Milan Kundera "Walc pożegnalny"

Kontynuuję swoją przygodę z twórczością Milana Kundery. Tym

razem przeczytałam "Walc pożegnalny" (W.A.B. 2013; przełożył Piotr Godlewski). Pisarz skończył ją pisać w 1972, jeszcze w Czechosłowacji, którą opuścił w roku 1975. Miała być jego pożegnaniem z ojczyzną i być może, jak przypuszczał, ostatnią książką, bo już wtedy myślał o wyjeździe. Dlatego jednym z bohaterów uczynił Jakuba, który dostał paszport i właśnie opuszcza na stałe kraj. Zanim to zrobi, chce pożegnać się z przyjaciółmi.

Ta powieść ma lżejszy ciężar niż "Żart", co nie znaczy, że to tylko rzecz lekka, łatwa i przyjemna. Czyta się ją znakomicie - jest śmieszna, groteskowa, za czym nie przepadam, ale na szczęście w takim stopniu, że mi to zupełnie nie przeszkadzało, ma wartką akcję, o czym za chwilę, bo jej kompozycji warto poświęcić chwilę uwagi. Jednak im bliżej końca, tym śmiech coraz częściej więźnie w gardle, robi się poważniej, aż w końcu przychodzi nieoczekiwany (?), oczekiwany (?) punkt kulminacyjny. A potem wszystko się uspokaja, życie zaczyna toczyć się dalej, jakby nic się nie wydarzyło. Chociaż w niektórych bohaterkach i bohaterach coś się jednak przełamało. To pozwoliło mi fantazjować, że  mają już w sobie siłę na zmiany. Właściwie taką nadzieję wiążę z jedną bohaterką, w dodatku drugoplanową.

Czas na uporządkowanie tego chaosu. Akcja powieści rozgrywa się w czeskim uzdrowisku, w którym leczy się przede wszystkim bezpłodność kobiet. Kiedy? To trudno ustalić precyzyjnie takiej czytelniczce jak ja, która aż tak dokładnie nie orientuje się w zawiłościach czeskiej historii. Przed rokiem 1968 i praską wiosną? Czy już po? Polityczne represje, którym poddany był jeden z bohaterów, Jakub, miały miejsce jeszcze w czasach stalinowskich czy dotyczą roku 1968? Intuicja podpowiadała mi, że chodzi jednak o ten pierwszy okres, ale z tekstu Aleksandra Kaczorowskiego, znakomitego bohemisty, poświęconego pisarzowi wynika, że nie miałam racji - chodzi o represje po praskiej wiośnie. Wydaje mi się jednak, że przynajmniej część z nich, miała miejsce wcześniej.

Mamy tu kilkoro bohaterów, którzy na dłużej lub krócej pojawiają się w uzdrowisku. Główna bohaterka to Róża, pielęgniarka w sanatorium, która pragnie wyrwać się z miasteczka. Jest nieco demoniczny fantasta doktor Slama, jej szef, który zachowuje się niczym demiurg, wiele wie o swoich przyjaciołach i współpracownikach, z jednej strony wykorzystuje ich, z drugiej potrafi oddać im przysługę i chronić, nie  zawaha się przy tym skłamać. Postać bardzo niejednoznaczna, śmieszna, ale niemoralna. Ważnym bohaterem jest znany trębacz Klima, który mieszka w Pradze, a do uzdrowiska przyjeżdża na koncerty. Zakochany w swojej pięknej żonie Kamili, a przy tym kobieciarz. Groteskową i tajemniczą postacią jest bogaty Amerykanin, który od dłuższego czasu przebywa w uzdrowisku, oczywiście na specjalnych zasadach, bo leczy tu swoje serce. Nieoczekiwanie zjawia się wspomniany Jakub, przyjaciel doktora Slamy. Ponieważ wyjeżdża na stałe za granicę, chce się pożegnać z nim i swoją wychowanką, Olgą, która leczy się w miejscowym sanatorium. Jest jeszcze zakochany w Róży chłopak, piekielnie o nią zazdrosny. Niektórzy się znają, inni nie, ale losy wszystkich splotą się ze sobą. Ich wątki prezentowane są naprzemiennie, a akcja coraz bardziej przyspiesza. Mają miejsce rozmaite zbiegi okoliczności, nieoczekiwane spotkania, pomyłki, zabawne qui pro quo. Kompozycja powieści jest bardzo filmowa. Od pewnego czasu zastanawiałam, czy dojdzie w końcu do konfrontacji pomiędzy dwojgiem bohaterów, na którą się zanosiło? A do śmierci jednej z bohaterek? Bo jest to też swoista kronika zapowiedzianej śmierci. Tymczasem autor zwodzi do końca, prowadzi drogi wykreowanych przez siebie postaci w sposób nieoczekiwany. Przyznam, że zakończenie mnie zaskoczyło. Trudno pisać o "Pożegnalnym walcu" tak, aby zdradzić jak najmniej szczegółów, bo przecież sama akcja pełna nieoczekiwanych zdarzeń sprawia wiele przyjemności.

Moim zdaniem najważniejszą postacią w powieści jest Jakub. O ile doktor Slama i bogaty Amerykanin są pokazani groteskowo, o tyle on nie. To wokół niego koncentrują się najważniejsze pytania tej powieści. Jakub zastanawia się, jaki jest naprawdę. Trochę przypadkowo los wystawił go na próbę - pozwolił mu się przekonać, czy rzeczywiście jest taki szlachetny, za jakiego się uważał. Czy jest lepszy od swoich politycznych wrogów? Dotąd pogardzał  krajem i rodakami. To wynik politycznych represji, które zatruły go tak, jak bohatera "Żartu", o którym niedawno pisałam. A Olgą, córką swojego przyjaciela, a potem politycznego wroga, zajął się z odruchu serca, czy dlatego, żeby okazać się lepszym, szlachetniejszym? Czy to zwyczajna ludzka przyzwoitość, czy postępowanie mające połechtać własne ego? Zdaje sobie sprawę, że stworzył ze swojego życia mit, nadał mu patos. Teraz to wszystko wydaje się być fałszem. Jakub przed opuszczeniem kraju żegna się ze swoim przyjacielem i Olgą, ale to rozstanie nie przebiega tak, jakbyśmy tego oczekiwali. Każde z nich zajęte jest swoimi sprawami, jakby nie zdawali sobie sprawy, że mogą już nigdy nie zobaczyć Jakuba. A on nieoczekiwanie dostrzega piękno ojczystego krajobrazu, budzi się w nim tęsknota. To skłania go do kolejnych refleksji - co tak naprawdę jest wżyciu ważne. Dotąd myślał, że polityka, podążanie za prawdą. Teraz zastanawia się, czy się nie pomylił. A może najważniejsze jest zwyczajne życie - rodzina, dzieci, no i piękno, którego nie dostrzegał?

Zawsze myślał, że słyszy bicie serca pulsującego w piersi kraju. Ale kto wie, co w gruncie rzeczy słyszał? Czy serce? Czy nie był to tylko stary budzik, który odmierzał zupełnie fałszywy czas? Czy wszystkie te walki polityczne nie były tylko błędnymi ognikami, mającymi odciągnąć go od tego, co rzeczywiście ważne? (...) A jeśli żył w zupełnie innym świecie, niż sądził? A jeśli widział wszystko na opak? A jeśli piękno znaczy więcej niż prawda (...)?

Warto jeszcze dodać, że to, co dzieje się z Jakubem, jego wątpliwości, zaniechania,  rozterki przedstawione są bardzo prawdziwie. Ileż to razy coś, co wydawało nam się ważne wieczorem, rano nie ma znaczenia, ileż razy mamy poczucie nierealności tego, co przed kilkoma godzinami było takie istotne. Ileż razy wiemy, że powinniśmy działać, ale nie wiemy jak i ogarnia nas niemoc, którą doskonale umiemy przed sobą usprawiedliwić.

Kolejna bardzo dobra powieść Kundery, oddech od nowości, często niestety miałkich. Powieść dla każdego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty