Naprawdę nie spodziewałam się, że pisanie o "Synu Szawła" będzie tak trudne. Rzeczywiście Laszlo Nemes dokonał rzeczy niezwykłej, sprawił, że widz naprawdę doświadcza potworności obozu, zaczyna rozumieć, przed jakimi dylematami stawali więźniowie. Niezwykle trudno jest na nowo obudzić wrażliwość kogoś, kto tyle filmów na ten temat obejrzał, przeczytał ileś książek, był w muzeum Auschwitz. A jednak się udało. Kiedy patrzyłam, co robią członkowie Sonderkommando, jak pracują zrozumiałam na nowo, że obóz to odczłowieczona, potworna fabryka śmierci. Wszystko sprawnie zorganizowane. Taśma produkcyjna, praca niemal na akord. Zmiana dzienna i zmiana nocna, a kiedy trzeba to robota na okrągło, bez wytchnienia. Szybciej, szybciej, bo wciąż przybywają nowi więźniowie, których trzeba błyskawicznie, sprawnie unicestwić. Muszą zrobić miejsce kolejnym transportom. Ciała trzeba szybko spalić, piece oczyścić z prochów. Ubrania przeszukać, posegregować, zwłokom wyrwać złote zęby. Krwawe ślady zmyć. Brzmi potwornie? Ale przecież tak było.
Druga sprawa, którą zrozumiałam, to pułapka, w jakiej znaleźli się więźniowie wytypowani do pracy w Sonderkommando. Za cenę przedłużenia życia, ale nie ocalenia, po jakimś czasie byli likwidowani i zastępowani innymi, za lepsze warunki, stawali się współsprawcami zbrodni. Nie tylko wykonywali te potworne czynności, ale musieli zrobić wszystko, aby prowadzeni do komór więźniowie zachowywali się spokojnie. Brali udział w oszustwie, bo podtrzymywali fikcję, mówili, że idą do łaźni, a potem będą pracować, i brali udział w morderstwie. Wprowadzali do komór, zamykali drzwi, kto się opierał, był ciągnięty siłą, słuchali potwornego wycia. I tak dzień po dniu, noc po nocy. Jaki mieli wybór? Niezgoda oznaczała śmierć. Czy byli tacy? Pewnie tak, pewnie nieliczni. Nie nam oceniać. Jak można było przetrwać? Zamienić się w maszynę, w robota, który nie myśląc, wykonuje pracę. Wyłączyć świadomość. Przystosować się. I film to pokazuje. Życie, które toczy się równolegle. Jakieś interesy, jakaś konspiracja.
I jest wreszcie trzecia sprawa, która mnie poruszyła. To pytania, jakie stawiają twórcy filmu. Czy można ocalić w tej potwornej sytuacji człowieczeństwo? Jak? Jakim kosztem? Szaweł próbuje. Postanawia pochować chłopca, który jakimś cudem przeżył, aby umrzeć chwilę potem. Z irracjonalnym uporem dąży do celu, nie zważając na koszty. A zadanie wydaje się niemożliwe. I takie jest. Wszystko, co można zrobić, to zmówić kadisz. Tyle robi rabin, kiedy wśród zagazowanych więźniowie rozpoznają swoich bliskich. To, czego chce Szaweł, jest szaleństwem. Oczywiście nie zdarzył się cud. Jego wysiłek, trud, wszystkie zabiegi i starania poszły na marne. Bezsilnie patrzy, jak ciało odpływa. Próbując wypełnić swój ludzki obowiązek, naraża innych. Lekarza, współwięźniów. Gubi proch i osłabia szansę powodzenia buntu. Zdradziłeś żywych dla umarłych - mówi mu któryś z kolegów. My już jesteśmy martwi - odpowiada Szaweł i ma rację. Bunt to zadanie beznadziejne, nie uda się. Wszyscy zginą. Ale nawet gdyby przeżyli i tak w symbolicznym sensie byliby martwi. Bo jak żyć z takim bagażem? Szaweł staje w sytuacji Antygony. Prawo boskie (pochówek zmarłego) kontra prawo ludzkie, kontra zdrowy rozsądek. Ten nakazuje nie narażać innych w sytuacji beznadziejnej. Ale czy racji nie ma Szaweł? Skoro i tak jesteśmy martwi, wszystko, co możemy zrobić, to wykonać ten ludzki, wielki gest. Chociaż przez chwilę być człowiekiem. Nie znajduję odpowiedzi. A jest ona tym trudniejsza, że nie wiemy, kim właściwie był ten chłopiec dla Szawła. Twierdzi, że synem, ale współwięźniowie są pewni, że on nie ma syna. Prawdopodobnie tak im wcześniej powiedział. Kłamał? W pewnym momencie mówi coś, co może sugerować, że to jego nieślubne dziecko. Ale może to też nieprawda? Co łączy go z kobietą, która daje mu proch. Znają się, chociaż on chyba nie wiedział, kogo spotka. Może to jej dziecko? Może ich wspólne? A może nie dziecko ich łączy? Może rzeczywiście ten chłopiec jest mu obcy, a tylko niezwykły przypadek sprawił, że to właśnie jego chce pochować? Bo umarł na stole, a nie w komorze gazowej jak tysiące innych, a dzięki temu stał się kimś bliskim? Kimś, kogo twarz się zapamiętuje. Nie ma odpowiedzi na te pytania. Znakomity, poruszający, mocny film.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz