Kilka tygodni temu usłyszałam w radiu rozmowę z Igorem T. Miecikiem, który właśnie wydał swoją drugą książkę "Katiusza z bagnetem. 14 sekretów ZSRR" (Dom Wydawniczy PWN 2014). Temat wydał mi się bardzo ciekawy i aktualny. Przecież o Rosji pisze się teraz i mówi na okrągło. Znam poprzednią książkę autora, zbiór rosyjskich reportaży "14:57 do Czyty", czytam też jego teksty drukowane systematycznie w prasie. Jak się okazuje, Miecik pisze o Rosji nieprzypadkowo. Jego babcia była Rosjanką, mieszkała jeszcze za czasów ZSRR na wschodniej Ukrainie (wtedy w Ukraińskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej), gdzie schroniła się przed represjami stalinowskimi. Jak powiedział autor w radiowej audycji, z której dowiedziałam się o jego najnowszej książce, wschodnia Ukraina była w tamtych czasach dobrym miejscem na zniknięcie, ukrycie się (nie należy rozumieć tego dosłownie) i przeczekanie. Miecik zaczyna swoją opowieść o czternastu sekretach ZSRR historią swojej babci, która dopiero pod koniec życia wyjawiła wnukowi tragiczne rodzinne sekrety. Wcześniej milczała, za to lubiła wspominać, jak za Stalina przystrajała kolorową bibułką lokal wyborczy. Ta opowieść staje się metaforą, która niesie całą książkę. Babcia Miecika nie jest wyjątkiem. Ukrywanie, milczenie, wypieranie niewygodnych prawd, zakłamywanie historii, wiara w ojczyźniane mity tworzone przez radziecką propagandę są w Rosji powszechne do dziś. Większość Rosjan nie jest gotowa na rozstanie z iluzjami.
"Katiusza z bagnetem" to czternaście kilkustronicowych rozdziałów, w których autor na podstawie książek, artykułów i własnych rozmów z historykami, artystami, muzealnikami, naukowcami, a czasem świadkami historii rozprawia się z czternastoma mitami. Najczęściej są to opowieści niepozbawione białych plam, sporo w nich domysłów i poszlak. Nadal trudno dojść do prawdy, dokumenty niszczono albo ciągle są tajne, zamknięte na głucho w archiwach, świadkowie nie żyją albo milczą. Są to opowieści bardzo ciekawe, ale potwornie przygnębiające. Zebrane razem, czytane jedna po drugiej przerażają. Dawno nie spotkałam tak czarnej książki. Miecik zestawił obok siebie historie tragiczne: głód na Ukrainie, blokada Leningradu, udział dzieci i kobiet w wielkiej wojnie ojczyźnianej, powojenny los żołnierzy okaleczonych w czasie wojny albo wziętych do niemieckiej niewoli, kolaboracja z nazistami, seksualne wybryki Berii. Na tym tle opowieści o prywatnym życiu Lenina, o tragicznej historii Stachanowa, który pobił rekord w wydobyciu węgla, o ukrywanych wypadkach w czasach pierwszych wypraw w kosmicznych to przysłowiowa bułka z masłem. Z książki wyłania się przerażający obraz kraju, w którym władza może wszystko, jednostka nic nie znaczy, liczy się tylko ideologia, w imię której można poświęcić życie milionów. Niby to żadne odkrycie, ale uświadomienie sobie tego po raz kolejny napawa grozą. Szczególnie teraz, kiedy dowodów na to, jak rosyjska propaganda miesza w głowach Rosjan, media dostarczają codziennie. Może żeby nie było tak beznadziejnie i strasznie, Miecik zamyka swoją książkę rozdziałem krzepiącym. Trudno mówić o nadziei, historia rosyjskiego prokuratora opowiedziana jako ostatnia jest przypadkiem jednostkowym, ale robi się dzięki niej choć troszeczkę jaśniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz