"Autor widmo" Polańskiego - świetna rozrywka, ale ...

Zgodnie z moimi przewidywaniami po tygodniu od premiery najnowszy film Polańskiego zaczęto grać również w moim ulubionym kinie, a nie tylko w multipleksach. Mogłam więc bez dłuższego oczekiwania zaspokoić swoją ciekawość. Stwierdzam, że film jest rzeczywiście znakomicie zrobiony, dwie godziny mijają jak z bicza trzasnął. Akcja gna, meandrując po drodze, ile się da. Widzowie w napięciu śledzą zdarzenia (powiedzmy taki widz jak ja, który niejedno już w kinie przeżył, może czuć się lekko rozczarowany, gdyż spodziewa się scen dużo bardziej mrożących krew w żyłach), rozwiązanie zagadki może zaskoczyć, samo zakończenie lekko rozczarować. Znakomite zdjęcia Pawła Edelmana, piękne, nadmorskie krajobrazy potęgujące nastrój czającego się niebezpieczeństwa, no i Ewan McGregor. I cóż, jeśli o mnie chodzi, to tyle. Miła rozrywka, ale nic więcej. Porównywano ten film do "Dziecka Rosemary" i "Chinatown". Do tego pierwszego moim zdaniem nie dorasta, drugi za słabo pamiętam, aby się wypowiadać (chętnie go sobie przypomnę przy okazji; ciekawe, jak dziś bym go odebrała i oceniła?). Uwaga! Dalsze refleksje tylko dla tych, którzy film widzieli!

Cóż, według mnie słabości tego filmu tkwią w scenariuszu, więc słusznie Polański dostał w Berlinie nagrodę tylko za reżyserię. Przede wszystkim, jeśli już mam się czepiać, to jest tu  trochę nieprawdopodobieństw (rozumiem konwencję, ale jednak ...). Oto niektóre. Dlaczego od razu po wyjściu od profesora Emetta główny bohater jest śledzony? Jak Emett tak szybko kogoś zawiadomił? Chyba że jadący za nim samochód to przypadek, a dopiero ci dwaj na promie mają wykonać mokrą robotę? Drugi ghostwriter ginący w takich samych okolicznościach to musiałoby się wydać podejrzane! A samo zakończenie? Dlaczego decyduje się zdradzić wdowie po Adamie Langu, że odkrył jej tajemnicę? (Swoją drogą scena z wędrująca karteczką znakomita.) Co mu to da? Liczy, że ją zdemaskuje? Śmierć pod kołami samochodu od razu po wyjściu z promocji książki też wydaje się przesadzona. Kto tak szybko zdołałby to zorganizować? Gdyby chciano go zabić, ot tak na szelki wypadek, bo a nuż coś wywęszył, to akurat w tym momencie? Tyle o tym co, moim zdaniem, mało prawdopodobne.

I jeszcze parę słów o treści. Film porusza ważne, aktualne i modne problemy: czy w imię walki z terroryzmem można torturować więźniów? na ile polityk, premier dużego państwa samodzielnie podejmuje swoje decyzje? kto naprawdę pociąga za polityczne sznurki? jaka jest rola obcego wywiadu? po czyjej stronie jest racja: szefa rządu czy jego ministra spraw zagranicznych? jak się tuszuje polityczny skandal? a może skandal jest tylko wykreowany? Dodajmy jeszcze rywalizację dwóch kobiet: żony i kochanki, oraz banicję Adama Langa, który nie może wrócić do swojego kraju. Oczywiście wszystko to odnajdziemy na ekranie, ale moim zdaniem ważniejsza jest sensacyjna akcja, kreowanie napięcia, niż pogłębione roztrząsanie wymienionych dylematów. "Autor widmo" określany jest jako dramat i thriller. Cóż, zdecydowanie więcej tu tego drugiego niż pierwszego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty