Cóż, nie będę ukrywać, napiszę bez ogródek: "Czarna księga" mojego ulubionego Orhana Pamuka (Wydawnictwo Literackie 2011; przełożyła Anna Akbike Sulimowicz) potwornie mnie znudziła. Miałam ochotę porzucić ją i nie kończyć, ale jakoś mimo wszystko nie potrafiłam. Jakże to, polec w trakcie lektury Pamuka? Poddać się? Poza tym, nie ukrywajmy, byłam jednak odrobinę ciekawa, jaki finał będzie miała historia Galipa, stambulskiego adwokata, poszukującego swojej zbiegłej żony i kuzyna Celala, który gdzieś się ukrył. Przyznam, że rozwiązanie historii na szczęście nieco mnie zaskoczyło, ale to w niczym nie zmieniło mojej opinii o książce. Od lektury "Śniegu", który najpierw przeleżał swoje na półce, a potem mnie zachwycił, przeczytałam wszystkie wydane w Polsce powieści tureckiego noblisty (poza dwiema historycznymi, bo cierpię na taką przypadłość, że nie lubię literatury historycznej, fantastyczno-naukowej i fantasy). To od niego zaczęło się moje zainteresowanie Turcją, a potem literaturą bałkańską, izraelską i środkowoeuropejską. Trochę to może pokrętne, ale taką ścieżką podążają moje czytelnicze fascynacje ostatnich lat. Wspominam tu o tym, aby podkreślić, jak wiele spotkaniu z Pamukiem zawdzięczam. To on otworzył mnie na inne literackie światy. Może dlatego tak bardzo dotknęło mnie znudzenie "Czarną księgą". Jeśli mam być szczera, to już druga książka pisarza, która rozczarowuje. Ta pierwsza to "Nowe życie", o którym tu pisałam. Obie mają pewną wspólną cechę, którą nazwałabym islamskim realizmem magicznym. Ale "Nowe życie" było przynajmniej ciekawe, tymczasem "Czarna księga" po prostu jest nudna, szczególnie druga część.
A zaczyna się całkiem obiecująco jak historia wielopokoleniowej rodziny. Znamy to. Taki był "Cevdet Bej i synowie", trochę "Muzeum niewinności" i "Dom ciszy". Ale najbardziej początek "Czarnej księgi" przypomina historię rodziny pisarza opisaną w jego wspomnieniowym "Stambule". Wybudowana przez dziadków kamienica, w której rozsiani po piętrach mieszkają ich synowie i córki z żonami, mężami i dziećmi. To tam Galip spędził beztroskie dzieciństwo, przemieszczając się swobodnie pomiędzy mieszkaniem rodziców, dziadków i stryjów. To tam był świadkiem skandali i nieporozumień, które w końcu doprowadziły do sprzedaży rodzinnego gniazda. To tam poznał swoją kuzynkę Ruyię, przyszłą żonę, która jednocześnie była dużo młodszą przyrodnią siostrą wspomnianego już w tej notce Celala, znanego i niezwykle popularnego stambulskiego felietonisty. Ale to tylko początek owiany jest magią wspomnień, bo książka bardzo szybko zmienia charakter. Galip, nieoczekiwanie porzucony przez żonę, zaczyna nieco oniryczną wędrówkę po Stambule. Ma nadzieję, że spotka kogoś, kto będzie coś wiedział o miejscu, w którym się ukryła. Szybko okazuję się, że musi szukać nie tylko jej, ale i swojego ukochanego, nieco tajemniczego i zdziwaczałego kuzyna Celala, który też zniknął. Te peregrynacje po Stambule, odkrywanie nieznanego oblicza miasta, spotkania z rozmaitej maści oryginałami i dziwne zachowanie samego Galipa są jeszcze w miarę interesujące. Nudno robi się w części drugiej, w której całe rozdziały to monotonne rozmowy telefoniczne, prowadzone z pewnym tajemniczym miłośnikiem felietonów Celala, albo tylko odrobinę ciekawsze dyskusje z dziennikarzami z redakcji, w której pracuje ukrywający się kuzyn. Galip cały czas próbuje odkryć tajemnicę swojej żony, a szczególnie jej przyrodniego brata. Obsesyjnie i cierpliwie przeszukuje zgromadzone przez niego zdjęcia, wycinki z gazet, felietony i inne pamiątki. A to wszystko okraszone zostało pewną, dla mnie mętną, teorią liter, które da się (nie zawsze) wyczytać z ludzkich twarzy. Jej wyznawcą był Celal. A ja umierałam z nudów i marzyłam, aby już tylko przez to jak najszybciej przebrnąć.
O czym jest powieść Pamuka? To rozważania o tożsamości jednostki i narodu tureckiego. Co to znaczy być sobą? Czy człowiek może być całkowicie sobą czy też zawsze dostraja się do oczekiwań innych? A może naśladuje tych, których wielbi? Kim wtedy jest? Czy Galip żyjący życiem Celala jest jeszcze Galipem czy może stał się Celalem? Ile w nas siebie, a ile innych ludzi? Nieświadomie powielamy cudze losy, wszystko już było. Kiedy Galip krąży po mieście w poszukiwaniu żony i kuzyna, uświadamia sobie, że nie on pierwszy odbywa taką wędrówkę. Wszędzie odnajduje cudze ślady. Czy na pewno znamy swoich bliskich? Kim tak naprawdę jest Celal, idol Galipa i wielu innych czytelników jego felietonów. Świetnym felietonistą? Mędrcem, który dzięki długoletnim studiom odkrył prawdę o Wschodzie i narodzie tureckim? Śmiesznym, owładniętym obsesją dziwakiem? Politycznym bankrutem i tchórzem? Dziennikarskim oszustem, który świadomie stworzył swoją legendę? Odkrycie Galipa, owej teorii liter zapisanych w twarzach, daje pretekst do diagnozy społeczeństwa tureckiego, którą znamy z innych powieści Pamuka. Turcy zapatrzeni w Zachód stopniowo tracą swoją narodową i islamską tożsamość, naśladując innych, odrywają się od swoich korzeni, a to skazuje ich na nędzną wegetację. W pogoni za nowym stali się nikim: nie są już ze Wschodu, pewnie nigdy nie będą z Zachodu.
Jest w powieści Pamuka jeszcze jedna warstwa: to hołd złożony opowieściom. To one są żywiołem tej książki. Znajdujemy je w felietonach Celala, w historiach snutych przez ludzi spotykanych przez Galipa, w gromadzonych wycinkach, we wspomnieniach. To dzięki nim, ocalonym przez pamięć, możemy spróbować zbliżyć się do tajemnicy naszej egzystencji, i tej w wymiarze jednostkowym, i tej w wymiarze narodowym. To dzięki nim przetrwamy, gdy ich zabraknie, rozpłyniemy się w niepamięci.
Brzmi to wszystko niezwykle poważnie i mądrze, dla mnie jednak jest sztucznym, wyabstrahowanym konstruktem. Może świetnie nadaje się do rozważań prowadzonych przez zawodowych krytyków. Mnie, zwyczajnej czytelniczce, zabrakło prawdziwego przeżycia. Nie wykluczam jednak, że ktoś, kto orientuje się lepiej w islamskiej kulturze i filozofii, będzie czerpał z lektury "Czarnej księgi" przyjemność. Może to jest przyczyna mojego znużenia powieścią Pamuka? Może dlatego mistyczne teorie głoszone przez Celala wydały mi się mętne? I tymi wątpliwościami kończę narzekanie na "Czarną księgę". Oczywiście sięgnę po następną książkę pisarza, kiedy tylko się ukaże. Na razie jest pięć do dwóch. Zobaczymy, jak będzie w przyszłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz