"Młody Ahmed"

Lubię kino braci Dardenne. Nie powiem, abym oglądała ich filmy od zawsze, ale od jakiegoś czasu staram się nie opuszczać żadnego. Tworzą obrazy minimalistyczne, trochę bliskie dokumentowi, interesują ich problemy społeczne, na bohaterów wybierają zwykłych ludzi, raczej z dołów drabiny społecznej. Kto lubi Kena Loacha, ten powinien zainteresować się braćmi Dardenne. Szczególnie ich dwa poprzednie filmy zrobiły na mnie duże wrażenie - "Nieznajoma dziewczyna" i "Dwa dni, jedna noc". Może dlatego, że starsze, "Milczenie Lorny" i "Syna", pamiętam słabiej. Dlatego nie mogłam opuścić ich najnowszego filmu - "Młodego Ahmeda", który na tegorocznym festiwalu w Cannes zdobył Złotą Palmę. Dyskusja w Tygodniku Kulturalnym jeszcze podsyciła moją ciekawość, bo zdania były podzielone. Zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że nie jest to najlepszy film braci Dardenne, dwa poprzednie, które tu przywoływałam, zrobiły na mnie znacznie większe wrażenie, ale to wszystko nie znaczy, że "Młodego Ahmeda" można sobie darować.


To historia czternastoletniego chłopca o arabskich korzeniach mieszkającego w Belgii, który pod wpływem miejscowego imama staje się coraz bardziej religijny, aż w końcu zaczyna się radykalizować. Wzorem staje się dla niego kuzyn, który zginął jako męczennik, być może gdzieś w Syrii. W filmie nie znajdziemy odpowiedzi, dlaczego tak się dzieje. Ahmed pochodzi z zadomowionej w Belgii rodziny, która nie jest zbyt religijna. Matka i siostra nie noszą hidżabów, brat też nie jest specjalnie gorliwy. Pewną niewiadomą stanowi ojciec chłopca nieobecny w jego życiu. Co się z nim dzieje? Czy jego brak miał jakiś wpływ na rosnącą gorliwość religijną Ahmeda? Czy szukał w imamie wzorca mężczyzny, którego nie miał w domu? Czy po prostu tak się czasem zdarza bez wyraźnego powodu, że ktoś ulega czyimś wpływom? Sądzę, że to celowy zabieg - braci Dardenne nie interesowały przyczyny, skupili się na samym procesie. Ahmed jest nie tylko głównym bohaterem, ale z czasem to na nim przede wszystkim skupia się uwaga twórców. Obserwujemy jak rośnie jego fanatyzm i do czego prowadzi. Nie znamy przyczyn, ale potem doskonale możemy odczytać motywy, które kierują jego działaniami, doprowadzając do nieoczekiwanych zdarzeń. W tym sensie jest to kino psychologiczne. 


Chociaż Ahmed w swoim fanatyzmie posuwa się bardzo daleko, raczej mu współczujemy niż czujemy do niego niechęć. Dlaczego? Bo jest dzieckiem, ofiarą imama, który sprytnie nim manipuluje, podsuwając dosłowne, najprostsze rozumienie Koranu. Chłopiec pozostaje głuchy na wszelkie inne argumenty. Chciałoby się krzyczeć - edukacja, edukacja, edukacja! Co jednak zrobić, kiedy ktoś nawet mając możliwość, nie chce słuchać, bo wie swoje? Czy mało mamy przykładów fanatyzmu wokół siebie? Czy mało znamy ludzi odpornych na wszelkie argumenty, które nie zgadzają się z ich widzeniem świata? Dlatego film braci Dardenne chociaż opowiada konkretną historię, można odczytać uniwersalnie jako rzecz o uleganiu fałszywym autorytetom.

Wbrew temu, co może się wydawać, "Młody Ahmed" trzyma w napięciu, momentami ociera się o kino sensacyjne czy thriller psychologiczny i prowadzi do zaskakującego finału. Czy daje jakąś nadzieję? Jeśli tak, to jest to nadzieja okupiona tragedią. 

Przy okazji tego filmu warto przypomnieć znakomity reportaż Wojciecha Jagielskiego "Wszystkie wojny Lary", który porusza podobny temat. Autor stara się dociec przyczyn radykalizacji dwóch młodych chłopaków - synów tytułowej Lary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty