Potrzebowałam chwili wytchnienia pomiędzy jedną przygnębiająca lekturą, a kolejną, która też nie zapowiadała się różowo. Tak bardzo poruszył mnie i zirytował świetny reportaż Bartka Sabeli "Wszystkie ziarna piasku" (notka o nim za jakiś czas), że musiałam sięgnąć po coś zupełnie innego. I wtedy przypomniałam sobie o Patricku Modiano. Jakoś tak niedługo po Noblu, kiedy w ilościach hurtowych zaczęły wychodzić jego książki, kupiłam sobie od razu trzy. Najpierw sięgnęłam po "Zagubioną dzielnicę" (PIW 2014; przełożył Wiktor Dłuski), tym razem przeczytałam "Ulicę ciemnych sklepików" (Czytelnik 2014; przełożyła Eligia Bąkowska). Postanowiłam napisać o obu w jednej notce, bo po pierwsze "Zagubioną dzielnicę" przeczytałam kilka miesięcy temu, a jakoś nie złożyło się, żeby od razu podzielić się refleksjami, więc wiadomo, że dziś wrażenia już nie tak świeże. A po drugie obie powieści wiele łączy. Nie wiem, czy po lekturze dwóch tytułów wolno już ryzykować stwierdzenie, że Modiano stale pisze jedną książkę, ale być może tak właśnie jest.
Obie opierają się na podobnym pomyśle - bohater, człowiek dojrzały, po latach wraca pamięcią do czasów młodości. Wspomina, krąży po Paryżu, spotyka się z różnymi ludźmi, chce wyjaśnić zagadkę, jaka tkwi w jego przeszłości. Nie jest już tym samym człowiekiem, którym był kiedyś. Obaj mężczyźni mają nawet nowe nazwiska i nową tożsamość, chociaż każdy z innego powodu. Narrator "Zagubionej dzielnicy" to znany angielski pisarz, który przyjeżdża do Paryża, skąd przed wielu laty musiał uciekać w nie do końca jasnych okolicznościach. Z kolei narrator "Ulicy ciemnych sklepików" próbuje zrekonstruować swoją historię, dowiedzieć się, kim naprawdę jest, bo przed laty stracił pamięć. Teraz, kiedy wpadł na jakiś trop, podąża nim od spotkania do spotkania, od miejsca do miejsca. Obaj w młodości prowadzili lekki, barwny żywot, obracali się wśród artystów, niebieskich ptaków, zubożałych arystokratów. W ich życiu ważną rolę odegrały kobiety. Pierwszy zafascynowany był starszą od siebie, drugi zakochał się w pewnej modelce, z którą potem się ożenił. Ale szczęśliwy czas nie trwa wiecznie, lekkość bytu przerywa zagrożenie. W "Ulicy ciemnych sklepików" to niemiecka okupacja, właściwie lekko tylko zarysowana. Zastanawiam się nawet, na ile kontekst historyczny jest tu ważny. Bo głównym tematem obu książek jest pamięć, przemijanie i próba odzyskania przeszłości, która z góry przecież skazana jest na niepowodzenie.
Ale powieści Modiano nie mają wielkiego ciężaru, są lekkie i delikatne jak puch. Do mnie najbardziej przemawia ich klimat i nastrój. Nieco tajemniczy, nostalgiczny, melancholijny. Wędrówki po Paryżu, szukanie śladów przeszłości, miejsc, w których bohaterowie bywali. Nie ma ich już albo dotknięte zębem czasu nie przypominają siebie z epoki świetności. Wszystko przemija, uroda miejsc też. "Ulicę ciemnych sklepików" zamyka zdanie Czyż nasze egzystencje nie rozwiały się równie szybko w ciemności wieczoru jak ten dziecinny smutek? Chyba właśnie o tym są te powieści. Mnie ich lektura dała sporo przyjemności, ale nie mogę powiedzieć, aby była to literatura wagi ciężkiej. Wysmakowane, melancholijne, nieco smutne książeczki, które najlepiej czytać jednym ciągiem, aby nastrój się nie ulotnił, a da się to zrobić spokojnie, bo są naprawdę niewielkich rozmiarów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz