Tak jak zapowiadałam, kontynuuję przygodę z trylogią Anny Janko
o Hance, alter ego autorki. Po "Dziewczynie z zapałkami" przyszedł czas na część drugą cyklu "Pasję według św. Hanki" (Wydawnictwo Literackie 2012).Konstrukcja powieści nie zmieniła się - składa się z krótszych lub nieco dłuższych zapisków swoją formą przypominających dziennik. Tyle tylko, że tym razem, kiedy dzieci bohaterki są już trochę starsze, a co za tym idzie, domowe krzątactwo nie musi już być tak intensywne, więcej w tych notatkach refleksji o świecie, przyrodzie, lekturach, rozmyślań o życiu, mniej codzienności. Kiedy jednak życie Hanki znowu zaczyna przypominać jazdę bez trzymanki, tym razem z innego powodu, o czym za chwilę, notatki zmieniają charakter i na pierwszy plan wysuwają się problemy, z jakimi się boryka.
Nie zmienił się też język. Przypominam, że autorka jest poetką, co odbija się na stylu jej prozy. Na zachętę parę cytatów.
Dotykamy się lekko słowami. Słowami badamy starożytny eksponat pierwszej miłości. Jesteśmy w muzeum serca.
... pełna gęstej tęsknoty z pierwszego tłoczenia na zimno ...
... zegarek skrzeczał: wynoście się ze swojego szczęścia, do roboty darmozjady erotyczne, złodzieje cudów.
Te trzy krótkie fragmenty doskonale wprowadzają w temat "Pasji według św. Hanki". Bohaterka, teraz już prawie czterdziestoletnia, rozczarowana swoim małżeństwem, sobą, swoją biernością, nijakością, daje się ponieść nowemu uczuciu. To romans na odległość. On, starszy od niej poeta Mateusz, którego szybko zgodnie ze swoim zwyczajem nazwała Matem, mieszka w Warszawie. Ona we Wrocławiu. Piszą do siebie namiętne listy i spotykają się raz w miesiącu, kiedy Hanka jedzie służbowo do stolicy w sprawach związku literatów. Potem widują się częściej, bo chcąc się usamodzielnić, znajduje pracę w warszawskim wydawnictwie. Początkowo beztrosko prowadzi dwa równoległe życia. Z doskoku, pełne namiętnych uniesień z Matem, i codzienne, domowe z dziećmi i Pawiem. Problemy zaczynają się, kiedy postanawia jakoś wyprostować swoje ścieżki i podjąć decyzję - rzucić się w nieznane, nowe z ukochanym czy jednak zostać z mężem, nie rozbijać rodziny. Co zostanie z namiętnego uczucia, kiedy towarzyszyć mu będzie trywialna codzienność? Jakim towarzyszem tej codzienności okaże się Mat? Gdzie w tej trudnej układance jest miejsce dzieci?
Jest odpowiedzialność, są obowiązki, a wszelka miłość z czasem przechodzi.
Kryzys w przebiegu choroby zwanej życiem.
Podobnie jak w pierwszej części cyklu dzięki formie przypominającej zapiski z dziennika jesteśmy świadkami najpierw wybuchu namiętności, a potem zahaczających o obłęd rozterek i wahań, kiedy trzeba podjąć jakąś decyzję. Hanka funduje sobie, Matowi i rodzinie uczuciowy armagedon. Przyglądamy się wykluwającej się w boleściach zmianie, dochodzeniu do decyzji.
Wieczorem spakowane mam wszystkie wątpliwości, zamknięte na szyfrowany zamek, jestem gotowa do odejścia. (...) A rano budzę się INNA! Znowu tamta. (...) ktoś mi przepakował wszystkie postanowienia odwrotnie. Ktoś, kto zna szyfr: dzieci, dom, mąż ...
... kocham go, ale nie cały czas, mam w tej miłości długie przerwy, niedobory, niedowłady. Nagłe uskoki, a nawet małe przepaście, gdzie hula przerażenie. (...) Dopóki mieszkałam z Pawiem, w ramach rodziny, kochałam sobie Mata beztrosko (...) teraz czuję się uwięziona na pierwszym planie, w tej konkretnej perypetii. (...) tylko ja i ta decyzja, którą muszę podjąć.
Towarzysząc jej w tym procesie, czułam się wykończona jej wahaniem, wciąż zmienianymi decyzjami, amplitudą nastrojów i uczuć. To nie zarzut, po prostu proza Anny Janko jest bardzo intensywna, zagarnia, nie ma tu miejsca na obojętność. Nieprzypadkowo w tytule znajdują się słowa pasja i święta.
To z jednej strony nawiązanie do biblijnej pasji, męki Chrystusa, z
drugiej do pasji rozumianej potocznie jako namiętność do czegoś, w tym
wypadku do kogoś. Tytuł można też czytać ironicznie - Hanka nie jest
przecież święta, przeciwnie - grzeszy. A może jednak jest? Aby wytrzymać w takim małżeństwie trzeba być świętą.
Ale "Pasja według św. Hanki" to nie popularny romans. Po pierwsze nie jest to proza, którą łatwo się czyta. Jak wspominałam, dużo tu fragmentów wymagających uwagi, skupienia, męczących wiwisekcji uczuć, stanów psychicznych bohaterki, znacznie też mniej niż w "Dziewczynie z zapałkami" akcji, za którą możemy podążać. Po drugie wybory bohaterki i jej poglądy łamią rozmaite tabu.
Hanka pozwalając sobie na uczucie totalne, zagarniające, nie myśli o dzieciach, schodzą gdzieś na drugi plan.
Dzieci? Były jakieś dzieci. Chłopiec i dziewczynka, szczęśliwie już podchowane, zżyte już z życiem ...
A dzieci? Oczywiście, że je kochałam. Tylko że tak, jakbym nie widziała ich za dobrze ...
Kolejne tabu to swobodny stosunek do zdrady. Nic nie mamy na własność, miłość, zwłaszcza późna miłość, jest darem od losu, którego nie można odrzucać. Zdradę się wyolbrzymia.
Spóźniona miłość to jakby osobisty podarunek od Boga. W młodości dostaje się miłość "z przydziału", ale około czterdziestki? To jest dar szczególny i nie wolno go nie przyjąć.
Powtarzałam sobie, że to wartość dodana, zaległa nagroda ... Miałabym się znów w domu zamknąć, szarym dniem owinąć?
Kto panuje nad swoją miłością, nie wie, co to miłość.
... nielojalność, podłość, obmowy, skrywanie nienawiści, udawanie uczuć - to jest prawdziwie zdradzieckie. Bo się wtenczas zdradza ideę miłości, a nie personę, pojedynczego człowieka.
Wreszcie trzecie tabu, które łamie bohaterka, to dwoistość uczuć. Kochając Mata, nie potrafi jednocześnie zapomnieć o mężu. Zdarzają się im wybuchy namiętności, które kończą się w łóżku. A przecież i Paw ma swoją Marlenę. I tak żyją przez jakiś czas w uczuciowym czworokącie. A co, być może, najdziwniejsze, jakby tego było mało, to u męża szuka Hanka pociechy i pomocy w swoich emocjonalnych rozterkach. Zrozumie to pewnie tylko ta osoba, która sama ma podobne doświadczenia.
Nie będę zdradzać, jaką decyzję podejmie bohaterka, jak się ta uczuciowa karuzela zakończy. Im bliżej końca, tym bardziej chciałam się dowiedzieć, tym mniej pewności jednocześnie miałam. W każdym razie rola matki Polki Hance nie wyszła, nie udała się też ucieczka w codzienność od fanaberii bycia poetką. W młodości posłuchała głosu matki - Najpierw życie, potem wiersze. Za mąż trzeba wyjść. Dzieci mieć. Projekt rodzina w jej przypadku nie sprawdził się, poniósł klęskę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz