"Rozstanie", poruszający film z Iranu.

Od czasu "Trzech kobiet", dzięki którym odkryłam irańskie kino i zburzyłam swoje stereotypowe spojrzenie na ten kraj, nie opuszczam żadnego filmu stamtąd, a i książkami na temat Iranu nie gardzę. Dlatego czym prędzej pognałam na "Rozstanie" Asghara Farhadiego, którego świetny film "Co wiesz o Elly" jakiś czas temu można było obejrzeć w kinach. No i nagrody na festiwalu w Berlinie nie były bez znaczenia. "Rozstanie" to film jednocześnie bardzo irański i bardzo uniwersalny. Konflikt przeradzający się w tragedię ma swoje korzenie w muzułmańskiej obyczajowości, ale jest to też opowieść o rozpadzie rodziny, bardzo europejska. Rozwój wydarzeń śledzi się z zapartym tchem, próbując odkryć prawdę. Kto ma rację? Kto mówi prawdę, a kto kłamie i dlaczego? Jak zwykle nie chcę zdradzać więcej, bo wyznaję zasadę, że im się mniej wie, tym większa przyjemność z oglądania. Warto wiedzieć, że należy zwracać uwagę na wszelkie szczegóły i nie uronić nic z toczonych na ekranie rozmów, bo wszystko tu jest istotne. A łatwe to wcale nie jest, bo bohaterowie mówią, często krzyczą, z szybkością karabinu maszynowego, więc napisy śmigają po ekranie. Nie jest to kino wesołe, przeciwnie: przygnębiające i przykre w swojej wymowie, takie, które nie pozostawia widza obojętnym. Ale kto nie szuka w kinie tylko rozrywki, film zobaczyć powinien koniecznie. Tych, którzy już widzieli, zapraszam dalej.

Ta historia w Europie nie mogłaby się tak zdarzyć. No bo z czego wzięło się nieporozumienie, które niespodziewanie  doprowadza do tragedii? Jego źródło odnajdziemy w muzułmańskich obyczajach, w tym, co wypada a czego nie wypada robić kobiecie (właściwie należałoby powiedzieć: co jej wolno a czego nie). Razieh, hołdująca tradycji muzułmanka pochodząca z religijnej , ubogiej rodziny, nie powinna podejmować pracy bez wiedzy męża i to takiej pracy: musi opiekować się starym mężczyzną, a to, jak wiadomo, wymaga od niej przekroczenia zakazanych barier. Kiedy staje przed dylematem: pomóc mu się przebrać czy zostawić w mokrych spodniach do powrotu syna, dzwoni do kogoś po religijną poradę. Pozwolenie pozwoleniem, ale mężowi do tego, gdzie i jak pracuje, przyznać się nie może. Tym bardziej, że jest sfrustrowany kłopotami finansowymi a charakter ma gwałtowny. Razieh znajdzie się w potrzasku: pieniądze są jej i jej rodzinie bardzo potrzebne, a jednocześnie wie, że postępuje źle. Praca, która jest koniecznością, staje się utrapieniem. Wymaga  sporego wysiłku, długich dojazdów, wszędzie musi brać ze sobą swoją małą córeczkę. Kiedy zdarzy się nieszczęście i w wyniku sprzeczki i szarpaniny straci nienarodzone dziecko, skłamie i zrzuci winę na Naadera, którego ojcem się opiekuje. Dlaczego to zrobi? Dla pieniędzy, które może wyłudzić? Ze strachu przed mężem? A może boi się przyznać, że poprzedniego dnia z powodu jej nieuwagi starszy pan wyszedł na ulicę i to właśnie wtedy, kiedy go szukała, potrącił ją samochód? Jest ofiarą czy spryciarą? Boi się czy wykorzystuje swoje nieszczęście? W tym filmie nie ma jednoznacznych rozstrzygnięć. Z jednej strony współczułam jej z powodów, o których już wspominałam, z drugiej trudno dziwić się reakcji Naadera, kiedy zastał nieprzytomnego, związanego ojca leżącego na podłodze. Kiedy Razieh kłamie a kiedy mówi prawdę? Wydaje się, że ona sama gubi się w tym wszystkim. A zatajając prawdę, sprowadza nieszczęście na Naadera.

On też budzi jednocześnie współczucie, zrozumienie i niechęć. Trudno dziwić się jego złości, wszak Razieh o mało nie przyczyniła się do śmierci jego ojca. W dodatku swoim natrętnym zachowaniem jeszcze bardziej wyprowadza go z równowagi i powoduje wybuch niekontrolowanego gniewu. Potem jednak broniąc siebie, kłamie i mataczy, idzie w zaparte, udając, że nie wiedział o ciąży kobiety. Najgorsze jest jednak to, że w swoje sprawy wciąga córkę.

Wątek dzieci wydaje mi się w tym filmie najtragiczniejszy, robi na mnie największe wrażenie. Bo tu wszystko rozgrywa się na oczach dwóch dziewczynek. I mała córeczka Razieh jest świadkiem tego, co się dzieje, i Termeh, wrażliwa, zamknięta w sobie, nieśmiała córka Naadera i Simin zostaje wciągnięta w tragiczne zdarzenia. Smutne oczy obu obserwują  poczynania dorosłych. Termeh kocha ojca, być może jest do niego przywiązana bardziej niż do matki, przynajmniej on tak twierdzi. Kocha też dziadka i Simin. Chcąc ją skłonić do powrotu do domu, zostaje przy ojcu. Już samo rozstanie rodziców jest dla niej tragedią. Tymczasem to dopiero początek nieszczęść. Na jej oczach dokonuje się deziluzja. Termeh powoli zaczyna uświadamiać sobie, że jej ojciec kłamie. Kiedy nieśmiało wypytuje go, czy naprawdę nie wiedział, że Razieh była w ciąży, on brnie dalej. Wciąga swoją wrażliwą córkę w brudny świat dorosłych. Nie zdaje sobie sprawy, jak ją krzywdzi. To naprawdę straszne, kiedy dziecko nagle uświadamia sobie, że jego ukochani rodzice są dwulicowi. Kiedy musi się za nich wstydzić. Kiedy musi brać na siebie konsekwencje burzy, jaką wywołali (wściekły mąż Razieh nachodzi ją w szkole, szkalując jej ojca). Nic dziwnego, że gdy przychodzi jej podjąć decyzję, z kim ma zostać, chce to zrobić bez ich obecności. A oni dopiero wtedy, uświadamiają sobie, do czego doprowadzili. Kiedy z niepokojem oczekują na korytarzu urzędu na to, co postanowiła, wszystko się nagle uspokaja. Razem z nimi trwamy w nieznośnie przeciągającej się ciszy, czekając na to, co zrobi wyrwana z sielanki dzieciństwa Termeh.

Świat pokazany w tym filmie wydaje się matnią, z której nie ma  wyjścia. U początku lawiny zdarzeń stoi decyzja Simin o rozwodzie i wyjeździe z Iranu. Ona ma dość życia tam, nie chce, żeby jej córka dorastała w zniewolonym kraju. Trudno jej się dziwić. Z drugiej strony nie można przejść obojętnie obok argumentu Naadera. On wyjechać nie chce, bo musi opiekować się schorowanym ojcem. Skłonna początkowo stanąć po jej stronie, kiedy zobaczyłam na ekranie starego człowieka, zrozumiałam opór jego syna. A może dla Termeh ważniejsza jest kochająca się rodzina niż wolność? Nikt jej nie pyta o zdanie. Jak rozstrzygnąć ten spór? Kto ma rację? Kiedy rozpęta się piekło, rodzice zafundują tej wrażliwej dziewczynce przyspieszony kurs dorosłości, a jej schorowany dziadek niczym pakunek będzie przewożony z mieszkania do mieszkania. Podobnie jak mała córeczka Razieh, którą matka wszędzie musi zabierać ze sobą.  

Ten film mocno oddziałuje na zmysły. Wwiercają się w mózg smutne spojrzenia bohaterów, szczególnie tych bezbronnych: dzieci i starego człowieka. Uszy drażnione są krzykami i gwałtownymi zachowaniami mężczyzn: Naadera i męża Razieh. Pozostają w pamięci szare, długie, bezosobowe, zatłoczone korytarze urzędów, znużone twarze sędziów czy policjantów. Dla nich to kolejna sprawa, którą trzeba odbębnić, dla skłóconych rodzin konflikt, który niszczy ich życie. Z jednej strony kobiety, dla których noszona chusta jest zniewoleniem, pewnie dlatego zarzucają ją na siebie niedbale, z drugiej inne, które przykrywają się szczelnie, ukrywając jednocześnie prawdę o sobie (dlatego Naader tak łatwo może udawać, że nie wiedział o ciąży Razieh). Gwałtowni, nieobliczalni mężczyźni i wyciszone kobiety, każda zdecydowana w swoim działaniu, chociaż każda w inny sposób. Ile tu oskarżenia systemu, religijnego, opresyjnego państwa, a ile stosunków panujących w rodzinie?

Film z jednej strony przygnębia, męczy, bo taki jest pokazywany na ekranie świat, z drugiej robi niezwykłe wrażenie. Przewiercił mnie na wylot.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty