Dawno tak się nie dałam nabrać. Pewnie nie ja jedna. A nabiera oczywiście dystrybutor filmu, licząc na to, że wystarczy posłużyć się wdzięcznym cytatem z recenzji ("Woody Allen w najlepszej formie!"), aby każdy (no prawie każdy) czytający te słowa, automatycznie przyjął, że "Casanova po przejściach" to kolejny film Woody Allena. Tymczasem on zagrał tu tylko jedną z dwóch głównych ról, a reżyserem i autorem scenariusza jest John Turturro. Ale tego wszystkiego dowiedziałam się, kupując bilet na seans w moim ulubionym kinie. Jakżeż było mi wstyd, ja, kinomaniaczka, tak się pomyliłam. Cóż, za gapiostwo się płaci. Jeśli ktoś widział zwiastuny filmu, mógł się poczuć oszukany podwójnie (ale kto wierzy zwiastunom?). Mnie to akurat nie przeszkadzało, bo lubię być w kinie zaskakiwana. Otóż "Casanova po przejściach" (w roli tytułowej melancholijny i smutny John Turturro) wcale nie jest pikantną opowieścią o podstarzałym żigolaku, który namówiony przez przyjaciela (to Woody Allen), zaczyna za pieniądze spełniać erotyczne fantazje bogatych i zblazowanych kobiet. A ściślej rzecz biorąc, tak się wszystko zaczyna, aby nagle przeobrazić się w ... Tego oczywiście nie zdradzę, w każdym razie całość podryfowała w zupełnie innym kierunku.
Przyznam, że mam kłopot z tym filmem. Jest nieco dziwaczny dziwnością trochę rodem z baśni, nieco nielogiczny, banalny, miejscami odrobinę nudnawy. Jeśli ktoś liczy na komedię, też może się poczuć rozczarowany, najwyżej lekko się uśmiechnie, na pewno brzuch go ze śmiechu nie rozboli. Ale mimo tych zastrzeżeń ogląda się go nieźle. Ot, mile spędzony czas. Woody Allen gra swojego bohatera (raczej takiego jak w "Drobnych cwaniaczkach" niż intelektualistę), chociaż materiału na rolę nie ma tu zbyt wiele. Sympatię może budzić melancholijny i smutny Turturro. Zresztą prawie wszystkich bohaterów da się lubić.
Uczciwie muszę stwierdzić, że film ma bardzo różne recenzje. Pięć gwiazdek od Pawła T. Felisa z Wyborczej (nie wiem dlaczego, bo nie czytałam; moim zdaniem to gruba przesada), ale fatalne oceny w Tygodniku Kulturalnym w TVP Kultura (gdybym wysłuchała tych uwag wcześniej, pewnie nie wybrałabym się do kina; ja aż taka surowa dla "Casanovy po przejściach" nie jestem). Cóż, nic wielkiego, można zobaczyć, można sobie darować. Dziury w niebie nie będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz