Jeszcze tylko parę słów o Lenzu, bo to pisarz o ciekawej historii. Urodził się w latach dwudziestych zeszłego wieku w Prusach Wschodnich i to te tereny bywają miejscem akcji jego niektórych książek. Jest honorowym obywatelem Ełku. Równie interesująco brzmi historia "Dezertera" napisanego w latach pięćdziesiątych. Temat - dezercja z armii niemieckiej i przejście na stronę Rosjan - był wtedy w Niemczech na tyle bulwersujący, że książki mimo poprawek sugerowanych przez wydawcę, które pisarz wprowadził, nie wydano. Powieść miała swoją premierę w Niemczech w roku 2016.
Akcja "Dezertera" rozgrywa się na froncie wschodnim moim zdaniem gdzieś na Polesiu, trwa ostatnie lato drugiej wojny światowej. Główny bohater Walter Proska, Niemiec z Prus Wschodnich, trafia przez przypadek do kilkuosobowego oddziału stacjonującego gdzieś w lasach wśród bagien. Zadaniem tych paru żołnierzy jest ochrona linii kolejowej przed partyzantami, którzy wielokrotnie próbują ją wysadzić. To zadanie beznadziejne. Partyzantów jest znacznie więcej, świetnie znają teren i bez trudu mogą cały oddział wygarnąć. Trwa zabawa w kotka i myszkę. Odcięci od świata, umęczeni, skazani na marne racje żywnościowe doskonale zdają sobie sprawę ze swojej beznadziejnej sytuacji. Śmierć co jakiś czas zabiera któregoś z nich. Trudno się z nią oswoić, jeśli ginie najlepszy kompan. Lenz znakomicie oddaje cały kontekst zdarzeń. Pięknie i znakomicie opisuje przyrodę, która z jednej strony daje ochronę, ale z drugiej staje się pułapką. Jest przyjacielem i wrogiem jednocześnie. Dzięki temu czytelnik ma wrażenie klaustrofobii, zamknięcia i absurdalności tego, co się dzieje. Dawno nie czytałam tak antywojennej książki. I niemieccy żołnierze, i partyzanci wielokrotnie widzą siebie z bliska, niemal twarzą w twarz. Ukryci w gąszczu mogą swobodnie przyjrzeć się wrogowi. Z takiej perspektywy nieprzyjaciel staje się zwyczajnym człowiekiem. Takim jak oni, młodym, sympatycznym chłopakiem. Trudno do niego strzelić, ale trzeba to zrobić, chociaż tak bardzo się nie chce. Bo jeśli nie ja, to zrobi to on, kiedy mnie odkryje. Być może będzie myślał podobnie, być może wpadnie w taką samą pułapkę i też naciśnie spust, bo nie będzie miał wyboru. Żeby oddać tę beznadziejną sytuację pozwolę sobie na cytat.
... jestem tutaj i jest wojna, i my obaj, ty i ja, musimy się do tego stosować. Mamy być posłuszni wojnie, nawet jeśli nienawidzimy jej jak zarazy. W końcu obaj chcielibyśmy żyć, ty i ja, a kto na wojnie chce pozostać żywy, nie może myśleć o niczym innym, tylko o swojej krwi. Odejdź, idź w innym kierunku, zawróć albo kładź się spać. Ale nie waż się podejść bliżej. Wtedy ... wtedy będę musiał wystrzelić. Ty musiałbyś również tak zrobić, wiem to dokładnie!. Odejdź, przyjacielu, ja już nie wytrzymam.
Tak bezgłośnie błaga swojego wroga, który w innych warunkach mógłby być przyjacielem, Walter Proska schowany w leśnej gęstwinie. Bo wojna nie pozostawia wyboru. Nikomu nie można ufać, każdy jest podejrzany. Młoda, piękna dziewczyna może przenosić laski dynamitu, tak samo proboszcz, który zmierza do chorego. Jakby tego było mało, niemieccy żołnierze muszą zmagać się z sadystycznym, prymitywnym dowódcą ich niewielkiego oddziału, który nie ma skrupułów ani dla wroga, ani dla swoich. Czy taki był zawsze, czy takim uczyniła go ta beznadziejna sytuacja? Odpowiedzialność za ludzi, świadomość zbliżającego się końca, śmierci, która może nadejść w każdym momencie.
Tych kilku żołnierzy zostało bardzo dobrze sportretowanych, każdy jest inny, każdy ma za sobą inną historię. Niecierpliwie czekają na listy z domu, gdzie toczy się jakieś życie. Komuś ma urodzić się wytęsknione dziecko, ktoś czeka na wieści od matki. Wszystkie plany i marzenia mogą skończyć się w jednej chwili. Miotając się między chamowatym, bezwzględnym przywódcą, a wrogiem popadają w szaleństwo albo apatię. Nic dziwnego, że Walter Proska postawiony w takiej sytuacji wiele rozmyśla. Zastanawia się nad swoją rolą, nad bezsensem tego, co się dzieje, nad śmiercią. Prowadzi dysputy z młodym chłopakiem z oddziału, Bułeczką, inteligentnym studentem. Co jest ważniejsze - własne przekonania czy rozkazy? Kiedy można się im przeciwstawić? Co jest powinnością człowieka w takiej sytuacji? Czy zabicie wroga, młodego chłopaka, obciąża sumienie? Czy żołnierz musi tak postąpić?
W drugiej części powieść zmienia nieco charakter. Razem z armią radziecką przemy do przodu między innymi przez Prusy Wschodnie. Potem, już po wojnie, akcja rozgrywa się w Niemczech w radzieckiej strefie okupacyjnej. Ci, którzy wyzwolili Europę, stają się okupantami, zaprowadzają swoje bezwzględne, porządki. Liczy się komunistyczna ideologia, wierność partii. Jeden totalitaryzm został zastąpiony przez drugi. Z urzędu, w którym pracuje Walter Proska, bez ostrzeżenia znikają ludzie. Nie wiadomo ani dlaczego, ani kto będzie następny. Znowu nastrój staje się ciężki, klaustrofobiczny, a czytelnik ma wrażenie osaczenia. Tym razem nie ma leśnej gęstwiny i bagien, jest szare, biedne, powojenne miasto. Wróg, który wtedy był dobrze zdefiniowany, teraz jest nieuchwytny, niematerialny. Bohater, ale także jego koledzy z biura, zostają postawieni w sytuacji iście kafkowskiej. I znowu Walter Proska musi dokonać ważnego wyboru, znowu czyha na niego śmiertelne niebezpieczeństwo. To niejedyne dylematy, jakie musiał rozstrzygać, niejedyne pułapki, jakie zastawiła na niego wojna, ale więcej nie mogę zdradzić. Do końca życia będzie zmagał się z poczuciem winy i za kimś tęsknił. Wojenny romans okazał się miłością z gatunku niemożliwych.
Bardzo dobra powieść, głęboka, gęsta. Pięknie napisana - i jakkolwiek banalnie i egzaltowanie to brzmi, jest prawdziwe. Kto wie, czy gdybym wcześniej doczytała, że prawie cała akcja toczy się na froncie, to sięgnęłabym po nią? Dobrze, że tak się nie stało, bo wiele bym straciła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz