"Fotograf"

Kiedy szłam na "Fotografa" Waldemara Krzystka, wiedziałam, że film będzie dobry, bo już w czasie gdyńskiego festiwalu wymieniano go wśród kandydatów do nagród (ostatecznie twórcy musieli zadowolić się nagrodą za drugoplanową rolę żeńską dla Iriny Babenko). Nie przypuszczałam jednak, że spodoba mi się aż tak bardzo. To na pewno film, który pozostaje w pamięci. Czy za sprawą magnetycznej Tatiany Arngolts, odtwórczyni roli Nataszy, czy dzięki intrydze, czy wreszcie ze względu na temat, a może porusza mroczna atmosfera, niedopowiedzenia, tajemnice. Pewnie wszystko gra swoją rolę. W każdym razie "Fotograf" wciąga od początku, zaskakuje zwrotami akcji, niejednoznacznymi sytuacjami, ma bardzo dobre tempo. Krok po kroku przybliżamy się do rozwikłania zagadki, do odpowiedzi na intrygujące pytania. Bardzo szybko dowiadujemy się, kto jest seryjnym mordercą. Potem chodzi o to, aby go złapać. Jak zwykle w takich sytuacjach tropiący ścigają się z czasem. Ważne są jednak jeszcze dwa pytania. Dlaczego zabija? I drugie, o pewien przejmujący fakt z jego życia. Oczywiście, jak to często bywa z kinem sensacyjnym, po seansie przychodzą wątpliwości. Czy intryga nie była jednak zanadto wydumana? Może też drażnić nadmierne psychologizowanie. Ale wrażenie pozostaje. Tym bardziej, że "Fotograf" to przecież coś więcej niż tylko kryminał i horror. To także film o Rosji, tej współczesnej i tej komunistycznej. Krzystek, podobnie jak w "Małej Moskwie", wraca do swojej rodzinnej Legnicy, opowiada o czasach, które zna z własnego doświadczenia, o historii podzielonego miasta. Przede wszystkim zagląda za mur do radzieckiej enklawy. Kończę wstęp, gorąco namawiając do obejrzenia "Fotografa". Nie tylko warto, ale po prostu trzeba. I jeszcze jedno. Radzę bardzo uważnie oglądać końcówkę filmu. Nie jest łatwo zrozumieć, co ostatecznie zdarzyło się w willi Baumana. A kto już "Fotografa" widział, może przeczytać ciąg dalszy, gdzie trochę konkretniejszych refleksji.

To bardzo mroczny film. Światem współczesnym i tym sprzed lat rządzi kłamstwo i strach. Niewygodne fakty są zamazywane, niewygodną prawdę trzeba przemilczeć. W rosyjskim garnizonie kwitną intrygi, szantaż, nikt nie może być pewny swojego losu. Nawet dziwne dziecko, które nie mówi własnym głosem, jest przeszkodą w karierze. Dlatego rodzice najchętniej by się go pozbyli. Nic dziwnego, że mały Kola, dorastający w tym mrocznym świecie, niekochany, a może wręcz nienawidzony przez rodziców, nazwany przez lekarza owadem, przesiąka złem. Gdzieś się w nim odkładają okazywana mu pogarda, brudne sprawy dorosłych, śmierć, z którą stale obcuje. Z jednej strony to śliczne dziecko budzi tkliwość, z drugiej świdrujące, przerażające spojrzenie i dorosłe głosy wydobywające się z jego ust budzą strach. Dla rodziców jest potworem, dla żołnierza Griszy jedynym przyjacielem, najlepszym, słodkim dzieckiem. Tym ambiwalentnym uczuciom poddaje się także widz. Zabicie ojca wywołuje grozę, odrazę i zrozumiały sprzeciw, scena, kiedy ubezwłasnowolniony, przywiązany do noszy Kola wsadzany jest do pociągu, który zawiezie go do Moskwy, gdzie trafi na zawsze do psychuszki, powoduje przypływ litości. Podobne ambiwalentne uczucia targają matką. Z jednej strony niedowierzanie i strach, z drugiej, kiedy przychodzi do ostatecznego rozstania, chyba jednak rozpacz. To dlatego za wszelką cenę każe kierowcy jak najszybciej odjechać, nie może patrzeć na spętanego Kolę, którego żołnierze wsadzają do wagonu. To świetna scena. Kola, tytułowy Fotograf, jest jednocześnie zbrodniarzem i ofiarą. Morduje z zemsty i żeby wykrzyczeć, że nie jest owadem. Za Lebiadkinem można by powtórzyć, że jest w nim tyle samo dobra, ile zła (cytat z pamięci).

Drugą centralną postacią jest Natasza. Niepokorna, niegodząca się na kłamstwo, skrywająca tajemnicę. Tu właśnie moja pretensja do filmu. Historia konfliktu z ojcem, obwinianie się o śmierć matki to dla mnie łatwe, banalne psychologizowanie. Chociaż przyznać muszę, że jakoś mieści się przecież w konwencji kryminału. Natasza też jest ofiarą, z czego zaczyna sobie stopniowo zdawać sprawę. Lebiadkin potrzebuje jej, bo jako jedyna widziała Fotografa, rozmawiała z nim, wzbudziła jego sympatię i uszła z życiem. To dlatego dołącza ją do swojej ekipy, a nie z powodu bystrego umysłu i zdolności. Lebiadkin cynicznie oplata ją siecią intryg, manipuluje, aby zdobyć jej zaufanie, sympatię, litość. Ma być przynętą, doprowadzić do mordercy. Natasza, w przeciwieństwie do swojego szefa, chce dać Fotografowi głos, chce, żeby przemówił w swoim imieniu. Przyznać muszę, że nie do końca było dla mnie jasne zakończenie. Co właściwie stało się w willi Baumana? Co zrobiła Natasza? Co chce ukryć polski śledczy, Kwiatkowski? Przed czym ją chce ochronić? Nie wiem, czy to ja nie zauważyłam czegoś ważnego, czy to wina twórców? Nie daje mi to spokoju, tym bardziej, że wydaje mi się kluczowe dla zrozumienia ostatniej sceny. Bo z jednej strony Natasza po raz kolejny orientuje się, że została oszukana przez Lebiadkina, z drugiej sama zgadza się na mataczenie, ukrycie prawdy, co chyba ma ją uchronić przed konsekwencjami tego, co zrobiła. A ta scena jest niezwykle istotna, bo pokazuje, jak wszystko jest względne. Natasza, która brzydziła się podobnymi metodami, sama traci niewinność.

Są w tym filmie dwa momenty zapadające w pamięć. O jednym pisałam, drugi to samobójstwo rosyjskiego żołnierza. Jest tu wszystko. I dwaj mali chłopcy przyglądający się sobie, oglądający tragedię, która się rozegrała na ich oczach. I Kola beznamiętnie fotografujący martwego żołnierza. I zacieranie śladów, jakby nic się nie stało. I wreszcie spontaniczna reakcja zgromadzonych Polaków. Bo chociaż to rosyjski żołnierz, wróg, okupant, to przecież też człowiek, któremu po śmierci należy się szacunek.

Warta uwagi jest też oczywiście historyczna warstwa filmu. Relacje między Polakami i Rosjanami. Pogarda, nieufność, strach, nienawiść, bezsilność. Przeszłość kładzie się cieniem na czasy współczesne. Kto pamięta tamte lata, nie potrafi wyzbyć się rezerwy i niechęci. Taki jest Kwiatkowski. To on był tym małym chłopcem patrzącym w oczy Koli. Ja was dobrze znam, powie gościom z Moskwy, chyba zaraz na początku znajomości.

PS. Już po napisaniu tej notki, ale jeszcze przed jej ostateczną redakcją, rozmawiałam z koleżanką, która oglądała "Fotografa" w towarzystwie kilku osób. Wspólnie doszłyśmy do wniosku, że Natasza wypuszcza Kolę. I to właśnie ma ukryć Kwiatkowski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty