Już od jakiegoś czasu w moim czytniku leżała powieść nigeryjskiego
Akcja "Rybaków" rozgrywa się w latach dziewięćdziesiątych zeszłego wieku w jednym z nigeryjskich miast. Jej narratorem jest Benjamin, który jako dorosły już człowiek, opowiada historię rozpadu swojego dzieciństwa i rodziny, w której się wychowywał. Wszystko zaczyna się, kiedy ojciec, urzędnik bankowy, wyjeżdża do pracy w oddziale banku znajdującym się w odległym mieście. Z dziećmi, a jest ich sześcioro, zostaje matka, która na pobliskim targowisku prowadzi sklepik. Zajęta pracą, dwójką młodszego rodzeństwa i obowiązkami domowymi traci z oczu czterech starszych synów - Ikennę, Boję, Obembę i Benjamina, uczniów prywatnej szkoły, która ma im dać zachodnie wykształcenie i być przepustką do wymarzonej przez ojca kariery. Matka wierzy, że jego surowe napomnienia wystarczą, aby chłopcy zachowywali się odpowiedzialnie. Tymczasem oni postanawiają, jak mówią, zostać rybakami. Nie, to nie oznacza, że rzucają szkołę i zatrudniają się na jakimś kutrze. Nie, po prostu chodzą nad rzekę, która cieszy się wśród mieszkańców złą sławą, i spędzają tam całe popołudnia, łowiąc ryby. Niewinna zabawa nie zwiastuje początkowo łańcucha nieszczęść, które wydarzą się wkrótce. Wszystko zaczyna zmierzać ku tragedii, kiedy następuje splot dwóch zdarzeń. Miejscowy szaleniec przepowiada jednemu z braci, że wkrótce zanurzy się w krwawym strumieniu, a jednocześnie, kiedy wychodzi na jaw, gdzie i jak chłopcy spędzają czas, ojciec karze ich dotkliwie. Najbardziej obrywa najstarszy, Ikenna, tymczasem to właśnie on nie miał już ochoty chodzić nad rzekę. Kara, urażona duma, poczucie niesprawiedliwości i przepowiednia sprawiają, że coraz bardziej zamyka się w sobie, oddala się od rodzeństwa, zmienia się na niekorzyść.
Jedność między braćmi pryska - dotąd stanowili zgraną, zżytą drużynę, teraz nie potrafią się dogadać z Ikenną, nie rozumieją jego okrucieństwa i złośliwości. Ich emocje, dramatyczne rozterki, strach poznajemy dzięki narratorowi, który wprawdzie jest już człowiekiem dorosłym, ale na nowo przeżywa tamte zdarzenia, sprawiając, że czytelnik ogląda je oczami zagubionego, przestraszonego dziecka niepotrafiącego poradzić sobie z sytuacją. Dlatego cierpi i podejmuje, najczęściej wbrew swojej woli, pod wpływem starszych braci, decyzje, których skutki okazują się fatalne. Z drugiej strony taka konstrukcja narratora pozwala zderzyć dziecięcy punkt widzenia z perspektywą wrażliwego dorosłego, który swojej opowieści nadaje egzystencjalny, metafizyczny charakter. Czytelnik jest świadkiem rozterek i wahań, patrzy, jak Benjamin walczy ze strachem, jak się gryzie. Dzieci w powieści Chigozie Obiomy wcale nie są niewinne. Potrafią być okrutne, ale potrafią też podejmować dorosłe decyzje, stawać w swojej obronie, ratować to, co zostało z braterskiej więzi, i brać odpowiedzialność za swoje czyny. Niestety zgodnie z nigeryjskim prawem ponoszą też ich konsekwencje - tak jak dorośli. Inna sprawa, jak oceniać to, co robią, a co wielu dorosłych z ich otoczenia aprobuje. Trudno pisać o "Rybakach", bo aby snuć dalsze rozważania, spróbować ocenić to, co zrobili, musiałabym zdradzić zbyt wiele. Chociaż miałabym na to ochotę, nie zrobię tego. Ta powieść to świetny punkt wyjścia do dyskusji i etycznych rozważań.
Książka Chigozie Obiomy łączy w sobie to, co uniwersalne i to, co lokalne. Z jednej strony jest bardzo zanurzona w nigeryjskich realiach. Znajdziemy tu codzienną egzystencję, politykę, niepokoje społeczne, etniczną różnorodność, sąsiedzkie stosunki, marzenia o lepszym życiu w zachodnim świecie, dziecięce zabawy, życie rodzinne, relacje pomiędzy rodzicami a dziećmi i wreszcie opisy otoczenia, dzięki którym jeszcze lepiej zanurzamy się w opisywaną rzeczywistość, a opowiedziana historia staje się bardzo konkretna. Niezwykle ważną rolę odgrywa też mentalność mieszkańców miejscowości - wiara w przepowiednie, w przeznaczenie, ich sposób mówienia. Metafora, symbol, alegoria są na co dzień obecne w języku. Posługują się nimi rodzice w rozmowach z dziećmi. Metaforą, czasem zaczerpniętą z ludowych wierzeń, a czasem z własnej wyobraźni, posługuje się również Benjamin, kiedy opowiada o zdarzeniach, o swojej rodzinie i innych osobach zamieszanych w tę historię. Na przykład pająki to zwiastuny żałoby, gnieżdżą się w domach, w których doszło do nieszczęścia, symbolem nienawiści staje się pijawka, bo przysysa się do człowieka i karmi sokami jego duszy, nadzieja to kijanka małe stworzonko, które się łapie i zanosi do domu w puszcze, a które - choć trzymało się je w wodzie z rzeki - i tak wkrótce znika, matka jest sokolnikiem, ktoś wróblem, ktoś grzybem. Także rybacy mają drugie, metaforyczne, znaczenie. Tak właśnie zatytułowana jest większość rozdziałów. Z drugiej strony jest to opowieść uniwersalna. Można ją śmiało wpisać w ramy antycznej tragedii, bo bohaterowie, tak jak bohaterowie mitów, nie są w stanie uciec przed przeznaczeniem, które wypowiedziane zostaje w formie przepowiedni przez miejscowego szaleńca wieszczącego niczym grecka Pytia. Kiedy jednak spojrzymy na opowiadane zdarzenia z innej, realistycznej perspektywy, musimy postawić sobie bardzo uniwersalne pytania. Czy rzeczywiście przed przeznaczeniem nie da się uciec? Czy może sami ściągamy na siebie nieszczęścia? Ile w tym, co nas spotyka, przypadku, splotu niefortunnych zdarzeń? Jednym słowem, czy nieszczęścia dało się uniknąć? Pozostajemy też w kręgu odwiecznych egzystencjalnych pojęć - zemsty, honoru, kary, rodziny, braterskiej miłości. Na koniec nie mogę nie wspomnieć, że książka jest świetnie napisana. Przejmująca, znakomita lektura. Warto po nią sięgnąć. A kolejna powieść Chigozie Obiomy ma także ukazać się w Polsce, o czym autor mówił w trakcie spotkania na Big Book Festivalu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz