Kolejna książka Amosa Oza, tym razem "Fima" (Rebis 2008), i kolejne spełnienie. Fima to tytułowy bohater powieści, której akcja rozgrywa się w ciągu pięciu dni w Jerozolimie pod koniec lat osiemdziesiątych. Właściwie trudno tu mówić o akcji. Niewiele się dzieje, ot zwykłych kilka dni z życia zaniedbanego pięćdziesięciodwuletniego mężczyzny. Dzień zaczyna od zapisania tego, co przyśniło mu się w nocy, potem kręci się po nieprawdopodobnie zabałaganionym mieszkaniu, w południe wychodzi do pracy w gabinecie ginekologicznym (nie, nie jest lekarzem, jest recepcjonistą), potem snuje się po mieście, odwiedza przyjaciół lub rodzinę byłej żony, Jael, rozmawia przez telefon, w nocy nie może spać, bywa, że napisze artykuł do gazety. Można powiedzieć, że wszystko, co istotne i interesujące, już się w życiu Fimy wydarzyło. Wszak nie zdarzenia są tu ważne, ale sam Fima. Choć narracja w powieści jest trzecioosobowa, cały świat poznajemy z jego perspektywy. O tym, co myślą inni bohaterowie, dowiadujemy się tylko z ich rozmów.
Jaki jest Fima? To człowiek bezwolny, który nie potrafi przeprowadzić żadnego swojego zamierzenia. Nie tyle nie potrafi, ile nawet nie zaczyna. Żyje w świecie fantazji, marzeń, często kompletnie nierealistycznych planów. Może dlatego nie podejmuje próby ich realizacji, bo wie, że jest niemożliwa? No bo trudno wyobrazić sobie, że jego była żona, Jael, jej mąż Ted i ich synek Dimi zgodzą się z nim zamieszkać, tworząc coś w rodzaju komuny. On będzie sprzątał, gotował i opiekował się Dimim, do którego jest bardzo przywiązany. Dowcip polega też na tym, że Fima to potworny bałaganiarz, stale o wszystkim zapomina, wszystko gubi, nie potrafi prowadzić swojego gospodarstwa, jak więc możne myśleć o cudzym? Fima gosposią? Niemożliwe. To jedna z jego fantazji - planów. Jest ich znacznie więcej, większość równie księżycowych, dotyczą różnych spraw i ludzi.
Fima żyje z dnia na dzień, ma niewielkie oczekiwania, przez lata zapomniał o ambicjach, które kiedyś miał. A jest człowiekiem bardzo inteligentnym, skończył historię, być może mógłby zrobić karierę uniwersytecką jak jego przyjaciel Cwi Kropotkin, z którym często spiera się w intelektualnych dyskusjach.W gruncie rzeczy uważa się za zdolniejszego od niego i być może tak jest, cóż z tego, kiedy w Fimie nie ma woli działania. Zamiast na uniwersytecie pracuje jako recepcjonista w prywatnym gabinecie ginekologicznym, gdzie jednym pacjentkom pomaga się zajść w upragioną ciążę, innym na ich życzenie się ją usuwa. A kiedyś w młodości, w roku amorów, jak mówi, było inaczej: miał ambicję, plany, potrafił czarować i szaleć. To wypomina mu Jael, która najpierw straciła dla niego głowę (nie ona jedna), a po ślubie głęboko się rozczarowała. Wygląda to tak, jakby Fima nie potrafił i nie chciał wziąć za życie swoje i innych żadnej odpowiedzialności. Żyje tak, jak jemu jest wygodnie.
Mimo swojego zaniedbania, nieatrakcyjności nadal cieszy się powodzeniem u kobiet, ale to raczej on jest zdobywany niż sam zdobywa. Regularnie utrzymuje kontakty z żoną swojego przyjaciela Uriego, Niną. Ale nie ma tu mowy o uczuciu, przynajmniej z jego strony. To wzajemna wymiana usług seksualnych, może obustronna litość. Fima w swoich rojeniach podejrzewa nawet, że Nina sypia z nim na prośbę swojego męża, a potem zdaje mu ze wszystkiego sprawozdanie. Ot taki rodzaj pomocy i troski. Wszak jej wizyty nie ograniczają się tylko do seksu. Napełnia mu też lodówkę i sprząta. Ale może starzejąca się przyjaciółka szuka u Fimy uwagi i zainteresowania, których nie znajduje u wiecznie zdradzającego ją męża? Są i inne kobiety, ale on stale myśli o Jael. Jeśli którąś z nich kocha, to chyba tylko ją.
Fima jest człowiekiem męczącym. Takim, co to nie nie bierze pod uwagę tego, że inni mogą być zajęci, mieć swoje sprawy. Dzwoni do swoich przyjaciół o różnych porach dnia i nocy po to tylko, żeby przedstawić im swoją teorię na jakiś temat, przedyskutować coś, opowiedzieć o pomyśle na kolejny artykuł lub podjąć przerwaną kiedyś polemikę na jakiś intelektualny temat (nigdy nie są to rozmowy o przysłowiowej pietruszce). Nie ogranicza się tylko do telefonów, nachodzi ich niezapowiedziany z podobnych powodów , szczególnie często Jael i jej męża. Mimo że często mają go po prostu dość, jest przedmiotem ich troski. "Co z tobą będzie Fimo?" pytają (cytat z pamięci). Martwi się też o niego jego ojciec, Baruch, zabawny starszy pan cieszący się wielkim powodzeniem u kobiet, właściel nieźle prosperującej fabryki kosmetyków. Namawia do działania, zmian w życiu. Troska przyjaciół nie ogranicza się tylko do słów. W trudnych dla niego chwilach naprawdę mu pomagają.
Jak pisałam, Fima żyje w świecie fantazji, które w dużej części dotyczą polityki, stosunków izraelso - arabskich, sytuacji na ziemiach okupowanych. Wyobraża sobie, że jest premierem rządu, którego ministrami są jego przyjaciele albo taksówkarz, z którym wdał się w dyskusję i którego poglądy wydają mu się ciekawe. Fima zwołuje posiedzenia swojego rządu marzeń, kiedy tylko coś się dzieje lub kiedy wpada mu do głowy jakieś genialnie proste rozwiązanie problemów Izraela. Jest człowiekiem niezwykle wrażliwym. Czuje się współwinny wszystkich zbrodni: tych popełnianych na ziemiach okupowanych, w gabinecie, w którym pracuje, i tej popełnionej przez dzieci na bezdomnym psie. Rozważania polityczne to ważna część książki. Fima na każdym kroku jest świadkiem nienawisci skierowanej przeciwko Arabom. Nie przeszkadza to jednak nienawistnikom korzystać z ich pracy, bo można im płacić mniej niż swoim. Rzadko słyszy wołanie o miłosierdzie, które obie strony powinny sobie okazać. Proste i niewykonalne jednocześnie.
To książka melancholijna i bardzo smutna. Wszystko tu jest szare, zaniedbane i stare: starzejący się, nieszczęśliwi ludzie, kobiety o pomarszczonych twarzach ubrane w bure swetry, brudne mieszkanie, jakieś nędzne lokaliki, w których podaje się byle jakie jedzenie, sypiące się zaułki starej Jerozolimy, deszcz i zimno, wcześnie zapadajacy zmrok, bo zima. To świat, w którym nieustannie dokonywało się i dokonuje zbrodni: na arabskim chłopcu, na płodach, na psie. Zbrodniarzem może być każdy: żołnierz, elegancki lekarz, dzieci i sam Fima. Czy dlatego żyje tak nijako, bo niemożliwe jest inne życie w takim świecie? Czy tylko beztroska młodości, kiedy nie zauważa się zła czającego się pod powierzchnią życia, pozwala egzystować inaczej? W jego snach pojawia się Rosa, która ma go przeprowadzić na aryjską, a więc bezpieczną stronę, ale to się nigdy nie udaje. Na końcu drogi zawsze czeka jakaś przeszkoda. Czy dramatyczne zdarzenie pchnie Fimę na nowe tory, nada sens jego życiu? Obiecuje sobie to po raz kolejny, jak zawsze od jutra. Z tym pytaniem pozostajemy, odpowiedź nie zostanie udzielona. Jest szabat, dzień odpoczynku i radości, po którym przychodzi nowy tydzień, ale szabat jest w każdym tygodniu.
Mimo smutku i melancholii towarzyszenie Fimie w jego wędrówkach po świecie wyobraźni i wspomnień, także w tych prawdziwych po Jerozolimie, które stanowią spora partię końcowych rozdziałów powieści, jest dużą przyjemnośćią. A kto czytał autobiografię Amosa Oza "Opowieść o miłości i mroku", ten odnajdzie w niektórych bohaterach ślady osób prawdziwych i opisy miejsc, w których wychował się pisarz. Poruszająca, smutna książka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz