"Nieposłuszne"

Zbieg okoliczności sprawił, że niemal tydzień po tygodniu obejrzałam dwa filmy chilijskiego reżysera Sebastiana Lelio, o którym, wstyd się przyznać, wcześniej nie słyszałam, a teraz będę wyczekiwać każdego jego nowego obrazu. Ale to nie koniec zbiegów okoliczności - TVP Kultura pokazała akurat "Glorię", wcześniejszy film Lelio. Nagrałam, wkrótce obejrzę. Ale po kolei - najpierw zobaczyłam "Fantastyczną kobietę" i wpadłam w zachwyt. Nie potrafię zrozumieć, jak to się stało, że ją przeoczyłam? Czy była pokazywana w kinach? Dlaczego nie zarejestrowałam, że dostała Oskara w kategorii filmów nieanglojęzycznych? No a w miniony weekend wszedł do kin kolejny obraz Lelio - "Nieposłuszne". Ciekawy temat i nazwisko reżysera sprawiły, że bez względu na oceny postanowiłam film obejrzeć. Na pewno "Fantastyczna kobieta" jest obrazem lepszym, bardziej witalnym, energetycznym, a jej temat i jego ujęcie ciekawsze, może dlatego, że mniej w kinie obecne, ale "Nieposłuszne" jak najbardziej zasługują na uwagę. Są inne w nastroju - spokojne, melancholijne, co podkreśla przygaszona kolorystyka jesiennego Londynu. Emocje kipią pod spodem. To historia miłości niemożliwej, miłosnego trójkąta, z którego przynajmniej jedna osoba zawsze wyjdzie zraniona. Historia rozgrywająca się w środowisku londyńskich ortodoksyjnych Żydów. Temat trochę podobny do poruszonego w przejmującym i równie ciekawym izraelskim filmie sprzed kilku lat "Oczy szeroko otwarte". Tam była to opowieść o miłości dwóch mężczyzn, też ortodoksyjnych Żydów, tu bohaterkami są kobiety, Ronit i Esti. Kto nie widział "Nieposłusznych", niech zobaczy koniecznie, kto już w kinie był, może czytać dalej. Zapraszam.

Historia miłosnego trójkąta pokazana w "Nieposłusznych" jest dlatego ciekawa, bo rozgrywa się w zamkniętej społeczności ortodoksyjnych Żydów, co prowokuje do zadania kilku ważnych pytań. Ronit i Esti zakochały się w sobie jako młode dziewczyny, kiedy sprawa wyszła na jaw, wybuchł skandal. Na domiar złego  Ronit była córką rabina. Wtedy wybrały dwie różne drogi - pierwsza opuściła społeczność, w której się urodziła, i wyjechała do Nowego Jorku, gdzie z czasem osiągnęła artystyczny sukces - została fotografką. Druga nie zdecydowała się na tak radykalny krok, została. Dlaczego dokonały tak różnych wyborów? Możemy się tylko domyślać. Czy chodzi o to, że Ronit była bardziej zdecydowana, bardziej przebojowa, a jej ukochana odwrotnie? Tak  się początkowo wydaje. Esti sprawia wrażenie cichej, niepewnej, zalęknionej, pozbawionej swojego zdania. Może taka była w młodości, ale kiedy w miarę rozwoju wydarzeń lepiej ją poznajemy, przekonujemy się, że potrafi być stanowcza, wie, czego chce. Szczególnie kiedy jest z Ronit, staje się kimś innym.

Ale Esti jest frum. To słowo pada w filmie wielokrotnie. Często w kontekście ironicznym, zwłaszcza, kiedy mówi tak o sobie Ronit, wkładając na głowę perukę, gdy wybiera się na rozmowę z wujem. Co znaczy być frum? Oglądając film, myślałam, że to słowo dotyczy kobiet żyjących tak, jak powinna żyć dobra, ortodoksyjna Żydówka. Zasłania włosy, ubiera się skromnie, pracuje, przykładnie żyje z mężem i rodzi dzieci. Ale kiedy sprawdziłam, okazało się, że frum oznacza wierzącego członka ortodoksyjnej społeczności żydowskiej przestrzegającego religijnych nakazów. To znacznie więcej niż bycie porządną żydowską kobietą. Tu chodzi o wiarę. I to jest chyba odpowiedź na pytanie, dlaczego Ronit i Esti wybrały tak różne drogi. Pierwsza nie była i nie jest wierząca, wiara jej nie ogranicza, chce żyć po swojemu. Druga wierzyła i wierzy. To dlatego nie uciekła, tylko podporządkowała się, dlatego posłuchała rabina i wyszła za mąż za Dovida. Szczerze wierzyła, że taką drogę powinna wybrać i wszystko się ułoży. Ale natury nie da się oszukać. Esti nie tylko nie zapomniała o Ronit - po wielu latach wykorzystała okazję, aby sprowadzić ją do domu. Sprawy mają się znacznie gorzej - przez cały czas podobają się jej tylko kobiety. Jest lesbijką, ale żyje wbrew swojej naturze. To rozdwojenie między zasadami wiary, a jej tożsamością sprawia, że nie może być szczęśliwa. Prawdopodobnie głęboka wiara jest powodem, że  nie decyduje się w końcu wyjechać z Ronit, a w pewnym momencie wydawało mi się, że podjęła już taką decyzję. Ale coś się w niej jednak zmieniło, powrót do dawnego życia jest niemożliwy. Prosi męża, aby pozwolił jej odejść, aby zwolnił ją z przysięgi małżeńskiej. Nie potrafi już z nim być, udawać miłości, spać z nim, chce też ratować swoje dziecko, chce, aby miało wybór. Wyjazd z Ronit byłby posunięciem radykalnym, ona wybiera coś pomiędzy. Może także dlatego, aby umożliwić Dovidowi kontakt z dzieckiem.

Taka decyzja sprawia, że cierpią wszyscy - Ronit, Esti i jej mąż. Kogo winić? Chyba skostniałą, zamkniętą społeczność, która wymaga od swoich członków heroizmu i łamie im życie. Dovid wiedział, jaka jest sytuacja, ale podporządkował się autorytetowi rabina. Czy dlatego teraz sam rezygnuje z tego zaszczytu? Czy zdał sobie sprawę, jaką odpowiedzialność na siebie bierze, jak może się pomylić? Czy zrozumiał, że nie miał prawa nie zawiadomić Ronit o chorobie jej ojca? Nie zrobił tego także nikt ze społeczności, poza Esti oczywiście. Mało tego. Ronit została wymazana jako córka rabina, musi upominać się o swoją obecność w jego życiu. I nie chodzi jej o spadek - z tym, że została go przez ojca pozbawiona, godzi się łatwo. Jednak chce, aby uznano, że była jego córką.

Na uwagę zasługuje jeszcze jedno. Takt Ronit, która walcząc o swoje prawa, nie kryjąc się ze swoimi poglądami, jednocześnie nie chce nikogo skrzywdzić i zranić. Ani Esti, ani Dovida, ani nikogo ze społeczności. Balansowanie jest trudne, czasem się udaje, czasem nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty