O ile bohatera wspomnianego przeze mnie przed chwilą filmu "W ciemno", palestyńskiego studenta, polityka nie interesuje i najchętniej wyemigrowałby gdzieś daleko w poszukiwaniu normalnego życia (Byle dalej stąd, mówi w pewnym momencie), o tyle Omar jest w działalność podziemną zaangażowany. Pozornie żyje zwyczajnie, pracuje w piekarni, kocha się w siostrze przyjaciela, ale jednocześnie jest członkiem jednej z komórek Hamasu.
Wartość tego filmu polega między innymi na tym, że trudno bohatera ocenić jednoznacznie. Z jednej strony przyciąga uwagę (jest w nim coś magnetycznego), budzi sympatię i współczucie, z drugiej trudno zaakceptować jego terrorystyczną działalność. Kibicujemy jego miłości do Nadii, budzi naszą sympatię jego wrażliwość, subtelność, refleksyjny charakter. Współczujemy mu, kiedy obserwujemy, z jakimi absurdami musi się codziennie mierzyć, żyjąc w Palestynie, kiedy patrzymy, jak poniżają go izraelscy żołnierze, jak jest poobijany, posiniaczony i poraniony, jak torturują go w więzieniu. Współczujemy też potem, kiedy szantażowany przez izraelskie służby bezpieczeństwa, znajdzie się w sytuacji bez wyjścia. Ale jednocześnie wiemy, że z zimną krwią uczestniczył w planowaniu zamachu na izraelskiego żołnierza i tylko przypadek zdecydował, że to nie on strzelał. Gdyby Tarek kazał to zrobić jemu, nie miałby przecież żadnych wątpliwości. Ale chwilę wcześniej widzieliśmy, jak izraelscy żołnierze poniżali go. Święty by nie wytrzymał, myślimy sobie i już wpadamy w tę samą pułapkę. Przemoc rodzi przemoc. Nie wiadomo, co jest skutkiem, a co przyczyną. Spirala się nakręca.
Ten film pokazuje, jak stan zagrożenia, okupacja deprawują charaktery. Strach, nienawiść sprawiają, że wszystkie strony konfliktu uwikłane są w zło. Nawet dzieci rzucają kamieniami w samochód izraelskich żołnierzy. Ból, bicie, przemoc są w tym świecie czymś oczywistym. Omar niemal stale chodzi poobijany i posiniaczony, musi uciekać lub się ukrywać i traktuje to jak coś normalnego. Lekceważy rany, przechodzi nad nimi do porządku dziennego. Nawet miłość, rywalizacja o kobietę i zazdrość plączą się z polityką. Sposobem na pozbycie się konkurenta są denuncjacja, donos, fałszywe oskarżenie. Nie ma skrupułów. Amjad nie tylko wpycha przyjaciela w łapy izraelskich służb bezpieczeństwa, nie tylko naraża go na tortury, ale, co chyba jest najgorsze dla Omara, sprawia, że wszyscy uważają go za zdrajcę, donosiciela i kapusia. W tym świecie nikomu nie można wierzyć i ufać, nie wiadomo, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Omar w pewnym momencie zdaje sobie sprawę, że sam musi stawić czoła sytuacji, w jakiej się znalazł. Na nikogo nie może liczyć. Ale i on swoje porachunki z Amjadem wyrówna w podobny sposób. Zdradzony, oszukany ostatecznie go zadenuncjuje i sam będzie chciał wykonać wyrok. Bardzo smutny to film. Uświadamia, że nie można bezkarnie igrać ze złem. Decydując się na podwójną grę, Omar dopiero po jakimś czasie zrozumie, że dał się schwytać w pułapkę. Zapewnienia agenta izraelskich służb bezpieczeństwa, że to tylko raz, że potem będzie wolny, będzie mógł normalnie żyć, są nic niewarte, o czym uprzedził go jeden z więźniów, który (o ironio) jednocześnie go zdradził. To, że Omar zastrzelił swoich prześladowców, nie rozwiązuje jego problemów, nie zwróci mu wolności. Na ich miejsce przyjdą inni, będą jeszcze bardziej nienawidzić, będą łaknąć zemsty. Pozostaje mu już tylko jedna droga, droga przemocy i terroru.
A poza warstwą polityczną mamy tu też przecież tragiczną historię miłosną. Historię rywalizacji, zdrady, nieporozumień, zazdrości, cierpienia. Bardzo ciekawą, trzymającą w napięciu i po prostu przejmującą. Tym ciekawszy to film.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz