"Kochanek" (Cyklady 2005) to druga powieść izraelskiego pisarza Awrahama B. Jehoszui,
jaką przeczytałam. O pierwszej, "Panu Manim", pisałam jakiś czas temu, trzecia, "Powrót z Indii", czeka na półce na swoją kolej. W odróżnieniu od poprzedniej jej akcja toczy się we współczesnym Izraelu. Właściwie wyraziłam się nieco nieprecyzyjnie: czy 1973 rok można nazwać czasem współczesnym? To okres niezwykle ważny w historii kraju, bo właśnie wtedy miała miejsce trwająca dwadzieścia dni wojna Jom Kipur, która mimo zwycięstwa była dla społeczeństwa szokiem. Niech cię jednak, czytelniku tej notki, nie zwiedzie to, co przed chwilą napisałam. Nie jest to powieść polityczna, mimo że wojna jest w niej obecna. Nie została nawet nazwana. Żeby dowiedzieć się, który z konfliktów autor ma na myśli, musiałam nieco poszperać. W żadnym wypadku nie jest to powieść rozliczeniowa. Wojna jest ważna, bo ma wpływ na losy niektórych bohaterów. To historia Adama, jego żony Asji, ich córki Dafi i trzech innych osób, które wkroczyły w życie rodziny. Te same zdarzenia śledzimy naprzemiennie z perspektywy różnych bohaterów. Tylko Asja nigdy nie dochodzi do głosu. W jej imieniu mówią sny.Co zatem dostajemy? Historię rozpadu rodziny? Na pewno tak. Ale nie tylko. To raczej powieść o samotności. O sześciu osobach, które niczym wolne elektrony wiodą swoje dziwne życie zamknięte w skorupach samotności. Niby są razem, niby łączą je różne więzi, ale stopniowo coraz bardziej się od siebie oddalają.
Adam i Asja, małżeństwo, właściwie od początku dziwne i niedobrane. On, znudzony dobrobytem, pracą i życiem, ona, przeciwnie, stale się kształci i pracuje. Z czasem w ich związek wkrada się rutyna i nuda. Może wyrwie ich z tego odrętwienia kochanek, Gabriel Arditi, który nieoczekiwanie staje na drodze Adama, a on wpada na szatański pomysł, aby podsunąć go żonie. Jednak jak nagle się pojawił, tak szybko, za sprawą wojny, zniknął. Jego dziwne poszukiwania stanowią kanwę opowieści.
Dafi, ich córka, zbuntowana nastolatka cierpiąca na bezsenność. Wiedzie swoje własne życie, o którym rodzice pogrążeni w swoich sprawach, swoich obsesjach nie bardzo mają pojęcie. Wędruje bez celu po mieście, nocą wychodzi z domu na ulicę, jakby poszerzała pole doświadczeń. Stanowcza, spostrzegawcza i bardzo wrażliwa.
Na'im, arabski chłopiec, znający na pamięć wiersze jednego z najważniejszych żydowskich poetów, Bialika. Marzył o tym, aby dalej się uczyć, a wylądował w warsztacie samochodowym Adama. Zafascynowany izraelskim światem dobrobytu. Z jednej strony gardzi Żydami, z drugiej chciałby żyć jak oni. Czuje się wyróżniony przez Adama, a potem przez niego zapomniany. I on włóczy się całymi dniami bez celu po mieście. Dobry, nieśmiały i wrażliwy, potrafi nagle być nieczuły, oschły i nieprzyjemny.
Dafi i Na'im to najsmutniejsze postaci powieści. Może dlatego że są dziećmi? Wykorzystywani przez dorosłych, bardzo samotni, szczególnie on. Z dala od rodziny, kolegów z warsztatu, wyjęty z każdego środowiska, nigdzie nie przynależy. Ani Żyd, ani Arab. Zmuszony do opieki nad dziewięćdziesięcioletnią staruszką, Weducze. Początkowo jest z tego nawet zadowolony, ale stopniowo sytuacja zaczyna mu doskwierać, szczególnie kiedy ona zaczyna podupadać na zdrowiu, a Adam, zajęty obsesyjnym poszukiwaniem Gabriela i obojętny na resztę świata, pozostawia ich samym sobie, składając na chłopca obowiązki ponad jego siły. W uczuciu, które, nieoczekiwanie dla nich samych, połączy Dafi i Na'ima, jest coś czystego i wzruszającego. Ale i oni zbliżają się do siebie tylko na chwilę. Czy ich przyjaźń, miłość w świecie, w którym Żydów i Arabów dzieli wszystko, będzie w ogóle możliwa?
Weducze, babcia Gabriela, dla której wrócił do Izraela z Paryża. Samotna staruszka, która pamięta jeszcze czasy osmańskie. Mglista przeszłość czasem powraca w jej wspomnieniach. Jej umysł jest niezwykle sprawny, zainteresowanie światem, a szczególnie polityką nadal żywe, ale starcze ciało stopniowo odmawia posłuszeństwa. Przygnębiający obraz starości i samotności. Gardzi Arabami, a skazana zostaje na opiekę arabskiego chłopca, któremu początkowo raczej nie ufa. Stopniowo lubi go coraz bardziej, ale nigdy nie wyzbędzie się pewnej dozy pogardy. Jak wszyscy bohaterowie tej powieści i ona pełna jest sprzecznych uczuć. Czeka na wnuka, który się gdzieś zapodział na wojnie.
I wreszcie Gabriel, tytułowy kochanek. Kolejny wyobcowany samotnik, życiowy nieudacznik. Od lat nie był w Izraelu, z ojczyzną niewiele go już łączy, dlatego jego dość przypadkowy udział w wojnie wydaje się taki groteskowy. Nigdzie nie przynależy, nigdzie nie umie znaleźć swojego miejsca. Nawet pobyt wśród chasydów jest tylko schronieniem i ucieczką przed armią. Jedyną bliską mu żyjącą osobą jest Weducze, ale wydaje się, że tak naprawdę zależy mu właściwie na jej spadku. Czy kocha Asję? Czy tylko dość bezwolnie wpadł w sidła zastawione na niego przez Adama? Trudno powiedzieć. Chyba nie, wszak niewiele o niej mówi. Jego największym zmartwieniem jest ukrycie się przed zemstą armii. Ale i ona, armia, niespecjalnie interesuje się jego dalszym losem. Zagarnęła go tylko na chwilę, a kiedy ją porzucił, niewiele ją to obeszło.
Tę szóstkę niby tyle łączy, ale naprawdę żyją zamknięci w swojej samotności. Jakby każde z nich otaczała szklana kula, przez którą tylko na chwilę ktoś może się do nich wedrzeć. Tęsknią za drugim człowiekiem, ale nie potrafią nawiązać trwałych więzi. Te, które były, rozpadają się, inne okazują się tylko chwilowe. Czy to samotność prowokuje niektórych z nich do popełniania czynów mniej lub bardziej strasznych? Ale w tym świecie wszystko, nawet czyn podły i haniebny, pozostaje bez echa, niezauważony, bez konsekwencji, bez kary.
Co jeszcze pozostało w mej pamięci po lekturze powieści izraelskiego pisarza?
Obraz wojny, która jawi się na kartach książki jako chaos, bałagan i bezsens. Kolumny wojsk przetaczają się z miejsca na miejsce, żołnierze tkwią bezczynnie w oczekiwaniu, dzień walki przypomina dzień pracy, nie wiadomo kto, i czy w ogóle, nad tym wojennym bałaganem panuje.
Chaosem jest też ludzkie życie. Wieczna wędrówka nie wiadomo gdzie i po co, wieczny ruch. Tylko stara Weducze zdaje się tkwić w miejscu, chociaż i ona symbolicznie wędruje z niebytu w byt i z powrotem.
Arabowie i Żydzi. Pogarda i nienawiść. Niby w jednym państwie, ale nic poza przypadkowymi relacjami (czytaj: zawodowymi) ich nie łączy.
Świat chasydów. Też osobny, zamknięty, nieufny czy nawet wrogi wobec współziomków, ale obcych.
Wszystko tu jest rozbite, podzielone, odizolowane, samotne. I ludzie, i narody mieszkające na jednej ziemi, i różne środowiska teoretycznie stanowiące jedno społeczeństwo.
Ale na przekór smutkowi bijącemu z tej nieco onirycznej powieści czyta się ją niezwykle łatwo i szybko. Akcja wciąga, nie pozwala oderwać się od lektury. Czy sprawia to kompozycja: krótkie rozdzialiki, zmieniająca się narracyjna perspektywa? Czy wątek poszukiwań Gabriela? Pewnie jedno i drugie. Na pewno warto zwrócić uwagę na tego mało znanego w Polsce pisarza i jego dziwne powieści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz