Myślałam, że nieprędko wrócę do literatury, ale dwa nowe filmy, które brałam pod uwagę,
zostały doszczętnie zmiażdżone. Szkoda czasu na filmowe byle co, dlatego dziś będzie o książce. W czasie wakacji postanowiłam czytać tylko grubaśne cegły leżące na półce książek oczekujących. Ten zamysł realizowałam konsekwentnie, czasu jednak nie starczyło, aby skonsumować wszystkie, które na niej leżą. Ostatnia, po jaką sięgnęłam, to powieść izraelskiego pisarza Dawida Grosmana "Tam, gdzie kończy się kraj" (Świat Książki 2013; przełożyła Magdalena Sommer). Od czasu mojego spotkania z literaturą Amosa Oza staram się czytać wszystkie wydawane w Polsce izraelskie powieści, o ile tylko zainteresuje mnie temat, dlatego wybór był oczywisty. Grosman jest przede wszystkim autorem książek dla dzieci i młodzieży, ale dla dorosłych też pisze. W domu mam jeszcze jedną jego powieść o dość dziwnym tytule "Patrz pod: Miłość". Na razie jej nie przeczytałam, ale zrobię to na pewno, bo lektura "Tam, gdzie kończy się kraj" sprawiła mi wiele satysfakcji. Chociaż dotyka spraw bardzo trudnych i aż gęsta jest od emocji, napisana została tak, że trudno się od niej oderwać. Po przeczytaniu kilkunastu izraelskich książek mam wrażenie, że jest w nich pewien charakterystyczny wspólny rys. To opowieści o nieszczęśliwych rodzinach i pogmatwanych relacjach między ludźmi. Dużo w nich grzebania się w bebechach duszy i skomplikowanych emocji. Podobnie jest i Grosmana. Ale po kolei.
Zaczyna się dziwną, nieco oniryczną kilkudziesięciostronicową rozmową. To szesnastoletnia Ora i jej rówieśnicy, Awram i Ilan. Leżą w szpitalu na oddziale zakaźnym trawieni wysoką gorączką. Tu się poznali. Choroba i odosobnienie zbliżą ich do siebie. Odtąd ich losy splotą się ze sobą w ciasny węzeł. Awram to oryginał, maniak pisania, chce tworzyć radiowe słuchowiska. Ilan pragnie zostać filmowcem. Tylko Ora jest zwyczajną dziewczyną, chociaż szybko okaże się, że bardzo cierpi z powodu tragedii, która ją kiedyś spotkała. Ich plany zweryfikuje dramat, który dotknie całą trójkę. Ale oni jeszcze o tym nie wiedzą, bo stanie się to dopiero za kilka lat. Teraz trwa jedna z izraelsko-arabskich wojen. Ora, Awram i Ilan odizolowani od świata, nie wiedzą, co dzieje się na froncie, odcięci od informacji, boją się, że może Izrael przestał już istnieć. Wojna i poczucie zagrożenia, lęk o losy kraju przewijają się w powieści właściwie cały czas. To jeden z jej tematów, może najważniejszy. Właściwie całe życie bohaterów upływa w cieniu jakiejś wojny albo intifady. Grosman w sposób znakomity i wstrząsający pokazuje skutki wiecznego zagrożenia. Wojna okalecza, fizycznie i psychicznie. Dramat, który dotknie Orę, Awrama i Ilana, wywróci do góry nogami ich życie w każdy możliwy sposób (z konieczności posługuję się ogólnikami). Ale to nie jedyne efekty konfliktu izraelsko-arabskiego. Innym jest militaryzacja społeczeństwa, wieczna gotowość do wyruszenia na wojnę, obowiązkowa służba wojskowa, znieczulica, która dotyka młodych żołnierzy służących na terytoriach (tym terminem Izraelczycy określają terytoria okupowane, czyli przede wszystkim Zachodni Brzeg), nienawiść lub przynajmniej nieufność wobec Arabów (odczuwają ją także dzieci), paniczny lęk o tych, którzy są w wojsku albo walczą, jeśli akurat toczy się jakaś wojna, strach przed zamachami bombowymi w czasie drugiej intifady (jaką drogę wybrać dla dziecka, które idzie do szkoły, wsiąść czy nie do autobusu?), dewastacja przyjaźni i rodziny. Grosman świetnie pisze o tym, co znam z reporterskich książek o Izraelu. Jego proza pozwala odczuć strach na własnej skórze, spróbować zrozumieć, jak to jest. Chociaż w powieści dominuje perspektywa izraelska, autor bardzo subtelnie pokazuje też złożoność sytuacji. O znieczulicy młodych Izraelczyków i nienawiści toczącej ludzi już wspominałam, ale przez chwilę (ta chwila to znowu kilkadziesiąt stron; powieść liczy ich ponad siedemset) patrzymy na to, co się dzieje, oczami Araba mieszkającego w Izraelu. To bardzo poruszający epizod.
Czas wrócić do punktu wyjścia, czyli rozpadu rodziny i wyjątkowo pogmatwanych więzi między bohaterami. Spotkanie w szpitalu połączy troje głównych bohaterów powieści, ciasno splecie ich losy. Przyjaźń na śmierć i życie, poświęcenie, bezradność, dramat jednego z nich, który położy się cieniem na losach pozostałej dwójki i jeszcze bardziej uzależni ich wszystkich od siebie, wyrzuty sumienia, decyzje o dalekosiężnych skutkach, skomplikowane uczucia i ich konsekwencje. Bardzo intensywna, duszna, pogmatwana relacja, która może wydać się dziwna. Ale od czego jest literatura, jeśli nie od odsłaniania tego, co ukryte? Znowu piszę dość enigmatycznie, ale nie chcę odbierać przyjemności czytania. Odkrywanie, tego, co się wydarzyło między bohaterami, sprawia wielką czytelniczą przyjemność. Chociaż to powieść psychologiczna, akcja jest tu istotna i często zaskakuje, także dzięki temu, że poprowadzona została na kilku planach czasowych, niechronologicznie, co oczywiście podgrzewa temperaturę emocji.
Jak wspomniałam we wstępie, jednym z tematów jest też rozpad rodziny, za który bezpośrednio odpowiedzialna jest wojna. Wojna, która przez lata jest stale obecna w życiu bohaterów. Miesza w nim i mąci na wszelkie sposoby. Stopniowo dzieli na świat męski i żeński. Mężczyźni, ojciec i synowie, tworzą męską koalicję. Wojna i służba w wojsku znieczuliła ich na ludzkie nieszczęście i połączyła wspólnotą bardzo trudnych doświadczeń. Potrafią zrozumieć swoje przeżycia i uczucia, obce im jest dzielenie włosa na czworo, drażni ich żona i matka, kobieta. Denerwuje ich jej wrażliwość, próba zrozumienia wroga, okazywanie śmiertelnego lęku, błagania o etyczne zachowanie (A jeśli będą celowali do mnie, też mam nie strzelać?, pyta zirytowany syn, kiedy matka próbuje uzyskać od niego przyrzeczenie, że nikogo nie zabije.), dociekliwe pytania, oczekiwanie na najgorsze. Kobieta, żona i matka, czuje się coraz bardziej samotna i odizolowana od męskiego świata, odpychana przez męża i synów. Coraz mniej ich rozumie, chociaż próbuje i walczy. Nie chce ich stracić, bo przecież bardzo kocha. Jej więź z synami jest szczególna. Z czasem jednak, co naturalne, oddalają się od niej. Ale to nie tylko normalna kolej rzeczy związana z dorastaniem, emancypowaniem się, to także efekt wojny i służby wojskowej. Jednym z tematów powieści Grosmana jest miłość rodzicielska. Matczyna i ojcowska. I pytanie o tę ostatnią. Dlaczego jest taka krucha? Kiedy się rodzi?
I już zupełnie na koniec sygnalizuję jeszcze inny temat tej wielowymiarowej książki. To miłość do kraju. Razem z Orą i jej przyjacielem przemierzamy zieloną Galileę, która staje się schronieniem i balsamem na znękaną cierpieniem duszę. Wędrówka leczy i dodaje sił. Zakończenie przynosi takie właśnie ukojenie, ale jednocześnie niczego nie wyjaśnia. Cały czas w tle czai się niepokój. Ta niejednoznaczność też bardzo mi się podobała. Gęsta, świetna powieść, warto się w niej zanurzyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz