Katarzyna Surmiak-Domańska "Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość"

Na książkę Katarzyny Surmiak-Domańskiej "Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość" (Czarne 2015) czekałam, od kiedy z zapowiedzi wydawnictwa dowiedziałam się, że ma ukazać się jesienią. Temat wydał mi się bardzo ciekawy. Opowieść o Ameryce mało znanej, takiej, do której rzadko trafia turysta. Prowincjonalnej, konserwatywnej, religijnej. To tak zwany Pas Biblijny, południowo-wschodnie stany. Niegdyś matecznik niewolnictwa, ostoja rasizmu. To tu w drugiej połowie w 1865 lub 1886 roku w spustoszonym przez cyklon miasteczku Pulaski w stanie Tennessee, już po wojnie secesyjnej  narodził się Ku Klux Klan. Historia powstania organizacji jest niezwykle ciekawa i przede wszystkim zaskakująca. Śmiało można powiedzieć, że wszystko zaczęło się od wygłupu, zgrywy i zabawy. Stąd wzięła się właściwie nic nieznacząca, tajemniczo brzmiąca nazwa, dziwaczne  funkcje (Wielki Mag, Wielki Cyklop; podobnych używano jeszcze do niedawna) i wreszcie doskonale znane stroje. Sześciu byłych oficerów konfederackiej armii, którzy pewnej nocy z nudów postanowili założyć jakiś klub, nie miało pojęcia, czym ów klub stanie się z czasem.

W reportażu Katarzyny Surmiak-Domańskiej opis czasów współczesnych miesza się z historią. Autorka, wiedziona ciekawością, wybrała się na zjazd jednej z grup Ku Klux Klanu, bo dziś KKK to wiele niezależnych od siebie bractw, zwanej Rycerze Ku Klux Klanu albo inaczej Partią Rycerzy. Jej siedziba mieści się w wiosce Zinc niedaleko miasteczka Harrison (prawie sto procent białych mieszkańców jak z dumą mówią o swoim mieście jego obywatele) w stanie Arkansas. Na czele Partii Rycerzy stoi pastor Thomas Robb, niegdyś Wielki Mag, dziś idąc z duchem czasu, zadowala się skromniejszą nazwą - Dyrektor. Reporterka uzyskała zgodę nie tylko na wzięcie udziału w zjeździe, ale i na rozmowy z jego uczestnikami. Więc rozmawia, próbując zrozumieć ludzi, których poglądy, sposób życia są jej zupełnie obce. Jak można pogodzić wielką, żarliwą religijność z rasizmem, antysemityzmem, faszyzmem, posiadaniem broni i gotowością do jej użycia, brakiem tolerancji i akceptacji dla wszelkiej odmienności? Okazuje się, że można (przecież nie tylko tam). Jej rozmówcy są mili, uśmiechnięci, sympatyczni, dobroduszni, chodząca dobroć. A jednocześnie ci sami ludzie z uśmiechem na twarzy wygłaszają takie zdania Mieszanie ras jest złe. Jeżeli ludzie będą się mieszać, na świecie zabraknie białych dzieci. Białe dzieci są mniejszością w USA. Białe dzieci są mniejszością na świecie. Ratujmy białą rasę. Te cytaty pochodzą z telewizyjnego programu prowadzonego przez dziewięcioletniego Andrew, wnuka pastora Robba. Wielu z rozmówców Surmiak-Domańskiej właściwie nigdy nie miało do czynienia z ludźmi o innym kolorze skóry, bo mieszkają w miejscowościach niemal stuprocentowo białych, a swoje poglądy wyssali z mlekiem matki. Źródeł takich zachowań szuka autorka przede wszystkim w przeszłości.

Opowiada historię Ku Klux Klanu, jego upadku i odradzania się (współczesne bractwa to czwarta odsłona organizacji), opowiada o tym, jak zmieniał się wróg (już drugi KKK, który odrodził się na początku dwudziestego wieku, był nie tylko rasistowski, ale i antysemicki; przyczyna to masowy napływ żydowskich imigrantów; między 1890 rokiem a 1914 przybyło ich do Stanów ponad pół miliona), a wreszcie mówi o zmianie strategii z negatywnej na pozytywną (tak jest dziś; nie zwalczają, lecz chronią, oczywiście białą, zagrożoną rasę). Wybierając taki temat, nie sposób uciec od spraw strasznych, dlatego autorka pisze o niewolnictwie (także białych!), rozruchach, rasistowskiej histerii, powszechnych linczach i samosądach (uwieczniano je na zdjęciach, które potem sprzedawano oficjalnie jako pocztówki), o miastach zachodzącego słońca (to dlatego Harrison mieszkają tylko biali). Nie upraszcza ani nie zagłaskuje problemów, nie ucieka od nich. Dlatego wspomina też o marnej współczesnej kondycji Afroamerykanów (brak wykształcenia, trwałe bezrobocie, roszczeniowość, przestępczość), a przyczyn tego szuka również w przeszłości.

Lektura książki Katarzyny Surmiak-Domańskiej to jak wyprawa na inną, dziwną planetę. Reportaż niezwykle ciekawy, świetnie napisany, podbudowany solidną wiedzą. Kto chce zrozumieć, powinien koniecznie przeczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty