W pierwszej scenie oberwujemy męskie dłonie zanurzone w czystej, białej umywalce. Mężczyzna moczy je starannnie dłuższą chwilę. Na dłoniach widoczne są rany. Egzema? Alergia? Skaleczenie? Ta scena powtórzy się jeszcze kilka razy. Dopiero później widz dowie się, skąd na dłoniach tego eleganckiego człowieka o twarzy sfinksa stale jątrzące się rany. Nieskazitelna czystość pierwszej sceny stanowi kontrast dla brudu, który będziemy oglądać przez większą część filmu, dla smrodu, którego poczuć nie możemy, ale który możemy sobie doskonale wyobrazić, dla cierpienia i bólu zadawanego więźniom przez strażników, funkcjonariuszy państwowych. Takich kontrastów jest w filmie więcej. Zarośnięci więźniowie o długich, zmierzwionych włosach i brodach, chudych , bladych, poranionych ciałach, owinięci tylko w koce nagle przebierają się w cywilne ciuchy, aby udać się do czystej rozmównicy na spotkania ze swoimi bliskimi. Tu obie strony odegrają komedię pocieszania. Skazani udają, że wszystko jest w porządku, że dobrze im sie powodzi, a rodziny, że wierzą w ich zapewnienia. A może rzeczywiście nie zdają sobie sprawy, przez co muszą przechodzić ich synowie, mężowie, narzeczeni? Czy można wyobrazić sobie, jak traktowani są więźniowie przez kulturalnych Anglików? Przecież to nie jest więzienie hitlerowskie czy stalinowskie.
Anglicy (Brytole, tak pogardliwie nazywają ich Irlandczycy) pokazani są w tym filmie jak bezwzględni, zimni funkcjonariusze państwowi, precyzyjnie wykonujący swoje zadania strażników więziennych. Niewiele różnią sie od oprawców hitlerowskich, którzy po wykonaniu swojej pracy szli do domu, gdzie czekały na nich żony i dzieci. Podobnie jest i tu. Tylko młody policjant, który prawdopodobnie pierwszy raz bierze udzial w akcji tłumienia więziennego buntu, jest przerażony. Być może nawet współczuje nagim, bitym więźniom.
Paradoksalnie ukojeniem i wyzwoleniem od bólu i poniżenia zadawanego przez strażników jest ból powolnej śmierci głodowej. Brudna cela o ścianach pomazanych kałem zostaje zamieniona na czyste łóżko w sterylnym szpitalu więziennym. Rany będące wynikiem przemocy zmieniają się w rany troskliwie opatrywane przez pielęgniarza. Teraz chude, cierpiące, umierające ciało głodujacego więźnia otoczone jest fachową atencją, troskliwością i delikatnoscią. I nie wiemy, czy jest to tylko zawodowy profesjonalizm czy też współczucie i miłosierdzie okazywane umierajacemu. Wszak twarz pielęgniarza okazuje się tak samo nieruchoma i nieprzenikniona jak twarz strażnika.
Film, chociaż niewątpliwie opowiada się po stronie Irlandczyków, pokazuje złożoność sytuacji. Protestujący więźniowie, tak brutalnie i nieludzko traktowani, sami zadawali ból, stosowali akty terroru. Teraz ofiary, na wolności byli katami. Widz staje przed ważnymi pytaniami. Czy walka o wolność usprawiedliwia terror? Czy cywilizowane państwo może sięgać po przemoc w walce z terrorem? Kiedy narodziło się to zło? Wszak nie wolno nam zapominać o źródłach konflitu irlandzko - angielskiego (tu odsyłam do innego znakomitego filmu: "Wiatr buszujący w jęczmieniu" Kena Loacha). To pytania, które zadajemy sobie nie tylo przy okazji tego konfliktu. I jeszcze: czy można narażać życie swoje i innych dla idei? czy nie ma innej drogi? czy nie lepiej negocjować? czy ta świadomie wybrana śmierć głodowa to samobójstwo, a więc dla katolika grzech, czy też jest to morderstwo popełniane przez rządzacych?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz