Niech żyje Skvorecky!!!

Josef Skvorecky dostał niedawno nagrodę Angelusa, więc trochę się o nim mówiło i pisało, ale gwar
już minął i pewnie znowu jego książki utoną w morzu innych, a szkoda. Przyznam, że sama odkryłam go parę miesięcy przed nagrodą dzięki "Przypadkom inżyniera ludzkich dusz" (Pogranicze 2009; przełożył Andrzej S.Jagodziński) i zostałam olśniona! Ta książka, w którą wgryzałam się początkowo wolno i z oporami, stała się jedną z moich ulubionych. Natychmiast rozpoczęłam poszukiwania innych, a napisał mnóstwo, ale nie jest to łatwe: wyszło u nas niewiele, a nakłady wyczerpane. Cóż, pozostaje allegro lub łut szczęścia, dzięki któremu mam na swoich półkach jeszcze dwie: "Fajny sezon" i "Dwa morderstwa w moim dwoistym życiu" (ta ostatnia czeka w kolejce do przeczytania).

Warto wspomnieć, że Josef Skvorecky od 1968 roku pozostaje na emigracji (mieszka w Kanadzie), ale pisze po czesku. Narratorem i bohaterem wielu jego powieści jest Danny Smirzicky, w którego losach można odnaleźć wiele podobieństw do losów pisarza. Tak jest też "W przypadkach inżyniera ...". To powieść sprzed trzydziestu lat, podejrzewam, że najważniejsza w dorobku tego autora.

Jej akcja na planie współczesnym toczy się w Toronto i okolicach - na jakimś kampusie uniwersyteckim, na którym wykłada narrator, głównie w środowisku  czeskich emigrantów, studentów literatury z różnych stron świata i wykładowców. Ale stale obecna retrospekcja sięga lat wczesnej młodości Dannego. W jego wspomnieniach wędrujemy do małego, położonego w górach czeskiego Kostelca w czasy przedwojenne, okupacyjne (głównie) i powojenne, zahaczamy też o Pragę. Poznajemy jego szkolnych kolegów, młodzieńcze miłości (trzeba przyznać, że Danny był niezłym kobieciarzem, serce miał pojemne, mieściło się w nim jednocześnie kilka pięknych koleżanek), robotników, z którymi pracował w czasie okupacji w kosteleckiej fabryce produkującej  części do rakiet, rodziców, sąsiadów, po prostu zanurzamy się w małomiasteczkowym środowisku.
Co stanowi o niezwykłym uroku i wartości tej książki? Jeśli ktoś jest miłośnikiem czeskiego kina, to być może już się domyśla. Przeskakujemy od humoru, od scen i dialogów tak śmiesznych, że czytając, śmiałam sie w głos, do spraw poważnych, momentami tragicznych, ale nigdy nie otrzemy się o patos, za to czasami miałam wrażenie dotknięcia spraw o wymiarze metafizycznym. Jest też smutek, łzy, nostalgia i melancholia. Sprawy błahe (choćby sercowe rozterki narratora) mieszają się z poważnymi (śmierć w stalinowskim więzieniu). To, co początkowo śmieszy (pożal się Boże konspiracja), nagle staje się całkiem serio (skutki tych niefrasobliwych działań). Spotkamy tu całe bogactwo przeróżnych typów ludzkich, barwne opowieści o ich losach. I nie muszę pewnie dodawać, że narrator wyrozumiale traktuje nawet najgorsze szuje. Śledzimy miłosne rozterki, życie okupacyjne i w czasach stalinowskich, emigracyjne swary, tęsknotę za ojczyzną. Obserwujemy oczami narratora zderzenie mentalności czeskiego emigranta z mentalnością kanadyjską, ale także inne widzenie świata przez starych i młodych. Jest też spora garść rozważań o literaturze (wszak narrrator naucza studentów).

Wskażę jeszcze na dwie istotne cechy tej książki: mieszanie czasu i języków. Zdarzenia na żadnym z planów (współczesnym i przeszłym) nie przebiegają chronologicznie. Narrator żongluje czasem, to po prostu swobodny strumień wspomnień: pisze o tym, co mu się akurat przypomni (rzecz jasna w pozornym chaosie tkwi jednak jakiś porządek, luki w opowieści są stale łatane). I języki. Odnajdziemy tu wszystko: język literacki, robotniczy, gwary, czeszczyznę zanglicyzowaną, zdania angielskie i wiele innych (krytycy podkreślają niezwykłe tłumaczenie Andrzeja Jagodzińskiego).
Nie należy zrażać się tym, że gubimy się wśród bohaterów i zdarzeń. To tak jak w życiu: zapominamy, potem ktoś nam o kimś lub o czymś przypomina. Należy tę powieść smakować codziennie, ale niespiesznie, a wtedy odkryjemy jej niezwykłe piękno i mądrość, a kiedy przeczytamy ostatnią stronę, pożałujemy, że to już (książka ma ponad osiemset stron!) i natychmiast zatęsknimy za bohaterami,którzy w międzyczasie stali się naszymi najlepszymi kompanami. Ale "Przypadki inżyniera ludzkich dusz" leżą sobie na półce i w każdej chwili można po nie ponownie sięgnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty