Agnieszka Jucewicz, Magdalena Kicińska "Dom w butelce. Rozmowy z Dorosłymi Dziećmi Alkoholików"

Kolejny raz sięgnęłam po książkę o polskim chlaniu. Od jakiegoś

czasu o problemie się mówi, stał się tematem literackim i filmowym. Wstrząsający "Mireczek. Patoopowieść o moim ojcu" Aleksandry Zbroi, utrzymana w sensacyjnej konwencji "Informacja zwrotna" Jakuba Żulczyka, "Przechodząc przez próg, zagwiżdżę" Wiktorii Bieżuńskiej to przykłady literackie. No i film, także wstrząsający, "Powrót do tamtych dni" Konrada Aksinowicza z niesamowitą rolą Macieja Stuhra. To wszystko przeczytałam i obejrzałam w trochę ponad rok. Dorzucę jeszcze "Shuggie'go Baina" Douglasa Stourta. To wprawdzie przykład z literatury angielskiej, ale jej autor również w znakomity sposób pokazuje los dziecka wychowywanego w rodzinie, w której alkohol jest ogromnym problemem. No a teraz przeczytałam zbiór wywiadów Agnieszki Jucewicz i Magdaleny Kicińskiej "Dom w butelce. Rozmowy z Dorosłymi Dziećmi Alkoholików" (Agora 2021) i obiecuję sobie, że na długo mam dość tematu. 

Lektura dwunastu rozmów z ludźmi, którzy z powodu alkoholizmu rodzica lub rodziców, w jednym przypadku brata, nie mieli normalnego dzieciństwa, a konsekwencje ponoszą najczęściej do dziś, jest bardzo przygnębiająca. Może lepiej dawkować sobie te rozmowy. Po ich przeczytaniu mogę obwołać się szczęściarą, bo ten problem, na szczęście, nigdy mnie nie dotknął, co nie znaczy, że nie występował w bliższym czy dalszym otoczeniu. A i dziś spotykam ludzi, o których wiem, że od alkoholu nie stronią. Nigdy jednak nie zastanawiałam, jak to jest wychowywać się w takiej rodzinie. Co czuje dziecko, którego rodzice piją? Z jakimi problemami się mierzy? Żeby być precyzyjną, muszę uściślić - nigdy oznacza przed lekturą "Mireczka" i obejrzeniem filmu Aksinowicza.

Kiedy myślimy o alkoholizmie, najczęściej uciekamy w stereotyp - wyobrażamy sobie patologiczną rodzinę, w której jest przemoc i bieda. Tymczasem oblicza problemu są różne. Bohaterowie tych rozmów bardzo często mieli rodziców wykształconych, którzy nie wszczynali awantur, nie byli agresywni, mało tego - potrafili pić w taki sposób, że ktoś postronny nie orientował się, co się dzieje. Niektórzy bardzo dobrze radzili sobie w pracy, osiągali sukcesy. Matka jednego z bohaterów do końca była kobietą elegancką. Stosunek do pijących rodziców też bywa różny. Niektórzy mają wspomnienia dobrych chwil, mówią, że byli ciekawymi ludźmi, inni współczują im, szukają wytłumaczenia w ich trudnych życiowych doświadczeniach, tylko nieliczni przyznają, że nic dobrego ich nie spotkało. To ci, których pijani ojcowie stawali się agresywni. Większość rozmówców mimo bardzo trudnych przejść wyszła na prostą. Skończyli studia, pracują, założyli rodziny. Nie piją w ogóle albo okazjonalnie. Tylko jedna bohaterka imprezuje i przyznaje, że nie stroni od alkoholu. Wierzy, że to jeszcze nie problem, że może przestać. Inny rozmówca ma złamane życie, odsiaduje długoletni wyrok.

Co najbardziej porusza mnie w ich losie? Samotność. Większość z nich ma za sobą doświadczenie dojmującej, przerażającej samotności, jaką odczuwali w rodzinnym domu. Nie mogli liczyć na nikogo dorosłego ani z najbliższej rodziny, ani z dalszego otoczenia. Najgorszy był chyba los tych, których wychowywał tylko  jeden rodzic, oczywiście pijący. Czasem nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego nikt nie dostrzegł nieszczęścia, z jakim się mierzyli. Ani szkoła, ani krewni, ani znajomi. Mało tego, rodzina często lekceważyła problem, była wobec niego obojętna. Większość z nich musiała przejmować rolę dorosłych - zadbać o siebie, o młodsze rodzeństwo albo o matkę, która nie radziła sobie z pijącym mężem. Nierzadko troszczyli się o tego rodzica, który był przyczyną nieszczęścia. Próbowali ratować go przed nim samym. Długo nie potrafili odciąć się od zainfekowanego alkoholem domu, a jeśli podejmowali takie próby, natychmiast odczuwali wyrzuty sumienia. Szczególnie wobec bezradnych matek, które na swoje dzieci przerzucały odpowiedzialność, a pijących mężów tłumaczyły czy chroniły. Albo uciekały w pracę, pozostawiając dziecko z problemem. Takie dzieciństwo odbija się piętnem na dalszym życiu, dlatego większość z bohaterów tej książki przeszła lub nadal przechodzi terapię. Szczególnie ci młodsi. A przecież alkoholizm dotyka wielu Polaków, jest coraz większym problemem. Jak wielu ludzi ma z tego powodu spaprane życie? Aż chciałoby się użyć mocniejszego słowa.

Autorki, które same są Dorosłymi Dziećmi Alkoholików, we wstępie piszą, że ta książka powstała z myślą przede wszystkim o ludziach, którzy mają za sobą podobne doświadczenia. Ale ci, których taki los, na szczęście, nie dotknął, też powinni "Dom w butelce" przeczytać. Aby zrozumieć. A może uda się komuś pomóc?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty