Wczoraj skończyłam lekturę "Pieniędzy od Hitlera" Radki Denemarkovej (wydawnictwo Atut, Wrocław 2008), książki, która nie dostała się do ścisłego finału nagrody Angelusa, ale przeczytałam wywiad z kimś, kto żałował, że odpadła. W ten sposób natrafiłam na jej trop, kupiłam, przeczytałam i stwierdzam: warto! Chociaż nie jest to powieść łatwa, w dużej części bardzo okrutna i zupełnie nie przypomina czeskiej literatury, z jaką ostatnio się zetknęłam. Potwierdzeniem niech będą słowa autorki zacytowane na okładce: "Nie chcę, żeby moje książki były deserem po kolacji. Chcę, żeby stanęły kością w gardle." I stają. Dawno nie czytałam tak mocnej literatury. Akcja toczy się na dwóch planach: współczesnym (lato 2005) i historycznym (lata przedwojenne, okupacja i rok 1945). Główna bohaterka, w sporych partiach jednocześnie narratorka, Gita Lauschmann, czeska Żydówka, przez wielu uważana za Niemkę, po latach stara się na mocy sądowego wyroku odzyskać rodzinny majątek skonfiskowany tuż po wojnie przez władze komunistyczne. Jednocześnie wspomina przeszłość: szczęśliwe dzieciństwo, obóz w Terezinie, powrót do rodzinnych Puklic w roku 1945.
To powieść o nienawiści przechowywanej całe życie i ludzkim okrucieństwie, o nieumiejętności przebaczenia. Także o zawodnej pamięci, a może o idealizacji dzieciństwa, która sprawia, że wypieramy to, co niewygodne.
Gita całe życie nienawidzi swoich prześladowców: hitlerowców, którzy w obozach zagłady zamordowali jej rodziców i siostrę, ale jeszcze bardziej sąsiadów. Dlaczego? Bo uznali rodzinę Lauschmannów za Niemców i po wojnie doprowadzili do konfiskaty majątku, a kiedy Gita wróciła, wierząc, że najgorsze ma za sobą, omal jej nie zabili. Narażając własne życie, ocali ją Kobieta trawiona wyrzutami sumienia (po latach pani Lauschmann zrozumie, że ten z pozoru zwykły gest był w tamtych okolicznościach czynem na miarę ukrywania Żyda w czasie wojny). Potem dowódca obozu przejściowego uchroni Gitę przed deportacją do Niemiec. Pierwszy rozdział książki jest bardzo okrutny, mimo że język nasycony metaforycznymi opisami łagodzi nieco sceny znęcania się nad bohaterką i sudeckimi Niemcami osadzonymi w obozie przejściowym (satmtąd w pieszym transporcie wysyłani są do Niemiec).
Pobyt w Terezinie, okrucieństwo zaznane od sąsiadów i tragedia, której dozna już jako dorosła kobieta, a której korzenie tkwią bezpośrednio w jej przeszłości, naznaczą ją na całe życie. Mimo że pozornie wszystko będzie w porządku (skończy studia, podejmie pracę, będzie miała rodzinę), zarażona złem nienawidzić swoich oprawców będzie prawie do końca. Nie potrafi im wybaczyć. Spotykając się z nimi po latach w rodzinnych Puklicach, zachowuje się chłodno, ale normalnie, lecz frazy, jakimi zwraca się do nich w myślach, są pełne jadu. Gdyby mogła, zadałaby im śmierć w wyszukany sposób. Stopniowo odkrywamy w jej życiu i osobowości jeszcze inne spustoszenia zadane przez przeszłość i stwierdzamy, że dorosłej Gicie trzeba współczuć, lecz trudno ją polubić.
Ale nienawiścią i pogardą podsycaną strachem o utratę majątku przesiąknięci są także mieszkańcy Puklic: ci nieliczni żyjący, którzy brali udział w tamtych wydarzeniach, i dzieci, a nawet wnuki tych, którzy już nie żyją. Nadal uważają Gitę i jej rodzinę za Niemców i swoich wrogów. Są gotowi na każde świństwo, byle jeszcze raz zniknęła z ich życia. I tylko dwie osoby zaczynają zachowywać sie inaczej: Kobieta i jej sześćdziesięcioletni syn Denis. Ona, bo chce uwolnić się od strasznej tajemnicy, która ciąży jej przez lata. On, bo stopniowo odkrywa prawdę o przeszłości Gity, sąsiadów, a przede wszystkim swoich rodziców. Tej ostatniej wolałby nie poznać. Ma za złe matce, że tym wyznaniem zrujnowała jego życie: sprawiła, że sam poczuł się zbrodniarzem.
Jak możliwa jest egzystencja, kiedy dźwiga się taką pamięć o przeszłości? Jedni zachowują się, jakby nic się nie stało, mało tego, są przekonani o swojej niewinności. Kobieta, wyznając synowi swój grzech, powie, że potem ona i jej mąż żyli porządnie. Czy to wystarczy? A Gita? Czy znajdzie wreszcie ukojenie? Ostatecznie ocali ją nieoczekiwana przyjaźń i spisywanie przeszłości. Ale wtedy stanie się coś nieoczekiwanego: w pamięci nagle odżyją dwa wspomnienia, które inaczej oświetlą zapamiętane wydarzenia. Jak było naprawdę? Która pamięć jest prawdziwa? Ta niesiona przez całe życie czy ta odzyskana? Tego do końca czytelnik nie rozstrzygnie.
Jakże inna to książka od dwóch powieści Skvoreckiego, o których poprzednio pisałam. Ani krztyny humoru, zrozumienia dla ludzkich błędów. Tu czeska okupacja i lata tuż powojenne pokazane są z całą bezwzględnością, bez taryfy ulgowej. Jak pisze autorka: "... współczesna literatura czeska nie dostrzega trupów, które naród czeski ukrywa w szafie. (...) A ja dokładnie się im przyglądam i przymierzam je do ludzkich losów." Najgorsza jest jednak świadomość, że to nie literacka kreacja, lecz, jak pisze Denemarkova, "Wszystkie te historie wydarzyły się naprawdę. Wciąż nie wiem dlaczego."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz