Po książkę Olgi Gitkiewicz "Nie hańbi" (Dowody na Istnienie" 2017) sięgnęłam nie tylko dlatego, że była nominowana do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego (do ścisłego finału nie weszła), a teraz znajduje się na liście nominowanych do Nike, ale przede wszystkim z powodu tematu. Bo Olga Gitkiewicz napisała książkę reporterską o pracy, a właściwie o polskim rynku pracy. I trzeba przyznać, że czyta się ją jednym tchem. Autorka pochodzi z Żyrardowa, jej babki i prababki były włókniarkami. Dlatego to właśnie Żyrardów stał się punktem wyjścia i punktem odniesienia dla reportaży opowiadających o tym, co dziś. Olga Gitkiewicz zastosowała w swojej książce podobny chwyt jak Filip Springer w swoim reportażu "13 pięter" o problemie mieszkaniowym w Polsce. Zderzyła obraz współczesnego rynku pracy z peerelowskim, przedwojennym, a nawet dziewiętnastowiecznym. Do tego celu Żyrardów i jej rodzinna historia nadawały się wspaniale. Różnica polega na tym, że w tej książce oba wątki przeplatają się.
Całość jest bardzo interesująca, ale historia Żyrardowa i szerzej - opowieści przedwojenne czy te z czasów PRL-u szczególnie. Żałuję, że nie ma ich więcej. Same w sobie byłyby fascynującym tematem osobnej książki. Dowiadujemy się o początkach Żyrardowa, kiedy to obok fabryki stanęła wzorcowa dzielnica dla jej pracowników, o jego upadku w czasach międzywojennych, kiedy przeszedł w inne ręce, można powiedzieć, że został skolonizowany przez francuskiego właściciela - przejęty od polskiego rządu za ułamek rzeczywistej wartości, o ciężkiej, monotonnej pracy włókniarek, o bezrobociu, nędzy i czasach kryzysu w drugiej Rzeczpospolitej. Szczególnie działa na wyobraźnię tragiczna historia Juliana Blachowskiego, niegdyś bojownika o niepodległość, syberyjskiego zesłańca, w Niepodległej zdesperowanego robotnika zwolnionego z żyrardowskich zakładów, który zastrzelił Gastona Koehlera-Badina, nowego dyrektora zarządzającego i estetę (esteta ma w kontekście jego działalności wydźwięk bardzo ironiczny). Gitkiewicz, podobnie jak Springer czy Twardoch w "Królu", obala, jeśli jeszcze jest co obalać, mit przedwojennej Warszawy - luksusowej, rozbawionej. Warszawy eleganckich lokali, teatrów, kabaretów, takiż ulic i sklepów. Warszawy chętnie przyrównywanej do Paryża. Owe lata dwudzieste, lata trzydzieste radosne i roztańczone były tylko dla nielicznych. Bardzo ciekawe są też opowieści z czasów PRL-u, szczególnie o mało znanym strajku włókniarek z roku 1951, które zbuntowały się nie z powodów politycznych czy ideowych. Chodziło im o sprawy całkiem przyziemne, o brak mięsa i węgla.
A dzień dzisiejszy rynku pracy w Polsce? To opowieści, których czytelnik zainteresowany tematyką trochę się spodziewa. O wyzysku na przykład w gastronomii (jeden z przykładów to słynny niegdyś protest w warszawskich Krowarzywach), o korporacjach, o powrocie młodej matki do pracy i o ich sytuacji w pracy (dylemat - brać zwolnienia na chore dziecko czy nie), o mobbingu, o pracownikach bankrutującej Almy, o wypadkach w pracy, o szefach-jaśniepanach, którzy mają pracownika za nic. Dlaczego? Bo im wolno, bo dlaczego nie, bo mają władzę, bo w starciu z nimi pracownik jest bez szans. Jest też opowieść o mieście, w którym według statystyk bezrobocie w Polsce jest największe. To Szydłowiec. Jak wygląda prawda? Na przykładzie tego miasteczka Olga Gitkiewicz pokazuje całą komplikację badania rynku pracy w Polsce, szczególnie bezrobocia. Lubimy się pocieszać, że te wskaźniki pompują osoby, które tak naprawdę pracy nie chcą, a rejestrują się, żeby mieć ubezpieczenie. Co ekspert to trochę inne spojrzenie na problem. Bo autorka rozmawia też z ekonomistami, socjologami, pracownikami urzędów pracy.
I tak przeplata się w tej książce - dawne ze współczesnym, doświadczenie osobiste z doświadczeniem innych, perspektywa zwykłego człowieka z perspektywą ekspertów, skala mikro ze skalą makro. Bardzo to wszystko ciekawe, przygnębiające i świetnie napisane. Kiedy trzeba mocno, kiedy trzeba ironicznie i zjadliwie.
PS. W czerwcu w wydawnictwie Czarne wychodzi kolejna książka reporterska o pracy - Marka Szymaniaka "Urobieni". Bardzo jestem jej ciekawa, szczególnie w kontekście tej, o której pisałam dziś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz