"Szpieg". Świetna filmowa ekranizacja powieści Johna le Carre.

Tego potrzebowałam! Przybita ostatnio obejrzanymi filmami a jeszcze bardziej lekturą, o której już w piątek, z radością powitałam zapowiedź "Szpiega". A ponieważ recenzje były entuzjastyczne, więc czym prędzej pobiegłam do kina i nie zawiodłam się! Książek szpiegowskich wprawdzie nie czytam, nie znam powieści Johna le Carre, na której oparto scenariusz, ale w niczym mi to nie przeszkadzało. Zajmująca akcja, umiejętnie dawkowane napięcie, świetne aktorstwo, ciekawie nakreślone postacie, stylowe, monochromatyczne zdjęcia, smutek, nostalgia, melancholia, no po prostu znakomita filmowa, rozrywkowa robota. Ale uwaga: miłośnicy pościgów, strzelaniny, galopującej akcji, pięknych wnętrz, krajobrazów i takiż kobiet, miłośnicy filmów szpiegowskich spod znaku agenta 007 (nie cierpię, w całości nie obejrzałam ani jednego) mogą poczuć się zawiedzeni. Akcja snuje się leniwie, brak atrakcji, o jakich wspomniałam przed chwilą, bohaterowie nie uganiają się za dziewczynami, nie rozbijają super szybkimi wozami, nie sączą drinków wpatrzeni w zachód słońca na pięknej plaży i tak dalej, i tak dalej. Przeciwnie, wiele czasu spędzają w obrzydliwych, zagraconych norach nad stertami papierów, podsłuchując telefoniczne rozmowy, rozmyślając, a jeśli przenoszą się gdzieś za granicę, to jest to szary, komunistyczny Budapeszt albo bałaganiarski Istambuł. A jeżeli kobieta, to żona, której zresztą nie poznamy, albo niezbyt atrakcyjne urzędniczki (no jest jeden wyjątek). Ale uważny widz dostrzeże  wiele, subtelnie pokazanych (raczej zasugerowanych), osobistych dramatów. Praca w wywiadzie to tutaj albo dość zwyczajna, nudna harówka wykonywana przy biurku w Londynie albo niebezpieczne, wyniszczające psychicznie zadania specjalne dla ludzi od czarnej roboty. No i władza, która upaja. Taki właśnie jest "Szpieg". A na deser bardzo dobre zakończenie. Polecam z czystym sumieniem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty