Na kolejny zbiór opowiadań Lucii Berlin "Wieczór w raju.
Opowiadania zebrane" (W.A.B. 2020; przełożyła Dobromiła Jankowska) czekałam prawie dwa lata, bo właśnie w styczniu 2019 roku tuż po lekturze pierwszej wydanej w Polsce książki amerykańskiej autorki, "Instrukcji dla pań sprzątających", która mnie zachwyciła, znalazłam w zapowiedziach wydawniczych informację, że wiosną ukaże się kolejny zbiór jej opowiadań. Okazało się, że moja cierpliwość została wystawiona na próbę - książka ostatecznie wyszła dopiero w październiku tego roku. No ale w końcu jest, a ja, kiedy tylko ją kupiłam, niemal natychmiast zabrałam się za lekturę i ponownie zanurzyłam się w klimacie znajomych opowieści. To jak wejście do dobrze znanego świata.I znowu zachwyt tyle, że tym razem z góry oczekiwany. Bo przecież zdawałam sobie sprawę, o czym i jak Lucia Berlin pisze, wokół jakich tematów krąży jej twórczość, a wreszcie znałam historię jej życia i wiedziałam, jak bardzo przetwarzała je na literaturę. Dlatego nieważne, jak mają na imię jej bohaterki, czy będzie to Laura, Maja, Maggi albo jeszcze inna, to zawsze mam wrażenie, jakbym cały czas czytała o tej samej osobie. Jeszcze silniej towarzyszyło mi to przekonanie w trakcie lektury "Instrukcji dla pań sprzątających". Może dlatego, że układały się w historię życia jednej kobiety, jak i tu pod wieloma postaciami, - od młodości do starości, chociaż bez zachowania chronologii. W "Wieczorze w raju" dostajemy tylko dwa opowiadania sięgające do dzieciństwa bohaterki spędzonego w Teksasie i również dwa do młodości, kiedy razem z rodzicami mieszkała w Chile, w Santiago. Te historie rozpoczynają tom. Kolejne opowieści stanowią wersję losu kobiety dojrzałej, obarczonej dziećmi, jeszcze mężatki albo znowu samotnej. Chociaż w tym zbiorze zdarzają się też, wprawdzie nieliczne, historie o mężczyznach. Tak jak poprzednio akcja opowiadań rozgrywa się oprócz wspomnianych już Teksasu i Chile, także w Kalifornii i w Meksyku. Na prowincji albo na obrzeżach większych miast.
"Wieczór w raju" pozornie wydaje się jaśniejszy niż "Instrukcja dla pań sprzątających", ale tylko pozornie. Bohaterki, kobiety po przejściach albo na życiowym zakręcie, zmagają się z samotnością, z zawiedzionymi uczuciami, z niezrozumieniem ze strony partnera, z trudnościami życia codziennego, z brakiem pieniędzy, z poczuciem upływającego czasu, a wreszcie z chorobą alkoholową czy z uzależnieniem od narkotyków. To ostatnie najczęściej dotyczy ich mężów albo kochanków. A są to głównie artyści - muzycy, pisarze, rzeźbiarze. Zajęci swoją pracą lekceważą problemy dnia codziennego, z jakimi zmagają się ich żony czy partnerki. Może dlatego niektóre z bohaterek próbują wraz ze swoją rodziną osiąść na wsi w domku z wypalanej cegły otoczonym ogrodem, wśród pól, w bliskości z naturą, gdzieś nad rzeką albo morską zatoką, z dala od cywilizacji. Tam raj wydaje się na wyciągnięcie ręki. Można wylegiwać się w hamaku z książką w ręku, pielęgnować zasadzone rośliny, pozwolić dzieciom pluskać się w wodzie, jeść to, co wyhodowało się w ogródku. Chociaż to proza oszczędna, to opisy tych miejsc były tak sensualne, że sama miałam ochotę dotknąć tego rajskiego zakątka. Ale to tylko pozory. Bo albo proza dnia codziennego daje o sobie znać, zaczyna doskwierać brak kanalizacji, bieżącej wody, uciążliwy sąsiad, który za dnia potrafi być miły i uczynny, ale wieczorami urządza uciążliwe libacje. Mąż zajęty swoją pracą nie ma zrozumienia dla tych niedogodności. Znacznie gorzej, gdy rajskie życie z dala od cywilizacji przerywa nieoczekiwane spotkanie z dilerem męża, który zrobi wszystko, aby odzyskać takiego świetnego, bogatego klienta. To chyba najbardziej przejmujące opowiadanie z tego zbioru. Najmocniej zapadło mi w pamięć.
Z pisaniem o krótkich formach jest ten kłopot, że niemal wszystko zasadza się na nastroju, na klimacie, najwięcej dzieje się gdzieś pomiędzy wierszami, pomiędzy słowami. To wszystko często jest ulotne, nienamacalne. I albo się poczuje to nieuchwytne coś, albo nie. Nigdy nie pociągnęły mnie na przykład opowiadania noblistki Alice Munro, przeczytałam jeden tom i nie sięgnęłam po więcej, za to uwielbiam zbiory opowiadań Amosa Oza, "Wśród swoich" i "Sceny z życia wiejskiego". Podobnie stało się z Lucią Berlin. Trafiona zatopiona. Mam nadzieję, że to nie koniec. Wprawdzie autorka napisała ich tylko siedemdziesiąt kilka, ale nie wszystkie znalazły się w obu wydanych w Polsce książkach. Czekam na pozostałe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz