"Sierpień w hrabstwie Osage"

Do kina szłam podszyta nieufnością zmieszaną z ciekawością. Czym okaże się "Sierpień w hrabstwie Osage"? Film ze znakomitą obsadą, obsypany nominacjami do Złotych Globów dla Meryl Streep i Julii Roberts (nawet nie wiem, czy dostały) i do Oskarów. Rodzinna psychodrama porównywana do Czechowa. "Czechow w Oklahomie" krzyczy tytuł recenzji, nietypowa komedia, śmiech więźnie w gardle, to z lidu do tego samego tekstu. Czym więc będzie ten film? Amerykańskim dobrze skrojonym produktem na miarę, eleganckim, ale przewidywalnym, czy może czymś więcej? Bliżej mu do produkcji z Hollywoodu czy do duńskiego "Festen"? Tak sobie myślałam, zmierzając w mroźne sobotnie przedpołudnie przez opustoszałe miasto do mojego ulubionego kina. No cóż, teraz już wiem. Tak w gruncie rzeczy przypuszczałam. "Sierpień w hrabstwie Osage" to sprawnie zrobiony film ze znakomitą obsadą, przyjemny w oglądaniu, ale do bólu przewidywalny. Jest jak te piosenki, które lubimy, bo doskonale znamy. Z Czechowem łączy go tyle tylko, że bohaterkami są matka i trzy siostry, a rzecz rozgrywa się na prowincji, amerykańskiej rzecz jasna. Całą resztę można sobie dośpiewać. Spotkanie matki z córkami, zięciami i innymi krewnymi prowokuje rodzinne piekiełko. Wybuchają zadawnione konflikty i pretensje, na wierzch wychodzą rozmaite urazy, traumy, toksyczne więzi i oczywiście tajemnice. Mogłabym tu stworzyć długą listę tychże, z których, czytelniku tej notki, mógłbyś dowolnie wybierać, bawiąc się w zgadywanie. Mogłabym też pewnie po prostu je wymienić bez większej szkody, wszak są tak dobrze znane. Toposy, którymi karmi się kino popularne i seriale. Owszem, ogląda się z przyjemnością, podobną do tej, jaką czerpiemy z wizyty w teatrze na wystawionej po bożemu, solidnej sztuce, która daje znakomitej obsadzie duże pole do aktorskiego popisu. Nieprzypadkowo odwołuję się do takiego skojarzenia. Scenariusz bowiem powstał na podstawie nagradzanej sztuki Tracy'ego Lettsa. I tę teatralność na ekranie widać. Z wyżej wymienionych powodów nie żałuję, że w kinie byłam. Świetne aktorstwo, sarkastyczne dialogi, rodzinne tajemnice to czasem wystarcza. Ale jeśli, czytelniku tej notki, szkoda ci pieniędzy na taką elegancką błyskotkę albo nie bardzo masz czas na wyprawę do kina, możesz ją sobie spokojnie darować. I tak w pół godziny po seansie zapomnisz. To nie film z pazurem, prowokacyjny, poruszający, ostry. Ot, miłe, eleganckie, może nieco wzruszające dwie godziny w kinie, tylko tyle albo aż tyle. Zależy od punktu widzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty