Maryam Madjidi "Lalka i Marks"

Lektura "Lalki i Marksa" Maryam Madjidi (PIW 2018; przełożyła

Magdalena Pluta) to efekt tegorocznego Festiwalu Conrada, który jak co roku wyjął mi tydzień z życia, na co nie narzekam. Byłam na spotkaniu z tą irańską pisarką i zaciekawiła mnie na tyle, że natychmiast kupiłam jej książkę. Urodziła się w Teheranie w roku 1980, a kiedy miała sześć lat, jej rodzice z powodów politycznych zdecydowali się wyjechać do Francji. O swoich doświadczeniach migranckich opowiadała w czasie festiwalowego spotkania i o tym jest jej powieść uhonorowana w roku 2017 Nagrodą Goncourtów za debiut. 

Muszę powiedzieć, że w trakcie lektury towarzyszyły mi mieszane uczucia. O tym za chwilę, a na początek chciałabym podzielić się wątpliwościami, czy rzeczywiście tę książkę można nazwać powieścią. Wydaje mi się, że w tym wypadku trzeba mocno rozciągnąć kryteria tego epickiego gatunku. Czym więc, według mnie, jest "Lalka i Marks"? Skrzyżowaniem wspomnień i eseju.  Od razu zaznaczam, że nie traktuję tego w kategorii zarzutu. Zresztą kupując książkę i zabierając się za jej lekturę, mniej więcej tego się spodziewałam. Właściwie dopiero teraz, sprawdzając datę wydania i nazwisko tłumaczki, ze zdziwieniem stwierdziłam, że trafiła do szufladki powieść. Jeśli jednak ktoś oczekuje takich tradycyjnych, potoczystych wspomnień kipiących od rozmaitych anegdot, zawiedzie się. I to także w moim przypadku nie jest zarzutem. Bo Maryam Madjidi w "Lalce i Marksie" przeprowadza wiwisekcję kondycji imigranta. Przyglądając się sobie trochę z dystansu, analizuje swoją żmudną drogę od momentu wyjazdu z Teheranu do osiągnięcia kondycji, w jakiej się znajdowała, pisząc swoją książkę. Najpierw konfrontuje swoje teherańskie dzieciństwo z dzieciństwem spędzonym w Paryżu, potem bada proces kształtowania siebie jako osoby zawieszonej między Iranem, a Francją. Szuka odpowiedzi na pytanie - kim jestem? Ile we mnie Persjanki (takiego terminu używa), a ile Francuzki? I czy kondycja kogoś, kogo ukształtowały dwa języki i dwie kultury, kogoś, kto musiał zderzyć się z dorastaniem w nowym kraju i w nowym, zupełnie obcym, środowisku, jest godna pozazdroszczenia? Często wyobrażamy sobie, że czyjaś wielokulturowość to tylko wartość. Przyznaję, że i mnie nie było obce takie myślenie. Tymczasem Maryam Madjidi pokazuje, jakimi cierniami okupiona jest ta droga. Myślę, że inaczej mogą odczuwać to osoby, których wielokulturowość nie jest wynikiem migracji, ale faktu, że ich rodzice pochodzą z różnych krajów.

Analizując swoją drogę, najpierw pokazuje bolesne paryskie dzieciństwo. Przede wszystkim utratę wygodnego teherańskiego życia. Bo choć na te sześć lat spędzonych w Teheranie przypadł okres rewolucji po dojściu do władzy Chomeiniego, protestów, w które zaangażowani byli jej rodzice, wojny irańsko-irackiej, to w jej wspomnieniach na pierwszy plan wysuwają się dziecięce zabawy, wygodny dom, wielka rodzina, ukochana babcia, zapachy, smaki ulubionych potraw. Najbardziej dojmującym doświadczeniem tamtego okresu była konieczność dzielenia się wszystkim i oddawania zabawek biedniejszym dzieciom sąsiadów, co wymuszali na niej jej rodzice o silnie lewicowych, marksistowskich poglądach. Tymczasem w Paryżu czekały na nią kawalerka z toaletą na korytarzu na szóstym piętrze mieszczańskiej paryskiej kamienicy. To piętro dobitnie uświadamiało jej gorszy status rodziny. Aby na nie dotrzeć, mijała drzwi do zamożnych mieszkań na niższych kondygnacjach. Tam wszystko było inne, lepsze, eleganckie, a na schodach leżał dywan, którego nie było już na piętrze piątym i szóstym. Do tego dochodziły bariera języka i różnice kulturowe, które oddzielały ją od rówieśników, czyniąc dzieckiem samotnym, żyjącym w pustce. Dalej - strach przed ośmieszeniem, szkolne francuskie jedzenie, którego nie znosiła, rasistowskie docinki i fakt, że dla postronnych była po prostu imigrantką niekojarzoną z jej perską, irańską kulturą, tylko wrzuconą do jednego worka z innymi. Długo czuła się podwójna - perska w domu i francuska w szkole, przy czym ta francuskość została jej urzędowo narzucona. Zrobimy wszystko, żebyś jak najszybciej była taka jak my, wtedy będzie ci u nas dobrze. Najpierw był bunt, przejawiający się w rysowaniu koszmarnych rysunków, milczenie w szkole, a potem walka o akceptację i dorównanie do francuskich rówieśników. Aby to osiągnąć musiała zniszczyć swój perski język i posiąść nowy, francuski. Zrobiła to z wielką gorliwością.

Chcę być jak oni: zwyczajna, normalna, francuska. To tam toczy się życie. Tutaj czuć nędzę i wykluczenie. 

Owo tam to zwyczajna klasa w szkole, którą dzieliła z tym tutaj, czyli klasą wyrównawczą, do jakiej we francuskich szkołach uczęszczają przez pewien czas dzieci imigrantów. Pogardzała nimi, bo przypominali jej, że dla Francuzów jest taka sama jak oni.

Oni wyciągali do mnie lustro, w którym nie chciałam się przeglądać.

Gorzko wypowiada się o tym systemie.

Wyciera się nas, czyści, zawsze we francuskich wodach, by wyprać naszą pamięć i tożsamość, a kiedy jest już czyściutka, nieskazitelna i puściutka w środku, pora na zadośćuczynienie - spotkał cię wielki zaszczyt, jesteś już u Francuzów, spróbuj stanąć na wysokości zadania.

... akceptuję, że będziesz u mnie, ale pod warunkiem, że się postarasz być taki jak ja. Zapomnij, skąd pochodzisz, tutaj to już bez znaczenia. 

Potem we wczesnej młodości nastąpił etap, kiedy z jednej strony drażniło ją, że ludzie zwracali uwagę na jej perskość, niektórzy z zazdrością, podziwem, inni z pogardą, z drugiej sama lubiła tym grać, otaczać się romantycznym nimbem inności, tajemnicy. Jednocześnie zaczęło ją uwierać, że nakłada na siebie maskę romantycznej uchodźczyni. Nadal szukała swojej drogi, samej siebie. Ten proces zaczęła od odzyskiwania języka perskiego. Tym razem była to jej świadoma decyzja, nagle poczuła, że tego chce. Zachowała go, ale tylko w mowie, prawie w nim nie pisała i nie czytała. Językowi poświęca autorka sporo miejsca. Pisze o tym, jak w jej paryskim dzieciństwie toczyła się między nią, a rodzicami, szczególnie ojcem, walka o język. Ona chciała wyprzeć z siebie perski, bo ją odróżniał, był synonimem gorszości, oni chcieli, żeby posługiwała się nim na równi z francuskim. Jednocześnie, jak wiele imigranckich dzieci, była przewodniczką rodziców w nowym języku, bo zaczęła posługiwać się nim swobodnie, załatwiała w ich imieniu sprawy urzędowe.

Ciekawym doświadczeniem był pierwszy powrót do Iranu, kiedy miała dwadzieścia trzy lata. Zachłysnęła się swoją ojczyzną na nowo, nawet chciała zostać. Szybko jednak zrozumiała, między innymi dzięki babci, że we Francji stała się wyzwoloną kobietą i nie umiałaby już żyć w kraju dzieciństwa. Tak o tym pisze:

Omal nie straciłam głowy. Poślizgnęłam się na swojej tożsamości. Przewróciłam się.

Potem przyjeżdżała do Teheranu wielokrotnie, a po powrocie do Francji zawsze odczuwała ulgę.

Iran wyzuty z moich wyobrażeń i idealizacji, stawał się coraz trudniejszy do zniesienia. Francji nigdy nie idealizowałam.

Mimo to ciągnie ją tam obowiązek, poczucie winy wobec współplemieńców, którzy muszą znosić irański reżim, tęsknota za rodziną, szczególnie starszym pokoleniem. Ma świadomość, że w czasie  kolejnej wizyty kogoś może już brakować. Maryam Madjidi na własnym przykładzie pokazuje całą paletę odczuć, jaka towarzyszy imigrantom. Wszystko to rozłożone na czynniki pierwsze, dokładnie zanalizowane jest naprawdę ciekawe. 

Ale obiecywałam, że wyjaśnię, jakie mam do książki zastrzeżenia. Najpierw o tym, co mnie drażniło. Momentami udziwniona forma - posługiwanie się językiem przypowieści. Ot, choćby utrzymana w takim tonie rozmowa narratorki z językiem irańskim spotkanym na ławce. Egzaltacja w warstwie językowej, która od czasu do czasu daje o sobie znać. Jest i rozczarowanie. To Marks w tytule. Brakuje mi opowieści o doświadczeniu rodziców, którzy w Iranie byli radykalnie lewicowi. Mało jest o tym, co się stało z tą ich lewicowością we Francji. Czy wrzuceni do jednego worka z innymi imigrantami wyzbyli się jej? Czy przestała być dla nich ważna, bo zaczęła ich określać imigranckość nie ona? O ile mnie pamięć nie myli, w czasie spotkania pisarka więcej na ten temat mówiła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty