywa się na północy Peru, w Piurze, skąd pochodzi sierżant Lituma, o którym pisałam tydzień temu. Tak, tak, słusznie domyślacie się, czytelniczko i czytelniku tej notki, że i on pojawia się na kartach książki chociaż jako postać zdecydowanie drugoplanowa. Głównym bohaterem tej opowieści jest Felicio Yanaque, właściciel dobrze prosperującej firmy przewozowej. Pozornie wszystko go dzieli od don Rigoberta. Mieszka na prowincji, nie ma wykształcenia, wywodzi się z biednej rodziny, miał ciężkie życie, do wszystkiego doszedł, harując kilkanaście godzin na dobę oraz wielkim wysiłkiem i determinacją swojego biednego ojca, który zrobił wszystko, żeby jego synowi żyło się lepiej niż jemu. Zaczynał jako kierowca, aby z czasem pójść na swoje i założyć firmę. Ciężkiej pracy uczy synów, którzy kiedyś przejmą jego przedsiębiorstwo. Nie zapomniał o swoich korzeniach, a pamięć ojca i jego słowa są dla niego świętością. Co w takim razie łączy tego skromnego, nieatrakcyjnego fizycznie mężczyznę z wykształconym don Rigoberto, człowiekiem ze stolicy, bywalcem wykwintnych restauracji, koneserem wyrafinowanej sztuki? Więcej niż mogłoby się wydawać.
Bo Felcio Yanaque, chociaż jest człowiekiem prostym, niewykształconym, ma w sobie wielką wrażliwość. Nie czyta wprawdzie książek, nie ogląda albumów z malarstwem, ale uwielbia pewną pieśniarkę, której płyty kolekcjonuje i której muzyka sprawia, że zapomina o codzienności. Jej twórczość jest dla niego takim samym wytchnieniem i ucieczką jak dla don Rigoberta sztuka z najwyższej półki. Budzi w nim te same szlachetne nuty, zwykłego zjadacza chleba przerabia w kogoś szlachetnego. Ale to nie wszystko. Obaj lubią oddawać się rozkoszom zmysłowym, don Rigoberto ze swoją piękną żoną Lukrecją, Felicio Yanaque w ramionach młodej i pięknej kochanki, powabnej Mabel. Jest wreszcie jeszcze jedno podobieństwo - i on, wbrew swojej woli, zostaje wciągnięty w wielką aferę, stanie się, podobnie jak don Rigoberto, bohaterem mediów, od których nie będzie się mógł opędzić.
Jest to opowieść o ludziach, którzy chcą oddawać się szlachetnym, w wypadku Felicia, całkiem skromnym przyjemnościom, z dala od brudów i zgiełku świata, co okazuje się bardzo trudne. Nad ich losem unosi się pytanie - czy można się odizolować, żyć na swoich warunkach, żyć życiem pięknoducha? A poza tym znajdziemy w tej książce bogate tło społeczne i opowieść o krwiożerczych mediach, które karmią się wszystkim i z wszystkiego uczynią sensację, zmieniając życie zwykłych ludzi w piekło, na szczęście chwilowe. Poza tym historia Felicia jest zwyczajnie przejmująca.
Warto sięgnąć po tę powieść - czytając ją, oddajemy się trochę grzesznej przyjemności obcowania z czymś lekkim i popularnym, ale pod płaszczykiem błahostki dostajemy znacznie więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz