"Efekt domina"

Ten dokument chciałam zobaczyć, kiedy tylko dowiedziałam się, że rozbił bank z nagrodami na Krakowskim Festiwalu Filmowym (Złoty Róg i Złoty Lajkonik, czyli główne nagrody w konkursie polskim i międzynarodowym). Nie chodziło tylko o nagrody, ale o temat. To film nakręcony w Abchazji, a od kiedy przeczytałam ostatnią część kaukaskiej trylogii Wojciecha Góreckiego "Abchazja", to miejsce przestało być dla mnie niewiele mówiącą nazwą, stało się konkretem, więc nie przepuszczam okazji, kiedy pojawia się coś na ten temat. Przed wakacjami był to świetny, fabularny, kameralny film "Mandarynki", teraz "Efekt domina" Elwiry Niewiery i Piotra Rosołowskiego (współautor obsypanego nagrodami "Królika po berlińsku"). Co dostajemy? Z jednej strony subtelną, melancholijną, czasem zabawną, opowieść o Abchazji w pigułce. Kamera pokazuje Suchumi. Straszą wypalone okna reprezentacyjnych budynków, hoteli, bloków, widzimy nadszarpnięte zębem czasu piękne wille i pałacyki, zniszczone molo kłuje w oczy pordzewiałym żelastwem i nadkruszonym betonem, a wszędzie wdziera się soczysta zieleń. Co jakiś czas gaśnie prąd. Nie ma się czemu dziwić, Abchazja, kraj uznawany na świecie tylko przez Rosję i kilku jej satelitów, wciąż nie podniosła się na dobre z wojennej zapaści. Ale życie się toczy. Jest ciepłe morze, kamieniste plaże, słońce, piękne, zielone, rajskie góry (jak w "Mandarynkach"), ludzie śpiewają, ucztują, a dla zbudowania prestiżu i podbudowania narodowej dumy minister sportu organizuje mistrzostwa świata w domino. Dlaczego w domino? Może dlatego, że, jak mówią dwaj sympatyczni staruszkowie prowadzący kiosk z prasą, domino leczyło ich nerwy po wojnie. Ale w tej dziwnej enklawie zagubionej pomiędzy morzem a górami, ludzkie dylematy, problemy, nieszczęścia są takie jak wszędzie. I to drugi temat "Efektu domina". Opowieść o dumnym Abchazie, przywołanym przeze mnie ministrze sportu, i jego kolejnej żonie, Rosjance, operowej śpiewaczce, która usiłuje się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Przed rozpadem ZSRR Rosja i Abchazja (wtedy część Gruzji) znajdowały się w jednym państwie. Różnice, przynajmniej oficjalnie, nie istniały. Dziś Rosjanka czuje się tu obco, nie jest u siebie. Ona nie rozumie ich, oni jej. Miłość miłością, ale jakoś żyć trzeba. I o tym również jest ten film. O zderzeniu odmiennych mentalności, o narodowej tożsamości i dumie, o rozczarowaniu i o tym, jak pozostać sobą w obcym środowisku. Czy można zasypać bariery? Czy można się przyzwyczaić? Czy można zrozumieć innego? Polecam "Efekt domina", niespieszne, melancholijne, mądre i odrobinkę zabawne kino. A kto obejrzy, powinien koniecznie sięgnąć po "Abchazję" Góreckiego (oczywiście jeśli nie zna).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty