Dziś krótko, na marginesie, o książce Martina Pollacka, która nosi długaśny podtytuł O chasydach, Hucułach, Polakach i Rusinach. Imaginacyjna podróż po Galicji Wschodniej i Bukowinie, czyli wyprawa w świat, którego nie ma. (Czarne 2007). Przypomniałam sobie o niej niedawno i nagle zapragnęłam natychmiast przeczytać. Niemało trudu włożyłam, aby ją zdobyć, ale udało się (Jak się przy okazji dowiedziałam, wkrótce ma zostać wznowiona.).
Dzięki autorowi, znawcy literatury słowiańskiej i historii Europy Wschodniej, który wydał kilka książek o tej tematyce, odbyłam i ja bardzo interesującą podróż koleją od Przemyśla do Czerniowiec na Bukowinie, a potem inną trasą do Lwowa. Przeniosłam się w wiek XVIII i XIX, w czasy kiedy Galicja była częścią monarchii austro-węgierskiej. Stereotyp, że ten obszar to kraj biedy, analfabetyzmu, pijaństwa, masowej emigracji za ocean, małych, zabłoconych a latem zakurzonych sztetli okazał się prawdziwy. A mimo to Galicja wykreowana przez autora na kartach książki jest fascynującą krainą zamieszkiwaną przez mieszankę narodowości różnych wyznań, krainą kilku bogatych miast, dzikiej, wspaniałej przyrody.
Wiele tu zaskoczeń. Choćby takie, że w pewnym okresie Galicja była czwartym na świecie producentem ropy, a wydobywano ją w okolicach Drohobycza. Dotąd to galicyjskie miasteczko kojarzyło mi się tylko z Schulzem i jego "Sklepami cynamonowymi". A takich odkrywczych i ciekawych informacji jest tu dużo, dużo więcej. Słowem kolejne spotkanie z nieznanym, kolejne odkrycie. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz