Mario Vargas Llosa "Święto Kozła"

Trwam w swoim postanowieniu i właśnie skończyłam trzecią z

czterech zakupionych ostatnio powieści Mario Vargasa Llosy "Święto Kozła" (Znak 2016; przełożyła Danuta Rycerz). W moim prywatnym rankingu stawiam ją zaraz  po "Rozmowie w Katedrze", której nic nie przebije.

I tym razem jest to książka polityczna osadzona w realiach historycznych. Akcja toczy się na Dominikanie na dwóch planach czasowych. W roku 1961, kiedy grupa spiskowców dokonała zamachu na dyktatora Rafaela Trujillo, i dziewiętnaście lat później. Równolegle przeplatają się trzy wątki - śledzimy poczynania dyktatora zwanego przez współpracowników Szefem, a po jego śmierci prezydenta Joaquina Balaguera, poznajemy losy zamachowców i wreszcie historię głównej kobiecej bohaterki, Uranii Carbal, córki senatora, który nieoczekiwanie wypadł z łask wszechwładnego Trujillo. Urania pod wpływem impulsu po dziewiętnastu latach wraca na kilka dni na Dominikanę. Odwiedza schorowanego, zniedołężniałego ojca, któremu nigdy nie wybaczyła, że posłużył się nią, wtedy czternastoletnią dziewczynką, aby ponownie wkraść się w łaski kapryśnego Szefa i ratować swoją polityczną karierę. Czy tylko o karierę chodziło? Trujillo był człowiekiem nieobliczalnym i potrafił mścić się także na rodzinie tego, kogo odsuwał na boczny tor. Czy rzeczywiście senator Carbal znalazł się w sytuacji bez wyjścia? Nic nie usprawiedliwia tego, co zrobił. Tamte zdarzenia odcisnęły się piętnem na życiu Uranii. Jej opowieść o tym, co zaszło w czasach, kiedy była młodą dziewczyną, dzieckiem jeszcze, z trudem daje się czytać, tak bardzo jest wstrząsająca. Ale to wcale nie jedyny fragment, przez który brnęłam z trudem, ponieważ był taki okrutny. Bo okrutne były bezwzględne rządy Rafaela Trujillo.

Mario Vargas Llosa stwarza wnikliwy, fascynujący portret dyktatora - człowieka bezwzględnego i groteskowego jednocześnie. Pokazuje go nie tylko jako polityka, ale też jako człowieka. Trujillo sprawuje rządy dyktatorskie, wszystko w kraju zależy od jego kaprysu. Jak swoją własność traktuje kobiety - jego woli nikt nie śmie się sprzeciwić, dlatego współpracownicy udają, że nie widzą, kiedy odwiedza ich żony. On sam jest przekonany, że dla nich to zaszczyt. Uważa się za wspaniałego kochanka. Intryguje, bezwzględnie rozprawia się ze swoimi przeciwnikami politycznymi i tymi, którzy mu podpadli, za swoją prawą rękę mając sadystycznego szefa służb specjalnych Johnnego Abbesa Garcię, tego samego, który jest jednym z głównych bohaterów najnowszej powieści Llosy "Burzliwych czasów". Tortury, skrytobójstwa, polityczne morderstwa. Cieszące się ponurą sławą więzienia są pełne. Taki los spotyka nie tylko politycznych wrogów, ale także ich rodziny. Aresztuje się nawet dzieci. Jednocześnie szerzy się kult jednostki - dyktatora traktuje się niemal jak cesarza albo boga. Kultem otoczona jest także rodzina Truijllo - matka, bracia, synowie, córka. Wszyscy oni czerpią oczywiście finansowe zyski z jego władzy - on sam jest właścicielem wielkich obszarów ziemi i licznych przedsiębiorstw. A Trujillo nimi gardzi, ma ich za nierobów, rozpustników, krwiopijców, którzy przysparzają mu nieustannych kłopotów. W tym jednym ma rację - tacy naprawdę są. Otoczony jest dworem pochlebców gotowych zrobić wszystko, aby nie wypaść z łask Szefa, aby być jak najbliżej jego ucha. Groteskowe są cowieczorne spacery dyktatora w otoczeniu tych klakierów. Groteskowy jest sposób, w jaki mówi, jak się zachowuje, groteskowa jest jego mania wielkości. Jednocześnie poznajemy jego słabe miejsca - strach przed starzeniem się, przed niesprostaniem roli kochanka.

Jak wspominałam, trzecim wątkiem są historie politycznych przeciwników dyktatora, którzy zdecydowali się zawiązać spisek i zamordować go. To jedyna droga, aby zmienić sytuację w kraju, która staje się nie do zniesienia. Ale sam zamach nie wystarczy, potem trzeba doprowadzić do przejęcia władzy przez opozycjonistów. To bardzo ryzykowna gra. Każdy z nich ma swoje powody, aby zaangażować się w tę sprawę. Prawie wszyscy długie lata współpracowali z reżimem, ale w końcu powiedzieli dość. Doskonale wiedzą, że jeśli coś pójdzie nie tak, konsekwencje poniosą nie tylko oni, ale ich rodziny, także dzieci. Zanim stracą życie, zostaną poddani bezwzględnym torturom. Mimo tej świadomości decydują się wziąć udział w spisku. Ale czy mają prawo dysponować losem swoich bliskich? Po zamachu następuje kilka miesięcy bezwzględnego terroru, zanim rzeczywiście kraj wpłynie na nowe tory. Dotąd marionetkowy prezydent, z którym nikt się nie liczył, Joaquin Balaguer, nieoczekiwanie dla wszystkich chwyta wiatr w żagle. Manewrując, sprytnie intrygując, przypochlebiając się żonie i synowi zmarłego Szefa, poświęcając życie niektórych, aby przynajmniej uratować kilku innych, stąpając po bardzo kruchym lodzie, ostatecznie osiąga cel - pozbywa się rodziny Trujillo i zaprowadza w kraju nowe porządki.

Powieść od początku do końca trzyma w napięciu. Chociaż mogłam sobie bez trudu wygooglować fakty historyczne, to i tak z zapartym tchem śledziłam zdarzenia. Fascynujące są wnikliwe portrety bohaterów, ich rozterki wewnętrzne, zaniechania, słabości, które doprowadzają do klęski. Albo odwrotnie ich wierność raz podjętej decyzji, siła, poświęcenie. Są tchórze gotowi zadenuncjować, ale są też cisi bohaterowie gotowi pomóc, narażając swoje życie. Fascynują kulisy polityki i jej mechanizmy. A nad wszystkim unoszą się pytania. O granice poświęcenia. O prawo do narażania innych w imię wyższych wartości. Znakomita książka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty